Na publiczną debatę na temat zagrożenia grypą A/H1N1 mieliśmy pół roku. Tyle czasu minęło od wiosennych doniesień z Meksyku. Ale wtedy choroba była daleko, sezon grypowy się skończył, a przed nowym spodziewano się wyprodukowania szczepionki. Zgodnie z prawdą i pod wpływem skądinąd słusznych apeli o unikanie paniki media informowały, że świńska grypa zbiera żniwo mniejsze od grypy sezonowej. Skoro tak, to nie ma problemu i nie ma dyskusji.
[wyimek]Nie tak agresywny dziś wirus świńskiej grypy może się mutować znacznie szybciej. Być może w sposób nieprzewidywalny. Może, ale nie musi [/wyimek]
No i nie rozmawialiśmy. Tzn. nie prowadziliśmy publicznej debaty w mediach z udziałem specjalistów. Nie rozmawialiśmy o tym, dlaczego nowa grypa może być, choć nie musi, groźniejsza od sezonowej. Czy będziemy chcieli się szczepić, skoro na sezonową grypę szczepi się jedynie 5 proc. Polaków? Jakie kryteria może spełniać przygotowana w krótkim przecież czasie szczepionka i jakie ma spełniać, byśmy mogli ją zaakceptować? Czy rząd powinien ją kupić, a jeśli tak, to kogo w pierwszej kolejności zaszczepić? A może lepiej by było, gdyby szczepionka znalazła się w aptekach i niech każdy sam bierze za siebie odpowiedzialność?
[srodtytul]Farsa albo dramat[/srodtytul]
Tak nadeszła jesień. Okazało się, że świńska grypa jest, szczepionka też i jest jeszcze problem, bo nie wiemy, co z tym zrobić. Media przypomniały sobie o ekspertach. Niestety, w kilku wywiadach prasowych i kilku- lub kilkunastominutowych rozmowach w mediach elektronicznych nie da się w ciągu kilku dni wyjaśnić zawiłości problemu. Większość społeczeństwa chciałaby wiedzieć jednoznacznie, czy epidemia będzie czy nie. Jeśli będzie, to jak wielka? Chciałaby też szczepionki przebadanej na dziesiątą stronę, skutecznej w 100 procentach i gwarantującej brak powikłań.