Rosnący apetyt Rosji

Polityka wschodnia pod rządami PO umożliwiła Rosji sparaliżowanie tradycyjnego pragnienia Warszawy, by odgrywać czynną rolę w Europie Wschodniej – pisze historyk Andrzej Nowak

Aktualizacja: 08.08.2010 20:31 Publikacja: 08.08.2010 19:39

Andrzej Nowak

Andrzej Nowak

Foto: Fotorzepa, Pio Piotr Guzik

Rosja w ostatnich kilku miesiącach poczyniła ogromne postępy w realizacji polityki neoimperialnej. Rządy Władimira Putina i prezydenta Dmitrija Miedwiediewa sprowadzają się do odbudowania strefy wyłącznej dominacji Rosji co najmniej na obszarze dawnego Związku Sowieckiego. Punktami granicznymi (ryzykownymi pod kątem tej polityki, ale coraz wyraźniej testowanymi) są republiki nadbałtyckie oraz kraje, które choć nigdy bezpośrednio nie należały do Związku Sowieckiego, to znajdowały się pod jego kontrolą w ramach tzw. obozu socjalistycznego. Do tych ostatnich należy m.in. Polska.

[srodtytul]Rosnące uzależnienie [/srodtytul]

Skuteczne próby przywracania kontroli moskiewskiego centrum mogliśmy ostatnio obserwować na Ukrainie. Jest ona kluczowym zwornikiem całej rosyjskiej polityki neoimperialnej. Nowe układy zawarte między ukraińskim i rosyjskim prezydentem przedłużyły suwerenność Rosji nad strategiczną częścią terytorium Ukrainy – Półwyspem Krymskim – do 2047 roku. Interesujące są w tym względzie informacje odnotowane przez "Niezawisimą Gazietę" o rozmowach prowadzonych przez Władimira Putina z prezydentem Wiktorem Janukowyczem w czasie ostatniej wizyty rosyjskiego premiera na Krymie. Według gazety miał on pytać ukraińskiego prezydenta o możliwość (cenę?) uzyskania kolejnych baz dla floty i armii rosyjskiej już poza Krymem. Stopień uzależnienia Ukrainy od Rosji stał się niewyobrażalnie większy, niż miało to miejsce jeszcze pół roku temu.

Warto w tym kontekście zwrócić uwagę na drugi kraj, z którym sąsiadujemy, mianowicie na Białoruś. W ostatnich tygodniach pojawiły się wyraźne groźby Moskwy pod adresem prezydenta Aleksandra Łukaszenki sugerujące możliwość wymiany ,,gospodarza" Białorusi na polityka bezpośrednio nominowanego przez Kreml – oczywiście już jako "demokratycznego" kandydata.

Bez porozumienia na linii Warszawa–Moskwa wspomniane sukcesy polityki Putina wobec Kijowa oraz jego coraz bardziej otwarte dążenia do przejęcia kontroli nad Białorusią nie miałyby szans powodzenia. Polska pod rządami Platformy Obywatelskiej przestała odgrywać rolę aktywnego współkonstruktora przestrzeni Europy Wschodniej, a stała się jedynie uczestnikiem polityki UE wobec państw tego obszaru. Tymczasem programy unijne wobec tej części Europy w najmniejszym stopniu nie kolidują z prowadzoną przez Rosję polityką neoimperialną, pozwalając jej faktycznie realizować swoje cele polityczne w tym regionie.

[srodtytul]Przekreślenie linii Giedroycia [/srodtytul]

Zmiana w prowadzeniu polskiej polityki wschodniej polegała głównie na przekreśleniu przez rząd Donalda Tuska jej dotychczasowych założeń strategicznych sformułowanych przez Jerzego Giedroycia i paryską ,,Kulturę''. Dowodem na rezygnację z tej linii są otwarte deklaracje ministra Radosława Sikorskiego oraz działania polskiego MSZ w latach 2008 – 2010. Polska od rozpadu ZSRR w 1991 roku konsekwentnie przyjęła w polityce wschodniej zasadę dążenia do budowania strategicznego partnerstwa z Ukrainą, wspierania niepodległości wszystkich krajów powstałych po rozpadzie ZSRR oraz zabezpieczenia ich przed ewentualną kontrolą ze strony Moskwy.

W czasach prezydentów Aleksandra Kwaśniewskiego i Lecha Kaczyńskiego działania te przybrały charakter aktywnej i skutecznej polityki. Przypomnę choćby nasze zaangażowanie w pomarańczową rewolucję na Ukrainie, a następnie dalsze wspieranie przemian w tym kraju. Zmianę w sposobie prowadzenia przez Polskę polityki wschodniej pokazały wydarzenia z początku 2008 roku. Rosyjski szantaż gazowy stał się okazją do przetestowania nie tylko odporności Kijowa, ale i solidarności nowego rządu Polski z naddnieprzańskim partnerem postawionym w trudnej sytuacji. Ten test wypadł pomyślnie dla Moskwy. Sikorski wybrał bowiem termin wizyty w Moskwie dokładnie na przeddzień negocjacji gazowych między Ukrainą i Rosją, wizyty, podczas której ustalono jedynie warunki najbliższego spotkania premiera Tuska z prezydentem Putinem. Nieudzielenie przez Polskę wsparcia Ukrainie, w chwili gdy premier Julia Tymoszenko miała z pistoletem gazowym trzymanym w dłoni przez ówczesnego prezydenta Putina negocjować warunki nowej umowy, w sytuacji powtarzającego się co rok szantażu gazowego ze strony Moskwy, świadczyło o tym, że odsunęliśmy się od naszego wschodniego sąsiada.

[srodtytul]Polityka miłości [/srodtytul]

W imię łagodzenia wizerunku rzekomo "rusofobicznej" Polski, reprezentowanej przez prezydenta Kaczyńskiego, polski MSZ gotów był zapłacić każdą cenę. Zapłacić Moskwie. Stosunki polsko-ukrańskie zaczęły psuć się błyskawicznie w kolejnych miesiącach, a polityka,, miłości'' między premierem Tuskiem a nowym rosyjskim premierem – Władimirem Putinem – przynosiła coraz bardziej widoczne rezultaty. Ich symbolem stały się spektakularne wizyty Putina na Westerplatte i Tuska w Katyniu.

Artykuł napisany przez ministra Sikorskiego na przyjazd do Polski rosyjskiego premiera 1 września 2009 roku pokazał czarno na białym, na czym ma polegać polityka wschodnia pod rządami PO. Polski minister spraw zagranicznych zauważył w swoim tekście wyłącznie Rosję i jej premiera, całkowicie pomijając obecność na Westerplatte premier Ukrainy Julii Tymoszenko oraz przedstawicieli innych państw z Europy Wschodniej.

Szef MSZ podkreślił absolutnie priorytetowe znaczenie stosunków z Rosją. Nawiązał w twórczy sposób do zasadniczych haseł PO: modernizacji i integracji. Integracja ma polegać na tym, by polska polityka zagraniczna przestawała mieć charakter odrębnej, zakładającej możliwość specyficznej perspektywy, zwłaszcza w Europie Wschodniej, i by stała się częścią coraz bardziej zintegrowanej polityki europejskiej, w której pierwsze skrzypce grać mogą wyłącznie mocarstwa – w pierwszym rzędzie Niemcy. Chodzi więc o rezygnację przez Polskę z tego, co niegdyś Stanisław Stomma nazywał korsarstwem, czyli poszukiwaniem własnej drogi na wzburzonych wodach polityki w tej części Europy.

Wydaje mi się, że w tak rozumianej integracji polskiej polityki zagranicznej z polityką UE tkwi błędne założenie: Polska będzie lepiej postrzegana, jeśli nie będzie przeszkadzać trendom dominującym w polityce najsilniejszych mocarstw europejskich. One z kolei nakazują postrzegać Rosję jako strategicznego partnera Europy zjednoczonej pod przewodnictwem Berlina i Paryża (ewentualnie także Rzymu Berlusconiego i Madrytu Zapatero). Rosja miałaby wzmocnić szanse Europy w globalnej rywalizacji ze Stanami Zjednoczonymi czy azjatyckimi "tygrysami". Połączenie europejskiego rynku wraz z rosyjskim zapleczem surowcowym mogłoby stworzyć korzystną na tym tle sytuację dla obu partnerów.

[srodtytul]Nominacja z Kremla [/srodtytul]

Problem jednak polega na tym, czy tego rodzaju współpraca strategiczna ma odbywać się kosztem państw, które leżą między Berlinem i Paryżem z jednej strony, a Moskwą z drugiej, czy może ona być realizowana z uwzględnieniem interesów tych krajów? Mam wrażenie, że polityka rządu Donalda Tuska i działania ministra Sikorskiego opierają się na założeniu, że nie musimy się przejmować "małymi państwami" leżącymi na wschód od Polski. Polityka wschodnia pod rządami PO umożliwiła Rosji sparaliżowanie tradycyjnej woli Warszawy, by odgrywać czynną rolę w Europie Wschodniej. W przeciwnym wypadku Rosja nie mogłaby sobie pozwolić na, wspomniane wcześniej, otwarte szantażowanie Białorusi zmianą reżimu politycznego proponowanego przez Moskwę.

Do tej pory Łukaszenko był przez Rosję traktowany zawsze jako mniejsze zło. Rosyjskie władze zakładały, że dopóty Łukaszenko rządzi w Mińsku, dopóty nie dojdzie do zbliżenia między Mińskiem i Warszawą oraz między Mińskiem a UE. Z drugiej strony doskonale zdawano sobie sprawę, że Łukaszenko niechętnie podporządkuje Białoruś Moskwie. Teraz, gdy Polska umyła ręce od prowadzenia aktywnej polityki wschodniej, Moskwa może myśleć o rezygnacji z owego "mniejszego zła" i zastąpieniu Łukaszenki wygodniejszym dla siebie politykiem. Zmiana władzy na Białorusi nie grozi bowiem w najmniejszym stopniu próbą wykorzystania tej niestabilnej sytuacji przez Polskę czy UE dla powiększenia ich wpływów na tym terenie.

Zarówno Mińsk, jak i Kijów zostały bowiem najwidoczniej uznane przez Polskę za obszary, w których Moskwa ma wyłączne, a w każdym razie przeważające interesy. Wprawdzie nasz kraj aktywnie włączył się w zainicjowane przez Szwecję Partnerstwo Wschodnie, ale jest raczej program szerszej współpracy transgranicznej między jego wschodnioeuropejskimi uczestnikami a UE. Program ten nie stanowi na pewno żadnej realnej przeciwwagi dla układów podpisanych przez prezydenta Miedwiediewa i prezydenta Janukowycza, oddających strategiczną część interesów Ukrainy pod kontrolę Rosji.

Aktualny i stale podgrzewany w Polsce spór polityczny, spór związany z oceną przyczyn katastrofy smoleńskiej, doskonale służy dodatkowemu, całkowitemu już sparaliżowaniu polskiej polityki wschodniej, niezależnie od podjętej wcześniej przez rząd premiera Tuska decyzji, by tak aktywnej jak w latach 2002 – 2007 polityki nie prowadzić. Taka postawa polskich władz umożliwia Rosji realizację dalszych celów w odzyskiwaniu swojej kontroli na przestrzeni dawnego Związku Sowieckiego.

Jednym z nich jest Gruzja, która twardo stanęła na drodze polityki rosyjskiej na Zakaukaziu. Wydaje się, że Moskwa w najbliższym czasie może chcieć "rozwiązać ten problem". Dotychczas to prezydent Kaczyński najbardziej przeszkadzał w osiągnięciu tego celu.

[srodtytul]Gazowy szantaż [/srodtytul]

Oczywiście Rosja Putina otwarcie przyznaje się do innych planów wzmocnienia swojej pozycji, nie tylko na terenie byłego ZSRR, ale całej Europy. Szczególne znaczenie mają tu oba rurociągi: NordStream zainagurowany dzień przez katastrofą smoleńską, i SouthStream, projekt południowej rury biegnącej przez Morze Czarne, które od tej strony uzależniałby UE oraz wiele krajów z Europy Południowo-Wschodniej od dostaw gazowych z Rosji. NordStream jest już w budowie. SouthStream już wciągnął w orbitę faktycznego podporządkowania Rosji (przy pomocy Włoch i interesów premiera Berlusconiego): Bułgarię, Serbię, Grecję, Węgry, Chorwację i Słowenię.

Wspomniane dwie odnogi uzależniające Europę do rosyjskiego gazu mogą zostać, przynajmniej hipotetycznie, podważone przez badane w Polsce złoża gazu łupkowego. Rosyjska gra polega na tym, aby nie powstały w tej części Europy alternatywne źródła zaopatrzenia w gaz. Moskwa za wszelką cenę będzie starała się nie dopuścić do uzyskania przez Polskę pozycji kraju samowystarczalnego w zakresie źródeł energii, a już tym bardziej pozycji eksportera tych źródeł energii. Nawet jeśli miałoby do tego dojść dopiero za dziesięć lat, oznaczałoby to katastrofalne skutki dla planów uzależnienia krajów Europy Wschodniej i Środkowej od strategicznej pozycji Rosji jako niemal wyłącznego dostawcy źródeł energii dla tej części kontynentu. Stawka dla Rosji jest w tym względzie zbyt wielka. O ile w krótkoterminowym okresie będziemy mogli śledzić imperialne ambicje Rosji na odcinku białoruskim i gruzińskim, o tyle rzeczywiste intencje polityki rosyjskiej będzie można badać na podstawie wspomnianej kwestii energetycznej.

[i]not. Mog[/i]

[i]Autor jest znawcą historii Rosji, profesorem Uniwersytetu Jagiellońskiego i redaktorem naczelnym dwumiesięcznika "Arcana"[/i]

Rosja w ostatnich kilku miesiącach poczyniła ogromne postępy w realizacji polityki neoimperialnej. Rządy Władimira Putina i prezydenta Dmitrija Miedwiediewa sprowadzają się do odbudowania strefy wyłącznej dominacji Rosji co najmniej na obszarze dawnego Związku Sowieckiego. Punktami granicznymi (ryzykownymi pod kątem tej polityki, ale coraz wyraźniej testowanymi) są republiki nadbałtyckie oraz kraje, które choć nigdy bezpośrednio nie należały do Związku Sowieckiego, to znajdowały się pod jego kontrolą w ramach tzw. obozu socjalistycznego. Do tych ostatnich należy m.in. Polska.

Pozostało 95% artykułu
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę
Opinie polityczno - społeczne
Rząd Donalda Tuska może być słusznie krytykowany za tempo i zakres rozliczeń
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Katedrą Notre Dame w Kreml