Moją ulubioną gazetę „Frankfurter Allgemeine Zeitung” prenumeruję od lat. Czytałem ją już wtedy, gdy niemieccy postępowi intelektualiści jeszcze uznawali, że lektura tak reakcyjnej gazety świadczy równie dobitnie o oszołomstwie, jak dzisiaj w Polsce interesowanie się okolicznościami katastrofy smoleńskiej. I nie tylko wówczas, kiedy my mieliśmy do wyboru „Trybunę Ludu” lub „Sztandar Młodych”, gazeta ta była dla mnie wzorem dziennikarskiej rzetelności i jakości. Ciągle jeszcze poranną lekturę „FAZ” zaliczam do większych przyjemności życia codziennego.
[srodtytul]Co interesuje czytelnika[/srodtytul]
W ostatnich latach moje zaufanie do jej rzetelności niestety zmalało. „FAZ” pisze o Polsce, by czytelnika niemieckiego odpowiednio nastawić, a nie by go informować. Oczywiście rozumiem, że ta niemiecka gazeta kieruje się niemiecką racją stanu i dobrem swego kraju, tak jak je rozumie, i stara się przedstawić argumenty wspierające niemiecką politykę.
Jak wiemy, w przypadku polskich mediów jest bardzo często inaczej – gotowe są od razu wczuwać się w racje strony przeciwnej, usłużnie zabiegać o jej aprobatę. Kiedyś wydawało mi się, że wynika to z cywilizacyjnych kompleksów wobec tzw. Zachodu. Teraz, gdy niektóre polskie media są gotowe szargać pamięć tragicznie zmarłego prezydenta RP po to, by usprawiedliwiać rosyjskie władze, zrozumiałem, że chodzić może o motywy bardziej trywialne. A że przy okazji polskie elity postępowe zdradzają swoich rosyjskich przyjaciół, którzy w Rosji walczą o wolności obywatelskie i prawdziwą demokrację, także już mnie dziwi.
Trudno więc mieć do „FAZ” pretensje, że ocenia rzeczywistość z niemieckiego punktu widzenia, jeśli dbałaby o rzetelne oddanie faktów, o właściwą rekonstrukcję niewygodnych dla strony niemieckiej działań i kontrargumentów. Jednak nawet wewnętrzna sytuacja w Polsce przedstawiana jest w „FAZ” bardzo jednostronnie. Nie ma w niej artykułów o aferze hazardowej, o planach prywatyzacji mediów publicznych czy opieszałym śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej. Kiedyś prawie w ogóle nie pisano o aferze Rywina.