No dobrze, ale w takim razie – o czym tu pisać na warszawskim bruku?
Znalazłoby się parę tematów, których jeszcze nie było w tygodniu okazji poruszyć. Na przykład wyrzucenie z Sejmu kamer satyrycznego programu „Siara w kuluarach”. Kancelaria Sejmu uznała, że Janusz Rewiński, zadając posłom podchwytliwe i zbyt inteligentne jak na ich możliwości pytania ośmiesza czcigodne gremium. Jak można jeszcze bardziej „obniżyć powagę” Sejmu, którego wicemarszałkiem jest Stefan Niesiołowski, doprawdy nie wiem. Zwrócę tylko uwagę, że dokładnie za to samo, zadawanie podchwytliwych pytań, podpadł był swego czasu niejaki Sokrates. Może nie wróży to Rewińskiemu dobrze, ale towarzystwo zaszczytne.
O wykuwających się politycznych obyczajach językowych? Politolog Jabłoński w obiektywnej politologicznej analizie charakteryzuje działaczy PiS naukowym mianem „politycznych pachołków Kaczyńskiego”; prezydencki doradca Nałęcz, zatrudniony dla potrzeb prezydenckiego wizerunku (nawet Bronisław Komorowski wydaje się na jego tle nieco mniejszym safandułą) oznajmia, że Jarosława Kaczyńskiego „trzeba leczyć”; minister Sikorski pozwala sobie oficjalnie na utrzymane w duchu platformerskich rozmówek przy kieliszku dywagacje o pigułkach Kaczyńskiego (szczerze życzę Sikorskiemu, żeby nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji, w jakiej Kaczyński sięgnął po leki uspokajające) ? co tu wspominać o sforze drobnych autorytecików medialnych… Oczywiście nie jest to psuciem politycznego języka ani mową nienawiści. Mową nienawiści, oburzającą, nie do przyjęcia i straszną, było powiedzenie, że dawni opozycjoniści stanęli dziś tam, gdzie kiedyś stało ZOMO. Zapytajcie największego autoryteta od diagnozowania nienawiści u wrogów michnikowszczyzny, pana Głowińskiego.
Inna sprawa, że autorytetów od Kaczyńskiego, jego psychoanalityków, a także specjalistów od PiS namnożyło się niczym karaluchów czy innych mrówek fanfarona. Ostatnio są to głownie specjaliści od sekt. Przyszły wytyczne, żeby robić follow-upy do słów Normana Daviesa, że PiS to sekta, więc prawie każdy tygodnik i inne medium poczuli się w obowiązku uskutecznić wywiad z jakimś habilitowanym specjalistą, analizującym PiS jako sektę i diagnozującym, że członkowie i wyznawcy tej partii traktują Kaczyńskiego jak guru. Mało ciekawe. Nieporównanie ciekawsza jest opisana na portalu wpolityce.pl („lubię to”, mówiąc językiem fejsbukowym) scenka z życia PO, jak to minister Grad dostał polecenie, by za karę za wiadomy wywiad odstrzelić posłowi Halickiemu jego „wafla”, czyli wylać protegowanego ongiś przez Halickiego prezesa spółki (publicznej oczywiście) od rurociągów naftowych. Żeby wiedział. To znaczy, nie wafel ma wiedzieć, tylko Halicki. Może zamiast po raz pięćsetny zajmować się odkrywaniem, że w PiS działają mechanizmy sekty, któryś z tygodników zrobiłby rozmowę ze specjalistą od socjologii małych grup albo lepiej policjantem, porównujących wewnętrzne mechanizmy partii rządzącej ze sposobem funkcjonowania mafijnych grup przestępczych?
Znam was, dziady – nikt się nie odważy, choć podobieństwo bije w oczy.