Przeprosiny generała Zbigniewa Ścibora-Rylskiego, który poprosił o wybaczenie ludność cywilną za cierpienia, które spowodowało wywołanie powstania warszawskiego, płynęły z potrzeby serca i są dowodem pamięci o tych, którzy zginęli. Nie powinny być odbierane jako przyznanie się Armii Krajowej do winy.
Nie ulega bowiem wątpliwości, że pełną odpowiedzialność za zbrodnie popełnione na warszawiakach ponoszą Niemcy. Dowództwo AK nie mogło zakładać, że Niemcy wobec powstania zastosują tak bezwzględne metody terroru, że dokonają rzezi na Woli czy będą bombardować powstańcze szpitale. Tego wszystkiego, co było złamaniem konwencji wojennych, nie dało się wcześniej przewidzieć. Nie istniał zresztą precedens, w tej wojnie dotąd nie wybuchło powstanie antyniemieckie w mieście.
Słowa generała kierują jednak uwagę na istotną kwestię. Przez kilkanaście ostatnich lat powstanie warszawskie przedstawiane jest w sposób zbyt schematyczny, a jego historia w dużym stopniu została zmitologizowana. O wielu związanych z nim sprawach się nie pamięta i nie mówi.
[srodtytul]Pamiętać o konsekwencjach[/srodtytul]
Zapomina się na przykład zwykle o kontekście międzynarodowym, nie mówi się o różnicach zdań wewnątrz Armii Krajowej. Dyskusja o tym, czy powstanie było uzasadnione, czy też – jak twierdził później generał Władysław Anders – było wręcz zbrodnią, zaczęła się jeszcze przed wybuchem walk. Część elity państwa podziemnego była przeciwna podjęciu walki zbrojnej w mieście.