Słowa nienawiści, obelgi, insynuacje niemające najmniejszego pokrycia i nigdy nieudowodnione podejrzenia wniósł do polskiej polityki Jarosław Kaczyński i jego najbliżsi współpracownicy. To oni wprowadzali język rozsadzający polskie społeczeństwo od wewnątrz. Jeśli ktoś tego nie zauważył, to za słabo uważał.
[srodtytul]Polska chadecja ekstremistyczna [/srodtytul]
Już od kilku lat przestrzegałem, pisząc, że to bardzo niebezpieczne zjawisko, bo wojny rodzą się w ludzkich głowach i przechodzą przez usta, zanim padną strzały. Dlatego na słowa trzeba uważać. Tymczasem wszystko, co mówił prezes PiS, było tolerowane. Dopiero niedawno premier Tusk, który nie reagował przez całe lata, zorientował się, że zobojętnieliśmy na język nienawiści.
A to właśnie ten język przyniósł tragiczne konsekwencje w postaci wydarzeń, które obserwowaliśmy kilka dni temu w Łodzi. Mam nadzieję, że to będzie sygnał dla wszystkich, którzy powinni zrozumieć, że trzeba tę nienawiść w polskiej polityce skutecznie zwalczać, a ostatecznie zahamować z całą surowością prawa.
Zdarzało się, że niektórzy Politycy Platformy Obywatelskiej nie pozostawali dłużni politykom Prawa i Sprawiedliwości – ale nie odwracajmy kota ogonem. Przemoc nie jest częścią arsenału politycznego umiarkowanych sił politycznych, chadecji, dzisiejszej polskiej lewicy czy liberałów. Posługują się nią polityczni ekstremiści. A niestety to, co wydawało się podczas swoich narodzin początkiem polskiej chrześcijańskiej demokracji, stało się destrukcyjną siłą ekstremistyczną, dla której przemoc słowna stała się orężem walki.