Dziennikarstwo i media powinny kontrolować władzę

Jeżeli nie będziemy kontrolować władzy, to Polska zwyrodnieje w republikę bananową nad Wisłą – pisze publicysta

Publikacja: 12.12.2010 21:07

Dziennikarstwo i media powinny kontrolować władzę

Foto: ROL

Czystki personalne w mediach publicznych zagrażają demokracji. Za fasadą poprawnego ustroju rośnie oligarchia partyjno-biznesowa niekontrolowana skutecznie ani przez parlament, ani prasę i telewizję. Konstytucyjne zwierzchnictwo narodu nad aparatem państwa staje się pozorne. Wyrażamy wolę obywatelską w wyborach, ale cóż z tego, skoro jest zdeformowana, ponieważ obywatele są źle poinformowani?

W Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich jakiś czas temu odbyła się debata pt. „Czy Polska stanie się krajem bez opozycyjnego dziennikarstwa?”. Mówili: Witold Gadowski, usunięty dyrektor TVP 1. Jacek Karnowski, usunięty redaktor naczelny „Wiadomości” TVP 1. Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, rząd zamierza dopiero usunąć go ze stanowiska, aby zmienić skład redakcji i krytyczną linię gazety. Maciej Gdula z „Krytyki Politycznej” sceptycznej wobec rządu, lecz bezpiecznej, dopóki jest niszowa. Debatę prowadził Wiktor Świetlik.

Witold Gadowski powiedział, że nie uważa się za dziennikarza opozycyjnego, ale sprzeciwia pewnym zjawiskom. To najlepsza formuła dla naszego środowiska – nie tyle dziennikarstwo opozycyjne, ile czujne obywatelsko. Uwalnia nas z partyjniactwa. Ułatwia ustalenie minimum polskiej racji stanu. Czyje poglądy mieszczą się w minimum, tego nie wolno usuwać z obiegu publicznego niezależnie od sympatii partyjnych, ogłaszać oszołomem ani ignorować, jeżeli jest sprawny umysłem i warsztatem.

[srodtytul]Minimum racji stanu[/srodtytul]

Polska nie może wymierać. Państwo musi prowadzić politykę prorodzinną. Pokoleniowy egoizm i szyderstwa z konserwatyzmu obyczajowego uznajmy za szkodliwe, co nie wyklucza racjonalnej krytyki.

Musimy zachować całość terytorium, stąd wynika zasada rozwoju zrównoważonego. Wyżej rozwinięte ziemie zachodnie nie są tak bezsprzecznie polskie, jak jest reszta kraju. Mogą się oderwać, jeśli Unia Europejska wróci do polityki integracji regionów. Czysto polski „kadłub wschodni” postawi to na przegranej pozycji przetargowej w Europie, a Polacy z zachodu zostaną obywatelami drugiej kategorii do czasu germanizacji czy „europeizacji”. Jako naród mamy trzymać się razem. Ostracyzm ma objąć separatystów, a nie patriotów.

Nie osłabiajmy pozycji Kościoła, dopóki nie wzmocnimy państwa. Potem można osłabiać Kościół, którego mocna pozycja jest anachroniczna, ponieważ długo zastępował nam aparat państwowy.

Dla pewnych dziennikarzy brzmi to zbyt pisowsko, ale jest zdroworozsądkowe. Co może być rozsądniejsze niż kontynuacja życia, państwa, odpowiedzialność za siebie i wspólnotę, roztropna sekularyzacja? Formuła porozumienia ma też elementy bliskie ideologii PO.

Polska musi być tolerancyjna obyczajowo. Model rodziny zmienia się od wieków. Związki partnerskie hetero- i homoseksualne, zapłodnienie in vitro, aborcja w pewnych wypadkach są dziś uprawnione, tak jak pobożny związek wielodzietny mężczyzny i kobiety. Ewolucja rodzaju ludzkiego jest nieograniczona. Nie należy absolutyzować czy uświęcać żadnego jej etapu. Kto głosi roztropną tolerancję, nie powinien być ścigany przez prawicę pogardą.

Gospodarkę trzeba wyzwolić od biurokracji. Wolność gospodarcza i wydajność wymaga elastycznego zatrudnienia, ograniczenia przywilejów pracowniczych. Wolność gospodarcza potrzebuje też wyobraźni. Bohaterami Polaków mają się stawać przedsiębiorcy zamiast ciągle przegranych powstańców i wynalazcy w miejsce zrozpaczonych poetów. Modernizatorów polskiej mentalności nie wolno prawicy nazywać zdrajcami.

[wyimek]Były premier Jarosław Kaczyński jest tak samo odpowiedzialny za katastrofę finansową publicznych telewizji, radia jak obecny premier Donald Tusk[/wyimek]

Liberalizm gospodarczy nie może być dogmatem. Musi być swoboda krytyki transformacji ustrojowej, reform Balcerowicza, uwłaszczenia nomenklatury, prywatyzacji banków – które odbyły się kosztem poczucia sprawiedliwości. Jeśli to wszystko było konieczne, niech broni się w wolnej debacie, a nie w napaściach na krytyków. Swoboda dyskusji o III RP łącznie z jej kłamstwami założycielskimi jest niezbędna.

W minimum polskiej racji stanu mieszczą się media publiczne finansowane formą podatku przez obywateli poza budżetem państwa i niezależne od rządu. To jedyne, masowe media o całkowicie i na zawsze polskim kapitale, ponieważ nie mogą być sprzedane. Muszą podawać wzór debaty publicznej.

[srodtytul]Wieczne pretensje[/srodtytul]

Od powołania nowego składu Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji zaczęła się czystka. Stanowiska lub programy stracili: Witold Gadowski, Anita Gargas, Stanisław Janecki, Jacek Karnowski, Joanna Lichocka, Jacek Sobala, Bronisław Wildstein. Chwieją się losy Rafała Ziemkiewicza i chyba dla zmyłki Jacka Żakowskiego. Program „Warto rozmawiać” Jana Pospieszalskiego na razie się obronił, ale przesunięty na jeszcze późniejszą godzinę, żeby mu zarzucić spadek oglądalności i zdjąć z anteny, choć wyraża postawy jednej trzeciej Polaków.

KRRiT ma strzec wolności słowa, prawa do informacji oraz interesu publicznego w radiu i telewizji. Tak stwierdza Konstytucja RP, artykuł 213, ustęp 1. Członkowie odpowiadają przed Trybunałem Stanu za popełnienie „deliktu” konstytucyjnego, art. 198. Czy aby za nowej rady nie zmniejszył się zakres wolności słowa, prawa do informacji i ochrona interesu publicznego w mediach? Jaka będzie linia obrony jej członków, gdy staną przed Trybunałem? Oto jaka:

Te czystki w mediach nie są pierwszymi. Zdobywszy władzę w 2005 roku, PiS wykluczył z KRRiT przedstawicieli największej partii opozycyjnej PO. Ówczesny prezes TVP, a obecnie przewodniczący rady Jan Dworak, został brutalnie wyrzucony ze swego gabinetu. Oby miał dość wielkoduszności, żeby się nie mścić. Pamiętajmy radość w kraju, kiedy został prezesem TVP. Nawiązał współpracę z IPN, która owocuje do dziś filmami, szefem „Wiadomości” TVP 1 uczynił Roberta Kozaka z zadaniem robienia wyważonego programu informacyjnego, wziął Jana Pospieszalskiego (i niżej podpisanego, uwaga na konflikt interesów), wyrzucał ubeków, a popierał lustrację dziennikarzy i cały czas musiał się bronić przed próbami SLD usunięcia go. Po wyborczej wygranej PO i PiS miał zacząć reformę, niestety, nie zdążył. Czy PiS nie mógł się z kimś takim porozumieć?

Nowy prezes Bronisław Wildstein też szykował reformę telewizji (i zaprosił do współpracy niżej podpisanego, znów: uwaga na konflikt interesów), jednak został brutalnie wyrzucony decyzją Jarosława Kaczyńskiego. Jego niezależność raziła prezydenta, LPR i Samoobronę w koalicji rządowej. PiS, mając dwa lata władzę, nie zapewnił ściągalności abonamentu mimo deklaracji premiera Kaczyńskiego, jakież to cenne dla kraju są media publiczne. Próbowałem pobudzić prace nad ustawą o ściąganiu abonamentu, ale usłyszałem od ważnego posła, że PiS nie chce zrażać wyborców podatkiem RTV.

Jarosław Kaczyński jest tak samo odpowiedzialny za katastrofę finansową TVP i PR jak obecny premier Donald Tusk. Ten z kolei podważał płacenie abonamentu i zwolnił ustawą emerytów z opłaty, gdy sądził, że PO nie opanuje mediów. Oto poziom myślenia o naszym państwie tutejszych polityków. Który dziennikarz chce się z nimi wiązać, niech zapamięta, że będzie wyrzucony zaraz po użyciu.

PiS, trzeba przyznać, działał w poczuciu wyższej racji. Wpływ na TVP i Polskie Radio pozwolił wprowadzić tematy dotąd zakazane i znieść dominację „Gazety Wyborczej”. Zarzuca się PiS, że upartyjnił media. Jest to zarzut obłudny, gdy pomija całość informacji i opinii na rynku ze wszystkich telewizji i stacji radiowych. Dzięki „upartyjnieniu” wzrosła wolność słowa i pluralizm opinii, podstawa demokracji! Niestety, nowa KRRiT przykręciła śrubę.

W prasie jest podobnie. Nowy właściciel „Wprost” zmienił linię pisma z pro-PiS na pro-PO. Z tytułów krytycznych a świeckich trzyma się „Rzeczpospolita”. Ujawniła aferę hazardową i niewygodne dla prorosyjskiej polityki PO fakty ze śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej. Rząd chce za to rozbić redakcję. Orzeł Biały dla Adama Michnika ostatecznie zamyka aferę Rywina, a kawaler orderu knebluje krytyków wyrokami sądów, zamiast polemiki. Zaciska się pętla na gardłach dziennikarzy.

[srodtytul]Apel do rozsądku[/srodtytul]

„Mój podły zawód”, określił swą profesję Jarosław Kaczyński. Polityka każdej partii jest podła. Dziennikarstwo podłe być nie musi. Zostawmy sprzedawczykom pogoń za pieniędzmi, a głupkom za rozgłosem. Jeżeli nie będziemy kontrolować władzy, to Polska zwyrodnieje w republikę bananową nad Wisłą.

Mieliśmy poczucie bezpieczeństwa dzięki nierządowi I RP, który sąsiadom nie zagrażał, jak dzisiaj. II RP mieli bronić sojusznicy. Kończyło się to upadkiem. Musimy więc pilnować III RP, kiedy Niemcy dogadują się z Rosją, a USA wychodzą z Europy. Kraj pozostaje biedny, lecz aferzyści mają co ukraść. Polacy są kiepsko wykształceni, ale można bardziej nas ogłupić. Czwarta władza wzmocni Trzecią Rzeczpospolitą, tylko bądźmy stanowczy. Wolności słowa brońmy jak demokracji i niepodległości. To apel do dziennikarzy i uczciwszych polityków.

[i]Autor jest członkiem Zarządu Głównego SDP[/i]

Czystki personalne w mediach publicznych zagrażają demokracji. Za fasadą poprawnego ustroju rośnie oligarchia partyjno-biznesowa niekontrolowana skutecznie ani przez parlament, ani prasę i telewizję. Konstytucyjne zwierzchnictwo narodu nad aparatem państwa staje się pozorne. Wyrażamy wolę obywatelską w wyborach, ale cóż z tego, skoro jest zdeformowana, ponieważ obywatele są źle poinformowani?

W Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich jakiś czas temu odbyła się debata pt. „Czy Polska stanie się krajem bez opozycyjnego dziennikarstwa?”. Mówili: Witold Gadowski, usunięty dyrektor TVP 1. Jacek Karnowski, usunięty redaktor naczelny „Wiadomości” TVP 1. Paweł Lisicki, redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, rząd zamierza dopiero usunąć go ze stanowiska, aby zmienić skład redakcji i krytyczną linię gazety. Maciej Gdula z „Krytyki Politycznej” sceptycznej wobec rządu, lecz bezpiecznej, dopóki jest niszowa. Debatę prowadził Wiktor Świetlik.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?