Semka: Kościół ojca Wiśniewskiego?

Lubelski dominikanin proponuje debatę, ale z góry osądza tylko jedną stronę sporu. A kogo można zachęcić do podjęcia poważnej dyskusji, skoro z góry obsadza się go jako złego? – pyta publicysta „Rzeczpospolitej"

Publikacja: 20.12.2010 21:18

W osobie ojca Wiśniewskiego (z lewej) zwolennicy liberalizacji polskiego Kościoła zdobyli nowy efekt

W osobie ojca Wiśniewskiego (z lewej) zwolennicy liberalizacji polskiego Kościoła zdobyli nowy efektowny symbol swoich dążeń

Foto: Forum, Grzegorz Hawałej GH Grzegorz Hawałej

List ojca Ludwika Wiśniewskiego skierowany do nuncjusza apostolskiego zaczyna polaryzować hierarchię kościelną w Polsce. Wątpliwe jednak, by jego efektem mogła być dyskusja, która doprowadzi do poprawy kondycji polskiego Kościoła. Choćby dlatego, że lubelski dominikanin nie stara się ważyć racji, ale jedynie piętnuje jedną ze stron sporu.

[srodtytul]Zabrakło autorytetu [/srodtytul]

Nie oznacza to jednak, że pismo ojca Wiśniewskiego nie będzie miało żadnego znaczenia. Już dziś widać, że jest inaczej. „Listu ojca Wiśniewskiego nie można lekceważyć" – te słowa prymasa Józefa Kowalczyka padły w wywiadzie dla „Gazety Wyborczej" i można je odebrać jako decyzję o tym, iż podziały w episkopacie, wcześniej usuwane w cień, powinny zostać wystawione na widok publiczny. Owszem, abp Kowalczyk skrytykował pewne przerysowania zawarte w liście, ale ogólny ton wywiadu korespondował z tezami lubelskiego dominikanina. Podobnie zresztą jak wcześniejsze oceny wygłoszone przez lubelskiego metropolitę arcybiskupa Józefa Życińskiego.

Wywiad prymasa dla „Gazety" można ocenić jako rzucenie jawnego wyzwania tym hierarchom, którzy wcześniej ostro skrytykowali tezy ojca Wiśniewskiego – czyli arcybiskupowi Józefowi Michalikowi i biskupom Edwardowi Frankowskiemu oraz Adamowi Lepie. To coś nowego i niepokojącego. Przez

ostatnie dwie dekady bywały różnice zdań między biskupami liberalnymi a konserwatywnymi, ale nigdy nie demonstrowano ich na tak wysokim szczeblu – między prymasem Polski a przewodniczącym Konferencji Episkopatu. Przez lata zresztą łagodził je autorytet Jana Pawła II i prymasa Józefa Glempa.

Oczywiście funkcja prymasa nie znaczy już dziś tyle co jeszcze pięć lat temu, ale nie wolno zapominać, że obecny prymas jest byłym nuncjuszem apostolskim w Polsce.

$>

Pamiętajmy, że wydarzenia mijającego roku doprowadziły do głębokich podziałów w episkopacie. Biskupi w tym czasie niestety nie zdobyli się na szczerą dyskusję za zamkniętymi drzwiami oraz wypracowanie konsensusu, jak zasypywać podziały w Kościele. Zabrakło autorytetu ponad tymi podziałami, który doprowadziłby do twórczej rozmowy o poważnych sprawach.

[srodtytul]Prymas z „Wyborczej"[/srodtytul]

Dziś nowy prymas Kowalczyk w tak drażliwej kwestii zabiera głos na łamach „Gazety Wyborczej" i nie kryje, że jest stroną w sporze. Czyni to zresztą w odpowiedzi na krytykę listu ojca Wiśniewskiego, do której doszło na łamach „Naszego Dziennika". W ten sposób symbolem sporu – już nie tylko o Kościół (jak dotąd bywało), ale i sporu wewnątrz Kościoła – stają się te dwie silnie nacechowane ideologicznie gazety.

Jeśli „Gazeta Wyborcza", publikując list ojca Ludwika założyła, że wzmocni podziały w Kościele, to cel ten zrealizowała. Dziennik z ulicy Czerskiej już cytuje entuzjastyczne listy czytelników pod hasłem: „Marzy mi się Kościół ojca Wiśniewskiego".

To hasło usłyszymy w najbliższym czasie zapewne jeszcze nieraz. Po zakończonych niepowodzeniem próbach wylansowania na lidera wewnątrzkościelnych zmian ojca Stanisława Musiała i po porzuceniu sukni duchownej przez ojców Stanisława Obirka, Tadeusza Bartosia i Tomasza Węcławskiego zwolennicy liberalizacji polskiego Kościoła zdobyli nowy efektowny symbol swoich dążeń. Kapłana z ładnym opozycyjnym życiorysem, który w Kościele może odegrać rolę podobną do tej, jaką w polityce pełni Władysław Bartoszewski – szacownego, zasłużonego seniora z niewątpliwym autorytetem, który nagle decyduje się wejść w rolę wyrazistego zagończyka i uczestniczyć z ogniem w oczach w sporach po jednej ze stron.

Nie oznacza to, że list ojca Ludwika Wiśniewskiego nie wyrasta z realnych problemów wspólnoty katolickiej w Polsce. Tyle że podziały zarysowane przez lubelskiego dominikanina są jakby żywcem przepisane z „Gazety Wyborczej", głęboko upraszczające rzeczywistość. Pogląd, że Kościół dryfuje, że nie potrafi nawet podjąć dyskusji o nowych formach docierania do wiernych, to nie tylko opinia katolickich liberałów (jak chciałby o. Wiśniewski), ale też wielu środowisk o różnych wrażliwościach.

Zamiast dać zrównoważony opis słabości Kościoła, lubelski dominikanin woli wymieniać w liście plejadę dyżurnych wrogów zmian w Kościele: fundamentalistów, neopogan, antysemitów, wrogów Unii Europejskiej, ksenofobów, obrońców krzyża i oszczerców obrażających prezydenta Bronisława Komorowskiego.

[srodtytul] Obiekt troski[/srodtytul]

Zło i słabość Kościoła ojciec Wiśniewski widzi w jego upolitycznieniu, tyle że dostrzega je wyłącznie tam, gdzie pojawia się sympatia dla PiS i działalności Radia Maryja. O innej politycznej tendencji – objawiającej się czasem na poziomie pałaców arcybiskupich – czyli o sojuszu ołtarza z platformerskim tronem, od dominikanina nie dowiemy się niczego. Podobnie jak o innych skutkach polityzacji życia religijnego – choćby o tym, że przeniesienie sporu politycznego PO i PiS na grunt Kościoła spowodowało zmarginalizowanie z jednej strony takich środowisk jak katolicy otwarci związani z KIK i „Więzią", z drugiej zaś polityków odwołujących się do moralności katolickiej – takich jak Marek Jurek.

Te uproszczenia i jednostronność spojrzenia osłabiają znacząco siłę tez zawartych w liście ojca Ludwika Wiśniewskiego. Brzmią one jak rozwinięcie wypowiedzi biskupa Tadeusza Pieronka, który zauważał jedynie biskupów „zadymionych" Prawem i Sprawiedliwością, a nie dostrzegał ostentacyjnych uprzejmości kardynała Stanisława Dziwisza wobec Bronisława Komorowskiego podczas kampanii prezydenckiej.

Podobnie jednostronnie lubelski dominikanin widzi inne kłopoty Kościoła. Ojciec Ludwik wzywa do debat, ale już samo zakreślanie ich ram pokazuje, kto ma być obiektem troski, a kto sędzią. Wzywa na przykład do powołania wielu zespołów problemowych mających rozwiązywać owe problemy. Jakich zespołów? Jeden ma się zająć oceną Radia Maryja i telewizji Trwam. Kolejny – rozprawiać się z opiniami, że wchodząc do Unii Europejskiej, straciliśmy niepodległość. Następny zespół ma dyskutować o religii w szkołach, ale definiowany jest w taki sposób, że z góry widać, iż lubelski dominikanin uważa to za nieudany eksperyment.

Role w spektaklu planowanym przez ojca Wiśniewskiego są więc szczegółowo podzielone. A kogo można zachęcić do podjęcia poważnej dyskusji, skoro z góry obsadza się go jako złego?

[srodtytul]Wyrwać jak chwasty [/srodtytul]

Niekiedy zaś krytyka ojca Ludwika jest wewnętrznie sprzeczna. Bo zakonnik na przykład krytykuje zamiatanie pod dywan lustracji w Kościele. Ale równocześnie utrzymuje, że kontakty duchownych z SB wynikały jedynie z ich naiwności. Przypominają się płomienne wystąpienia ojca Wiśniewskiego, w których bronił ks. Michała Czajkowskiego i o. Konrada Hejmy przed lustracyjnymi zarzutami. Ówczesne wystąpienia lubelskiego dominikanina nie ułatwiały rozwikłania przeszłości obu duchownych.

Nie wiem, kto przekazał list ojca Wiśniewskiego do „Wyborczej". Sam autor pisma tego nie wyjaśnia, ale i też nie widzi żadnej niezręczności w tym, że „Gazeta" ujawniła jego pismo do nuncjusza apostolskiego. A trudno twierdzić, iż bez znaczenia jest to, że debatę na temat kondycji katolicyzmu wszczyna pismo, które na co dzień lansuje poglądy sprzeczne z nauczaniem Kościoła i sprzyja daleko idącej laicyzacji. Nie można w wiarygodny sposób oburzać się na wpływy, jakie ma w polskim Kościele Radio Maryja, piętnować wystąpienia hierarchów na łamach „Naszego Dziennika" („w którym roi się od oszczerstw") – a równocześnie przemilczać działania, jakie prowadzi wobec katolicyzmu pismo Adama Michnika. Jeśli ojciec Wiśniewski tego problemu nie zauważa, to nietrudno jego list odebrać jako element akcji mającej na celu dostosowanie Kościoła do kanonów politycznej poprawności.

Ten, kto chce polski Kościół naprawić, kto chce doprowadzić do mądrej debaty o jego sytuacji, musi przyjąć postawę szacunku także wobec racji, z którymi się nie zgadza. Tymczasem ojciec Ludwik Wiśniewski proponuje, aby tych, którzy działają mu na nerwy, wyrwać jak chwasty.

List ojca Ludwika Wiśniewskiego skierowany do nuncjusza apostolskiego zaczyna polaryzować hierarchię kościelną w Polsce. Wątpliwe jednak, by jego efektem mogła być dyskusja, która doprowadzi do poprawy kondycji polskiego Kościoła. Choćby dlatego, że lubelski dominikanin nie stara się ważyć racji, ale jedynie piętnuje jedną ze stron sporu.

[srodtytul]Zabrakło autorytetu [/srodtytul]

Pozostało jeszcze 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Rusłan Szoszyn: Umowa surowcowa Ukrainy z USA. Jak Zełenski chce udobruchać Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Fotka z Donaldem Trumpem – ostatnia szansa na podreperowanie wizerunku Karola Nawrockiego?
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Rosyjskie obozy koncentracyjne
Opinie polityczno - społeczne
Jędrzej Bielecki: Donald Trump, mistrz porażki
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie polityczno - społeczne
Marek Migalski: Źle o Nawrockim, dobrze o Hołowni, w ogóle o Mentzenie
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne