Kościół potrzebuje wolności i liberalizmu

Akceptacja różnorodności wynika z pokory, że ktoś inny, z odmiennym wyposażeniem kulturowym i intelektualnym, może prezentować stanowisko bliższe prawdzie niż nasze – pisze filozof

Publikacja: 29.12.2010 19:14

Cezary Kościelniak

Cezary Kościelniak

Foto: Fotorzepa, Danuta Matłoch Danuta Matłoch

Red

Artykuł abp. Józefa Michalika, odnosząc się do roli świeckich we współczesnym świecie, wywołuje ważną dyskusję o Kościele. Arcybiskup pośrednio przyznaje, że Kościół polski potrzebuje zmian, musi odnaleźć swoją tożsamość w szybko zmieniających się realiach. Jednocześnie jego diagnoza jest kontrowersyjna, wyraża nieufność wobec współczesności, promuje jeden model obecności chrześcijan w świecie. Przemilcza natomiast kluczową dla zmian w Kościele sprawę reform wewnętrznych, bez których nie wyjdzie on z kryzysu. Światoobraz zarysowany przez abp. Michalika oparty jest na resentymencie do współczesności.

Najdoskonalszym ze światów jest ten utracony, zdominowany przez katolicyzm, a innego nie możemy afirmować – zdaje się brzmieć puenta wywodu autora. Z diagnozy arcybiskupa wynika, że niebezpieczeństwo dla Kościoła czai się w liberalnym państwie i moralności. Tymczasem to liberalizm – wywołany przez autora w krytycznym cytacie z kard. Ryłki – pozwolił zbudować system tolerancji religijnej, o jakiej nie mogli marzyć politycy i przywódcy Kościołów w przeszłości. Pomimo wszystkich problemów związanych z tolerancją, ujawniających się raz po raz w aktach agresji wobec wierzących, kłopotach współżycia wyznawców różnych religii czy ostrych debatach ideowych, trzeba przyznać, że tylko w państwach liberalnych i demokratycznych nie wyklucza się żadnej z religii i daje jej względną ochronę. Wierzący w Europie znajdują się w sytuacji luksusowej. Katolicy w Iraku marzyliby o „wyrugowaniu chrześcijan”, na jakie narzeka się w świecie liberalnym. Trudność bycia chrześcijaninem w Europie jest taka sama jak bycie wyznawcą judaizmu czy buddyzmu, każdy może wyznawać swoją religię bez chowania się do podziemia. Oczywiście pojawiają się kwestie sporne, np. zakaz budowy meczetów w Szwajcarii, jakkolwiek nie oznacza to delegalizacji islamu w tym kraju.

[srodtytul]Otwarcie na innych[/srodtytul]

Abp Michalik odsłonił w swoim tekście „Augustyńskie ukąszenie” charakterystyczne dla większości polskich biskupów nadzieje na odbudowę Civitas Dei, w którym sfera operacji politycznych będzie świecka, natomiast kluczowe cele społeczne i moralne pozostaną już ściśle katolickie. Jednakże nie da się już odbudować świata na marzeniach św. Augustyna. Kościół może poszukiwać tylko konsensusu w wielości ideowej i kulturowej.

Problemem syndromu ukąszenia augustyńskiego jest ignorowanie faktu zmiany społecznej, odrzucenie różnorodności ideowej również wśród chrześcijan. Kilka tygodni temu miałem okazję odwiedzić Papieski Instytut Wschodni w Rzymie i rozmawiać przy kolacji z teologami z Europy i bliskiego Wschodu. Co ciekawe, jedyność prawdy zachodniej teologii nie jest w tym środowisku tak oczywista. Teologowie katoliccy z Instytutu Wschodniego przyznają, że wiele źródeł chrześcijańskiej tradycji znajduje się na Wschodzie, co pozwala im traktować spuściznę teologiczną Kościołów wschodnich z takim samym uznaniem prawdy. Trudno zatem utrzymywać, że prawda jest tylko w Kościele katolickim, nawet, a może przede wszystkim, w sensie teologicznym. Odejście od jednej koncepcji prawdy nie jest zatem tchórzostwem, ale aktem refleksji nad tym, co mówią i praktykują inni ludzie, z którymi przyszło nam żyć.

Akceptacja różnorodności wynika z pokory, że ktoś inny, z odmiennym wyposażeniem kulturowym i intelektualnym, może prezentować stanowisko bliższe prawdzie niż nasze. Warto pamiętać o sprawie Galileusza, zrehabilitowanego przez Kościół dopiero po kilku wiekach. Powinna ona pozostawiać poczucie pokory i otwarcia wobec odmiennych racji.

[wyimek]Księża, obawiając się władzy biskupiej, nie podejmują ryzykownych działań, a w kuluarach wyrażają bardzo krytyczne opinie pod adresem instytucji i przełożonych.[/wyimek]

Wreszcie uznanie różnorodności przekłada się na stabilność polityczną, o czym Kościół często zapomina. Teologowie często powtarzają błędną genezę świeckiego państwa, a pod tym błędem podpisuje się również abp Michalik, pisząc, że „świeckość państwa ma swe korzenie w chrześcijaństwie”. Nowożytne instytucje państwa powstały właśnie w wyniku rozdziału od władzy kościelnej, podobnie oświeceniowe doktryny i prawa obywatelskie były wynikiem odrzucenia teocentrycznego obrazu świata. Jednym z przykładów takiej teorii jest umowa społeczna Jana Jakuba Rousseau, który teologiczną genezę stosunków społecznych i antropologię chrześcijańską zastępuje porządkiem konsensualnym gwarantującym równowagę w realizacji potrzeb społecznych. Zbudowało to podstawy nowoczesnej demokracji, ale i filozoficznych sporów z Kościołem, doskonale opisuje to Bronisław Baczko w książce „Samotność i wspólnota”.

Kościół w końcu zaakceptował ten rozdział i znalazł w nim swoje miejsce, skądinąd całkiem dobre. Nowoczesne państwo, w tym i wolność, jaką dziś znamy, powstały z napięcia między chrześcijaństwem a jego krytykami, które okazało się korzystne dla obu stron. Wbrew obawom abp Michalika, cieszymy się realną wolnością, czego dowodem jest istnienie różnych mediów katolickich, od Radia Maryja do „Tygodnika Powszechnego”. Religia pojawia się w mediach we wszystkich możliwych kontekstach ideowych, od „Rozmów niedokończonych” w wymienionej rozgłośni, po „Lekcję religii” w TOK FM. Czy można sobie wyobrazić większą przestrzeń wolności?

[srodtytul]Marginalizacja nieposłusznych[/srodtytul]

Kościół w Polsce powinien zwrócić uwagę na własne problemy z wolnością. Czy dopuszcza krytyczne myślenie i opinie, czy stwarza atmosferę do nieskrępowanej, twórczej dyskusji? Czy liberałowie i zwolennicy zmian w Kościele mają w nim taką samą przestrzeń do debaty jak konserwatyści? Czy w dzisiejszym Kościele znalazłoby się miejsce np. dla Stefana Kisielewskiego? Pamiętamy, jak w latach 90. Kościół zmarginalizował Józefa Tischnera. Krytycznie myślący często nazywani są nieposłusznymi, niewiernymi, błądzącymi, rzadko mają szansę pięknie się różnić, nie przeczytamy też ich opinii w prasie katolickiej. Wreszcie, czy duchowni mają swobodę w wyrażaniu poglądów w polskim Kościele? Te bardzo ważne problemy zostały w tekście abp. Michalika przemilczane, tymczasem nawoływanie chrześcijan do obrony wolności wiary będzie wiarygodne tylko wtedy, gdy Kościół sam poszerzy przestrzeń wolności wewnątrz swojej instytucji. Trzeba porzucić koncepcję Kościoła kard. Stefana Wyszyńskiego, dla którego wszelka debata wewnętrzna była osłabieniem instytucji. Ta postawa sprzed kilkudziesięciu lat obecna jest w umysłach wielu polskich biskupów. Rolą świeckich jest na razie obrona wyprodukowanych poglądów i podjętych przez hierarchów decyzji, oni sami natomiast mają pozostać poza sferą decyzyjną, w przestrzeni doradczej. Nie jest to kwestia polityki lokalnych diecezji, ale funkcjonowania całego Kościoła.

Czy taka ograniczona rola świeckich może być skuteczna? Niedawno brałem udział w dyskusji z Haliną Bortnowską w Centrum Łowicka, która powiedziała, że nie widzi sensu udziału w synodach diecezjalnych, gdyż pozostają one fasadą. Konkluzja Haliny Bortnowskiej nie dziwi, gdyż mało kto liczy się ze zdaniem doradczym. Dlatego zmiany powinny polegać na podzieleniu się hierarchów ze świeckimi kompetencjami decyzyjnymi, w tym także w sprawach doktrynalnych i personalnych. Świeccy nie tylko powinni mieć wpływ na wybór lokalnych biskupów, ale także być dopuszczani do kolegium kardynalskiego – co byłoby zmianą kluczową. W Kościele istnieje możliwość nominacji kardynalskich dla świeckich, w XX wieku tytuł taki miał otrzymać filozof Jacques Maritain, który zrezygnował z tego przywileju. Taka zmiana wprowadziłaby nową siłę do kolegium kardynalskiego, realnie zdemokratyzowałaby Kościół i dała świeckim poczucie wpływu na losy Kościoła. Upodmiotowienie procesu decyzyjnego w Kościele pozwoli osiągnąć transparentność i sprawność instytucji kościelnych, której brak jest dziś bardzo krytykowany. Inaczej Kościołowi pozostanie jedynie kontemplacja i modlitwa.

[srodtytul]Nadzieja na zmiany[/srodtytul]

Zmiana status quo nie leży jednak w interesie biskupów. Dopuszczenie świeckich spowodowałoby decentralizację i ograniczyłoby ich kontrolę jedynie do kwestii sakramentalnych. Do opisu polskiego Kościoła można użyć filozofii panoptycznej Michela Foucaulta. W książce „Nadzorować i karać” opisuje on władzę jako niewidzialną i wszechwiedzącą instytucję, dysponującą różnymi środkami nacisku. To ukryta i niewidoczna kontrola i dyscyplina doprowadziła Kościół polski do zamknięcia. [wyimek]Wierzący w Europie znajdują się w sytuacji luksusowej. Katolicy w Iraku marzyliby o „wyrugowaniu chrześcijan”, na jakie narzeka się w świecie liberalnym[/wyimek] Księża, obawiając się władzy biskupiej, nie podejmują ryzykownych działań, a w kuluarach wyrażają bardzo krytyczne opinie pod adresem instytucji i przełożonych. Jak działa ten mechanizm, widać choćby w sprawie listu o. Ludwika Wiśniewskiego, który odsłonił problem braku otwartej debaty w Kościele oraz paraliżujący strach przed stawianiem trudnych pytań. Odbija się to również w innych sferach, widać to choćby w będącej w zapaści sztuce sakralnej i kryzysie estetycznym Kościoła, co mogliśmy obserwować przy okazji losów konkursu na Świątynię Opatrzności Bożej. W polskim Kościele nie ma teraz miejsca dla ludzi twórczych, dla których atmosfera braku swobody i karcącej dyscypliny jest nie do zniesienia. Demokratyzacja i oddech luzu pozwoliłyby wyzwolić potencjał wielu wiernych, którzy dzisiaj nie mają możliwości rozwoju swoich talentów.

Abp Michalik kończy swój tekst bożonarodzeniowym odniesieniem do Świętej Rodziny. Do jego symbolicznego opisu można by dodać, że św. Józef i Maria zajmowali się sprawami Jezusa, nie zostali z tego wykluczeni, choć byli świeckimi, a Bóg-człowiek poddał się ich trosce. Niech ta metafora wyrazi nadzieję na zmiany.

[i]Autor jest filozofem i etykiem, adiunktem na UAM w Poznaniu, wykładowcą w Collegium Civitas [/i]

Artykuł abp. Józefa Michalika, odnosząc się do roli świeckich we współczesnym świecie, wywołuje ważną dyskusję o Kościele. Arcybiskup pośrednio przyznaje, że Kościół polski potrzebuje zmian, musi odnaleźć swoją tożsamość w szybko zmieniających się realiach. Jednocześnie jego diagnoza jest kontrowersyjna, wyraża nieufność wobec współczesności, promuje jeden model obecności chrześcijan w świecie. Przemilcza natomiast kluczową dla zmian w Kościele sprawę reform wewnętrznych, bez których nie wyjdzie on z kryzysu. Światoobraz zarysowany przez abp. Michalika oparty jest na resentymencie do współczesności.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?