Zdecydowana większość osób – w tym publicystów i historyków – wypowiadających się dotychczas publicznie na temat nowej książki Jana Grossa i Ireny Grudzińskiej-Gross miała nade mną tę przewagę, że nie znała jej pełnego, ostatecznego tekstu. Nie musiała zatem miarkować swego oburzenia takimi drobiazgami jak rzetelność wobec krytykowanych przez siebie autorów: oceniając treść książki na podstawie przypuszczeń, pogłosek i dedukcji z poprzednich publikacji Jana Tomasza Grossa, mogła swobodnie dać wyraz swemu wzburzeniu, patriotycznie motywowanemu zgorszeniu i szczerej trosce o standardy naukowe, tak radykalnie naruszone przez nieznaną im jeszcze książkę.
Pozbawiony dobrodziejstwa owej zasłony niewiedzy nie jestem w stanie – nawet gdybym z jakichś powodów bardzo chciał – przyłączyć się do tego chóru oburzenia. Przyczyny mojego zdania odmiennego wobec powszechnej już krytyki "Złotych żniw" ujmę w trzy myśli dotyczące zarówno samej pracy Grossów, jak i dotychczasowej reakcji na niewydaną jeszcze książkę.
Grossowie, wprowadzając częściowo czytelnika w błąd, sugerują kilkoma zabiegami retorycznymi, że osnową faktograficzną książki jest owa upiorna "gorączka złota" polegająca na przeczesywaniu gruntów w dawnych obozach zagłady dla wyszukiwania cennego kruszcu w zwłokach Żydów. Owe zabiegi autorów to oczywiście przede wszystkim sam tytuł, dalej: słynna już fotografia kopaczy w towarzystwie kilku milicjantów, przejmujący opis interpretacyjny tego zdjęcia w pierwszym rozdziale ("Co widzimy na zdjęciu") i spora część samej książki poświęcona tym właśnie wydarzeniom, skądinąd dobrze już opisanym w polskiej historiografii tego okresu.
Zanim powiem, dlaczego ten trop jest mylący, muszę złożyć pewną deklarację, która niektórym wyda się szokująca. Otóż bez względu na obrzydliwość tego procederu nie jestem w stanie wykrzesać z siebie silnego potępienia moralnego dla ludzi wygrzebujących z ludzkich zwłok kawałki złota czy czegokolwiek innego. W każdym razie nie mogę wykrzesać potępienia moralnego o natężeniu choćby z grubsza zbliżającym się do potępienia ludzi mordujących uciekinierów z zagłady zgotowanej im przez Niemców lub wydających ich w ręce oprawców.
Wiem: jedno z największych tabu naszej kultury i cywilizacji dotyczy ludzkich zwłok. Ich poszanowanie jest nakazem uniwersalnym i absolutnym. Wiem: "hiena cmentarna" to jedno z najbardziej pogardliwych określeń w naszym słowniku opisującym moralne błoto. Wiem: ludzie rozgrzebujący ziemię dla wyrywania zębów ze znalezionych resztek ludzkich bliżsi są – w normalnym krajobrazie etycznym – zwierzętom niż ludziom.