Kukła, którą związkowcy „Solidarności", nauczyciele polskich szkół, nieśli na manifestacji kilka dni temu, hańbi polską oświatę. Kukła przedstawiająca minister edukacji narodowej z jednej strony niosła tabliczkę z napisem: „Pierwsza wiedźma RP na stos", z drugiej: „Hall na pal".
Retoryka wieców
Z jednej strony – zabić, z drugiej – zabić. Wstrząsające wezwanie, zwłaszcza w wykonaniu ludzi wychowujących przyszłe pokolenia Polaków. Koleżanki i koledzy, nie powinniśmy milczeć, powinniśmy wymusić na władzach „Solidarności" przeprosiny, bez względu na to, co myślimy o kolejnej fali reform w polskiej oświacie, i bez względu na to, co myślimy o Katarzynie Hall. Żadna władza nie doprowadzi do degradacji zawodu nauczyciela tak szybko, jak nauczyciele odpowiedzialni za wzywanie do zabójstwa przeciwnika politycznego.
Nie jestem przeciwnikiem barwnych przenośni (chcę wierzyć, że związkowcy z „Solidarności" posłużyć się chcieli przenośnią). W języku politycznych starć, a już zwłaszcza debaty prowadzonej podczas wieców i marszów dozwolone jest więcej niż podczas merytorycznych narad. Manifestacje z zasady mają za zadanie pokazać światu nagromadzone w uczestnikach emocje. Kiedy manifestanci ryczą w Polsce „złodzieje" pod adresem posłów, ministrów, samorządowców – nie razi mnie to. Rozumiem, że nie chodzi o prawdziwą kradzież, lecz o poczucie krzywdy etc.
Podobnie kukły, happeningi, karykatury i wierszyki (niepokonany chyba po dziś dzień lapidarny „Buzek Łobuzek"!) mają swoje miejsce w demokratycznej grze. Mogą hutnicy i górnicy, mogą i nauczyciele. Z ogromną przykrością powitałbym jednak fakt, że górnicy i hutnicy nie zauważyli, że coś się w ostatnich 12 miesiącach stało, co ogranicza możliwość happeningowego wezwania do wykończenia przeciwnika. Takie apele nabrały złowróżbnej treści. Wstrząsnęło mną to, że działacze nauczycielskiego związku zawodowego – i to o takiej tradycji! – właśnie niczego nie zauważyli i jak bezmyślne barany oklaskują ohydne apele: „Hall na pal"... Boże święty, biada edukacji narodowej.
Manifestacja związkowców odbyła się trzy dni przed rocznicą katastrofy smoleńskiej. Ktoś, kto mówił przed tą katastrofą o „dożynaniu watah", niesmacznie przesadzał. Ktoś, kto powiedziałby o dożynaniu watah po tej katastrofie, dałby wyraz brakowi taktu w kompromitującym już wymiarze.