Szefowa dyplomacji UE: kobiety i demokracja

Catherine Ashton Działaczki w Egipcie, Tunezji czy Afganistanie wiedzą, z jakimi trudnościami muszą mierzyć się kobiety w staraniach o otwarte społeczeństwo, w którym wszystkich traktuje się z szacunkiem – zauważa szefowa unijnej dyplomacji

Publikacja: 20.04.2011 00:44

Szefowa dyplomacji UE: kobiety i demokracja

Foto: AP

Red

Na twarzy kobiety na placu Tahrir malował się niepokój. – Kiedy się domagaliśmy, by Mubarak odszedł, mężczyźni chcieli, abym tu była – powiedziała mi podczas mojej wizyty w Kairze w ubiegłym miesiącu – ale teraz, kiedy odszedł, chcą, abym siedziała w domu.

Kobiety należą do najodważniejszych osób w państwach walczących o demokratyczną przyszłość. Są lekarzami i prawnikami, pisarzami i obrończyniami praw człowieka. Chcą takiej demokracji, w której będą mogły odgrywać równie ważną rolę jak mężczyźni. Jednak pojawiają się niepokojące sygnały, że prawo do tego nie zostanie im przyznane.

Marnotrawstwo talentów

Zostawmy na chwilę na boku zasady moralne. Powrócę do nich później. Zwróćmy uwagę na ogromne marnotrawstwo talentów, jakie przyniósłby sprzeciw wobec likwidacji nierówności i seksizmu. Spójrzmy na przykład na Monę Seif, jedną z aktywnych uczestniczek protestów na placu Tahrir. Dorastała, znając swego ojca, prawnika broniącego praw człowieka, tylko z wizyt w więzieniu, gdzie był przetrzymywany i często torturowany. W jednym z wywiadów powiedziała: "Nawet przy organizowaniu demonstracji 25 stycznia, na samym początku, to od mojej przyjaciółki dowiedziałam się wszystkich szczegółów. Organizowanie dystrybucji żywności, zbiórka pieniędzy, załatwianie koców, kobiety organizujące scenę, z której zapowiadaliśmy i organizowaliśmy różne rzeczy, pomoc medyczna na miejscu, gdzie strzelano do ludzi i gdzie byli ranni – przy tym wszystkim były kobiety i dziewczęta".

Zdrowy rozsądek i chęć wykorzystania zdolności wszystkich Egipcjan sugerowałyby, że Mona oraz jej przyjaciółki i znajome powinny mieć takie same szanse jak każdy mężczyzna, by odgrywać wiodącą rolę w nowej demokracji, którą wszyscy chcielibyśmy ujrzeć. Ale istnieją obawy – na co wskazują przedstawiciele Human Rights Watch i innych organizacji – że za mało się robi, aby zakończyć dyskryminację kobiet, która charakteryzowała przeszłość Egiptu.

Poprawki do konstytucji, zaakceptowane w referendum 19 marca, zwiększają szanse na wprowadzenie demokracji w tym kraju. Mam nadzieję, że brak jakiegokolwiek odniesienia do równości kobiet był przeoczeniem, a nie sygnałem, że niektóre ze złych praktyk przeszłości nadal się utrzymają.

W Afganistanie sytuacja jest jeszcze bardziej napięta. Upadek talibów w 2001 roku przyniósł nadzieję milionom kobiet. Mogły znów chodzić do szkoły, starać się o pracę na wyższych stanowiskach i kandydować do parlamentu. Ale postępy są powolne i często pojawiają się przeszkody. Dziesięć lat później tylko 12 proc. afgańskich kobiet umie czytać i pisać.

Formalnie kobiety mają takie same prawa jak mężczyźni. I niektóre z nich odgrywają istotną rolę. Wśród godnych podziwu kobiet, które spotkałam w ubiegłym roku, była generał brygady Szafika Kurajszi. Jest dyrektorem ds. praw kobiet i mężczyzn, praw człowieka i praw dziecka w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Wie, jak wiele jeszcze trzeba zrobić, aby zlikwidować kulturę zbudowaną na wyższości mężczyzn. W rzeczywistości kobiety pracujące dla afgańskiego rządu, dla zagranicznych firm lub nawet w lokalnych szkołach często stanowią cel dla rebeliantów. Te, które mają szczęście, dostają jedynie list z ostrzeżeniem, że jeśli porzucą pracę, ujdą z życiem. Te, którym szczęście nie dopisze, zostają zastrzelone.

Warto wspomnieć też o Radhii Nasraoui i Sanie Ben Achour, dwóch odważnych obrończyniach praw człowieka, które spotkałam w Tunezji kilka tygodni temu. One też wiedzą, z jakimi trudnościami muszą mierzyć się kobiety w regionie na drodze do demokracji i w staraniach o otwarte społeczeństwo, w którym wszystkich traktuje się z szacunkiem. Już można zauważyć, że wysiłki podobnych im kobiet przyniosły sukces: tunezyjska komisja wyborcza zdecydowała, że listy wyborcze wszystkich partii powinny zawierać równą liczbę kandydujących mężczyzn i kobiet. To dramatyczne zwycięstwo na rzecz równości, które może zawstydzać wiele zdominowanych przez mężczyzn parlamentów.

Mocne fundamenty

Jednym z celów Unii Europejskiej, kiedy pomaga innym krajom położyć mocne fundamenty pod demokrację – fundamenty, który przetrwają i nie skruszeją w nadchodzących latach – jest pomoc wielu kobietom, z którymi się spotkałam, w zrealizowaniu ambicji zbudowania społeczeństwa, w którym nie ma miejsca na jakąkolwiek dyskryminację.

Mamy odpowiednią wiedzę i wraz z innymi państwami zasoby potrzebne, aby spowodować zmiany – od przygotowywania przepisów antydyskryminacyjnych po kształcenie wielu kolejnych kobiet, by mogły zostać sędziami, urzędnikami i politykami.

Mam zamiar stosować te same standardy wobec Libii, kiedy zakończy się obecny konflikt. Także tam wiele wyjątkowych kobiet wysunęło się na pierwszy plan. Jedną z nich jest Salwa Bugaighis, prawniczka, która przewodziła strajkowi okupacyjnemu w biurze prokuratora generalnego w Bengazi. Strajk ten doprowadził do przekształcenia początkowych demonstracji przeciw Muammarowi Kaddafiemu w powstanie, w wyniku którego libijski dyktator stracił panowanie nad drugim co do wielkości miastem kraju.

Z czysto praktycznego punktu widzenia byłoby szaleństwem, gdyby nowa demokracja odrzuciła umiejętności przywódcze wielu kobiet, które były tak aktywne we wprowadzaniu swoich państw na drogę do wolności. Ale są też jeszcze ważniejsze względy. Dyskryminacja – czy to ze względu na płeć, rasę, religię czy orientację seksualną – sprawia, że społeczeństwo, w którym się szerzy, staje się coraz bardziej małoduszne, podzielone i zacofane. Prawdziwa demokracja potrzebuje nie tylko wolnych partii politycznych i wolnych wyborów. Wymaga także wielkoduszności i gotowości do postrzegania innych jako nam zasadniczo równych.

Moje obawy dotyczą zatem nie tylko, i nawet nie przede wszystkim, kwestii płci. W wielu krajach, kiedy stary porządek został już obalony, walka o prawa kobiet przekształca się w kluczową rywalizację między uprzedzeniami a demokracją. Rozpowszechnione uprzedzenia są barierą dla prawdziwej demokracji. Jednym z wielkich wyzwań, z jakimi będzie się zmagać Unia Europejska w nadchodzących latach, jest pomóc demokracji zatriumfować.

Autorka jest wysokim przedstawicielem Unii Europejskiej ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej i Bezpieczeństwa

Na twarzy kobiety na placu Tahrir malował się niepokój. – Kiedy się domagaliśmy, by Mubarak odszedł, mężczyźni chcieli, abym tu była – powiedziała mi podczas mojej wizyty w Kairze w ubiegłym miesiącu – ale teraz, kiedy odszedł, chcą, abym siedziała w domu.

Kobiety należą do najodważniejszych osób w państwach walczących o demokratyczną przyszłość. Są lekarzami i prawnikami, pisarzami i obrończyniami praw człowieka. Chcą takiej demokracji, w której będą mogły odgrywać równie ważną rolę jak mężczyźni. Jednak pojawiają się niepokojące sygnały, że prawo do tego nie zostanie im przyznane.

Pozostało 89% artykułu
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska