Po raz kolejny sąd pierwszej instancji uniewinnił byłego ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka oskarżonego o przyczynienie się do śmierci dziewięciu górników z kopalni Wujek. W ocenie sędziów Sądu Okręgowego w Warszawie prokuraturze nie udało się udowodnić związku jego działań w czasie wprowadzania stanu wojennego ze śmiercią górników. Aby stwierdzić, czy tak w rzeczywistości było, trzeba się dokładniej przyjrzeć wydarzeniom z 13 – 16 grudnia 1981 r. związanym z tą sprawą.
Spotkanie z dyrektoriatem
W nocy z 12 na 13 grudnia zebrała się Rada Państwa, która zaklepała przedstawione przez wojskowych prawodawstwo, z dekretem o stanie wojennym na czele. Znalazł się w nim m.in. art. 26, który brzmiał:
„Użycie broni palnej przez oddziały i pododdziały zwarte następuje na podstawie decyzji ministra spraw wewnętrznych, a w odniesieniu do sił zbrojnych na podstawie decyzji ministra obrony narodowej. Podjęcie tych decyzji wymaga uprzedniego uzyskania zgody przewodniczącego Komitetu Obrony Kraju". Jednocześnie „w przypadkach, w których wszelka zwłoka groziłaby bezpośrednim niebezpieczeństwem dla życia lub zdrowia ludzi albo mienia społecznego w znacznych rozmiarach", dopuszczono możliwość podjęcia takiej decyzji przez dowódcę oddziału (pododdziału).
Jako jeden z pierwszych z prawodawstwem stanu wojennego zapoznał się prymas Polski Józef Glemp. Przekazał on dekret o stanie wojennym prawnikom związanym z episkopatem. Ci zwrócili uwagę na dwie kwestie: uregulowania pozwalające władzom na ingerencję w działalność Kościoła, co de facto oznaczało powrót do praktyk z okresu stalinowskiego, oraz bardzo niską delegację odnośnie do użycia broni, co z kolei zwiększało niebezpieczeństwo rozlewu krwi.
Jak wynika z relacji Andrzeja Stelmachowskiego, delegacja kościelna (oprócz niego znaleźli się w niej również biskup Bronisław Dąbrowski oraz ksiądz Alojzy Orszulik) jeszcze 13 grudnia spotkała się z reprezentującym władze Kazimierzem Barcikowskim, członkiem Biura Politycznego Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i Rady Państwa oraz sekretarzem KC PZPR, a co najważniejsze – członkiem tzw. dyrektoriatu, nieformalnego grona, które po wprowadzeniu stanu wojennego podejmowało najważniejsze decyzje.