Ameryka zamknie więzienie w Guantanamo" – obiecywał Barack Obama tłumom wiwatującym na jego cześć podczas swej pierwszej wizyty w Europie. Dwa lata później więzienie wciąż istnieje. „Zakończę wojnę w Iraku w 2009 roku" – przyrzekał Obama Amerykanom w przedwyborczej debacie. Jest rok 2011. Wojska do domu nie wróciły.
Ale tłumy lubią zgrabne jednozdaniówki i składają dłonie do oklasków, a właśnie poklask i aprobatę amerykański prezydent lubi najbardziej. Obama chce być lubiany. Chce być cool. Wrzucać piłkę do kosza z sześciu metrów bez pudła. Albo jak rok temu – bejsbolówka i rundka golfa. Co z tego, że w tym czasie Polska żegnała swego prezydenta? Co z tego, że w 2009 roku polscy politycy dowiadywali się, że Obama rezygnuje z tarczy rakietowej z ekranów telewizorów?
Ameryka traktowała nas nonszalancko od czasów Pułaskiego, który żalił się w listach do Kongresu w 1779 roku, że ten „paradował go przed sądem jak przestępcę", bo nie sumowały się rachunki za stworzenie pierwszej kawalerii tego kraju. Ale tej części historii Ameryki Obama nie zna, a Polacy nie pamiętają.
Fikołki Spidermana
Ale Obama potrafi być wrażliwy. Przez pierwsze cztery miesiące swojego urzędowania prezydent największej potęgi świata przepraszał dziesięć razy. W Strasburgu przepraszał Europę za „amerykańską arogancję", Francuzów – za Guantanamo, Turków – za torturowanie więźniów, muzułmanów – za amerykański kolonializm. Tych ostatnich przeprosił w pierwszym – po uzyskaniu prezydentury – telewizyjnym wywiadzie, którego nie udzielił rodzimej telewizji, lecz arabskiej stacji al Arabija.
Świat po raz pierwszy oglądał też nieprotokolarnie głębokie pokłony amerykańskiego prezydenta przed cesarzem Japonii i królem Arabii Saudyjskiej. Za to największemu sprzymierzeńcowi Stanów Zjednoczonych, Brytyjczykom, Obama zwrócił popiersie Churchilla, symbol transatlantyckiej solidarności Europy i Ameryki, wywołując dyplomatyczną konsternację. Za co? Za to, że Churchill w 1952 roku złamał rebelię Kenijczyków przeciwko brytyjskim rządom kolonialnym, wtrącając dziadka Obamy, Husseina Onyango Obamę, do więzienia? E, tam...