Unia Europejska pójdzie na dno razem z euro – mówi "Rzeczpospolitej" Marine Le Pen, przywódczyni francuskiego Frontu Narodowego.
Gwałtowne burze, które przeszły w tym tygodniu nad stolicą Francji, podtopiły siedzibę Frontu Narodowego w podparyskim Nanterre. Ale Marine Le Pen macha na to ręką: według niej Francji i całej Europie grożą dużo poważniejsze nieszczęścia niż kilka zalanych garaży. Europejczycy powinni się obudzić, bo Stary Kontynent stoi w obliczu gospodarczej katastrofy i społecznego rozkładu. A zgnilizna moralna sięga już szczytów władzy.
System, czyli układ
Marine Le Pen roztacza ponurą wizję zbliżającego się Potopu (przez duże P) głosem silnym, nieco zachrypniętym, mocno gestykulując i co chwilę poprawiając opadającą na czoło grzywę blond włosów. Umiejętnie stosuje pauzy, stawia pytania retoryczne, celowo powtarza niektóre tezy. Przesuwa wzrokiem po wszystkich uczestnikach spotkania, nawiązuje kontakt, uśmiecha się serdecznie. Ma doświadczenie adwokackie, co widać i słychać podczas jej publicznych występów.
Postępuje ściśle według podręcznika politycznego marketingu. Jest perfekcyjna. Jest ludowym trybunem, tak jak jej ojciec. To nieważne, że zdarza jej się zaplątać we własnych argumentach, że przeczy sama sobie, że unika odpowiedzi, gdy trafia na niewygodny temat, że niekiedy opowiada wręcz rzeczy niestworzone. – Dlaczego nie mielibyśmy wprowadzić kontroli na granicy francusko-niemieckiej? Jeżeli moja partia domaga się likwidacji strefy Schengen, to musimy być konsekwentni – tłumaczy Marine Le Pen. – Wyjdziemy z NATO i nawiążemy bliższe stosunki z Rosją – obiecuje. – Międzynarodowy Fundusz Walutowy? Powinien zostać zlikwidowany. Amerykanie chcą tam wstawić Christine Lagarde tylko po to, żeby broniła ich interesów.
To, co w Polsce zwykło się nazywać "układem", przywódczyni FN nazywa "systemem". To "system" jest przerażony perspektywą jej zwycięstwa w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, to "system" stara się ją demonizować. – Mainstreamowe media nie oceniają mnie po tym, co mówię, ale po tym, czego nie mówię. Piszą: "O, Marine Le Pen nie powiedziała tego i tego, a więc na pewno myśli to i to". To już nawet nie jest orwellowska Policja Myśli. To Policja Podświadomości!