Bronisław Misztal: Polaryzacja między PO i PiS

Wielu mieszkańców Polski w ogóle nie styka się z ludźmi o poglądach odmiennych od własnych. Przez to popadają w mniemanie, iż ich własne opinie są jedynie słuszne — pisze socjolog polityki

Aktualizacja: 14.06.2011 23:06 Publikacja: 14.06.2011 18:50

Bronisław Misztal

Bronisław Misztal

Foto: Fotorzepa, Dominik Pisarek Dominik Pisarek

Red

Polska staje się coraz bardziej spolaryzowana. Oznacza to, że społeczeństwo jest podzielone na dwie wielkie grupy, być może w przybliżeniu równej wielkości, może nieznacznie się różniące. Między nimi istnieje przepaść. Polaryzacja polityczna nie jest mierzona wielkością grup, które wpisują się w odmienny sposób postrzegania świata, ale raczej jest mierzona poprzez głębokość rowu, jaki je oddziela. Gdy ta przepaść-zarówno konceptualna (a więc odnosząca się do pojęć, jakich używa każde wielkie ugrupowanie), jak i normatywna (odnosząca się do wartości, jakie leżą u podstaw dominujących postaw) - staje się nie do pokonania i nie do zasypania społeczeństwo rozjeżdża się jak dwie kry lodowe, z których każda dryfuje w kierunku przeciwnym.

Dwa artykuły, zamieszczone w Rzeczpospolitej w ostatnim czasie (Janusz Czapiński, „Państwo z karabinem na plecach" z dn. 14.04. 2011 oraz Andrzej Zybertowicz, „Dwie wrażliwości, Dwie Polski" z tego samego dnia) pokazują jak głęboki jest rozziew pomiędzy stanowiskami dwóch wybitnych publicznych intelektualistów: jednego kojarzonego z opcją Platformy Obywatelskiej a drugiego-z opcją PiS. Obrazuje ona rozziew pojęciowy jaki dzisiaj charakteryzuje Polskę. Polemika Piotra Zaremby z Wojciechem Sadurskim obrazuje rozziew wartości. Pojęcia pozwalają nam na zbudowanie mapy terenu, po którym się poruszamy. Wartości ukierunkowują nasze drogi. Występowanie obu zjawisk naraz nazwę tu polaryzacją progresywną. Takie zjawisko powoduje konflikt, który z reguły jest trudny do rozwiązania. W przededniu wyborów parlamentarnych pora zdać sobie sprawę z tego, że Polska, pęknięta jak kra lodowa, gotuje się od głębokiego konfliktu.

Istnienie konfliktu nie jest samo w sobie groźne dla społeczeństwa. Od z górą sześćdziesięciu lat zróżnicowanie interesów, a zatem i polaryzacja uważane są za nieodłączny element demokracji. Wewnątrz-społeczny konflikt jest elementem napędzającym zarówno pomysłowość, jak i aktywność społeczeństwa pod jednym wszak warunkiem: że istnieje wiele nieprzecinających się linii nieporozumienia. Prowadzi to do konkurencji wewnątrzgrupowej, zróżnicowania instytucjonalnego, a w rezultacie czyni społeczeństwo bardziej otwartym. Przecinanie się interesów, a także wielość grup, z jakimi człowiek się identyfikuje i do przynależności z którymi się poczuwa zmniejsza możliwość otwartego wybuchu. Ale polaryzacja może również stawać się społecznie niebezpieczna, gdy powoduje, że ludzkie tożsamości krystalizują się wokół, lub raczej fiksują się na jednym układzie interesów, i gromadzą się w postaci dwóch wysoce antagonistycznych frakcji.

W sytuacji, gdy obywatelskiej odpowiedzialności nie starcza Premierowi i Prezesowi, odpowiedzialność za uspokojenie społecznych nastrojów powinny wziąć media

Progresywna polaryzacja powoduje tendencje do radykalizacji stanowisk, to znaczy, że politycy, ale także, w swoim mniemaniu niezależni,  publiczni intelektualiści dryfują ku krańcowym poglądom, określanym często ekstremalnymi. Wybory parlamentarne przyjmują więc osobliwą formę: przestają być walką o zagospodarowanie politycznego centrum, gdzie jedno ugrupowanie jest trochę bardziej na lewo, a drugie trochę bardziej na prawo, a stają się wielkim ślizgiem w kierunku krańcowych skrzydeł i odłamów. W 1950 roku Samuel Huntington zdiagnozował to zjawisko jako wysoko niebezpieczne, albowiem zamiast mobilizować głosy centrystycznie usytuowanych wyborców (którzy i tak by zagłosowali, a kwestią jest tylko w jakim kierunku oddadzą swój głos) prowadzi ono do mobilizacji wyborców usytuowanych esktremalnie, często marginalnie, którzy w warunkach polaryzacji tylko konceptualnej zapewne nie braliby udziału w głosowaniu.

W warunkach polskich jest to gra o wielkiej dynamice, albowiem chodzi tu o ponad połowę elektoratu. Jest to więc gra o udział w wyborach tych, którzy wcześniej nie głosowali, a nie o ukierunkowanie głosów tych, którzy mają zwyczaj brać udział w wyborach. Taka sytuacja powoduje nieprzewidziane rezultaty, a w Polsce, gdzie poziom analiz przedwyborczych jest szczególnie niski, może to spowodować duże zaskoczenie.

W Stanach Zjednoczonych, po dwóch latach prezydentury Clintona, w wyborach uzupełniających jesienią 1994 roku w przeciągu czterech dni, między piątkiem a wtorkiem koalicja chrześcijańska zmobilizowała tak wielkie poparcie, iż po czterdziestu latach Republikanie uzyskali pełną kontrolę nad parlamentem. Podczas gdy wygodna tradycja polityczna powoduje, że partie polityczne kierują swoje programy do tzw. przeciętnego wyborcy (median voter), progresywna polaryzacja powoduje, że partie, a dokładniej ich aktywiści mają tendencję do przyjmowania bardziej radykalnych, często krańcowych zupełnie postaw. Gra polityczna polega bowiem na tym, by zmusić stronę przeciwną do jeszcze bardziej krańcowego stanowiska, do tego, by w strachu przed utratą krańca skrzydła zająć pozycję tak defensywną i tak błędną, żeby ośmieszyć się w oczach własnych wyborców.

Walka polityczna zaczyna uwikływać wtedy zupełnie inne kategorie i programy. Nie są to już stanowiska pragmatyczne, które proponują podejmowanie kwestii żywotnych dla kraju, ale w coraz większym stopniu staje się ona walką „dobra" ze „złem", a strach przed tym ostatnim, jakkolwiek jest ono charakteryzowane wypędza ludzi do urn i powoduje, że w panice oddają głos na rzecz tego pierwszego. Z reguły, w takich spolaryzowanych społeczeństwach ludzie antycypują, niekoniecznie realistycznie, utratę pewnych swobód, czy ułatwień, na wypadek gdyby głosowali na umiarkowanych polityków. Pomiędzy balkonem a barykadą rozgrywa się wyborczy dramat. Centryści, zgromadzeni na balkonie, wskazują na rzekomo lepszą perspektywę, jaką zapewnia im ich pozycja. Aktywiści, zmobilizowani do granic, wznoszą barykady.

Ukierunkowanie akcji na zaktywizowanych ekstremalnie nastawionych wyborców raczej aniżeli na wyborców przeciętnych powoduje, że dramatycznie zmniejsza się skłonność do kompromisu. Dodatkowo, nieskłonność do kompromisu w trakcie kampanii wyborczej lub w okresie ją poprzedzającym jest niemalże pewną gwarancją tego, że kandydaci przyjmą pozycję znacznie bardziej radykalną, aniżeli normalnie. Polaryzacja elektoratu prowadzi dalej do nasilonej polaryzacji legislatury, a to w rezultacie osłabia szanse skutecznego działania. Kiedy w 1972 wybory prezydenckie wygrał Richard Nixon, jeden z wpływowych komentatorów zawołał: „nie znam nikogo kto by na niego głosował". Ale jednak...

Do polaryzacji przyczynia się zanik komunikowania się między sobą grup o odmiennych poglądach. Przedziały pokoleniowe, ale także regionalne i rezydencjalne powodują, że ludzie na codzień nie rozmawiają i nie stykają się z osobami o poglądach odmiennych. Poglądy ścierają się w mediach, ale pomiędzy sobą, na codzień ludzie upewniają się w absolutnej wartości swoich własnych stanowisk. Jeśli nie mamy w swoim środowisku kogoś, kto myśli trochę inaczej, to bardzo łatwo popadamy w mniemanie, iż nasze własne poglądy są jedynie słuszne. Polacy, którzy od lat żyją w tzw. „bąblach", zamknięci są w hermetycznych mikro-społecznościach. Minione dwadzieścia lat nie przyczyniło się do integracji polskiego społeczeństwa, ale, wręcz przeciwnie, stworzyło sytuacje, w których ludzkie doświadczenia życiowe są nieprzystające. Ciągle jeszcze wiele osób tkwi mentalnie w latach .70 ubiegłego wieku, a niektórzy, zapewne nie uporali się z ciężarem spuścizny lat .40; tymczasem dla młodego pokolenia nawet okres transformacji należy już do zasobów kulturowo archeologicznych.

Polski model polaryzacji politycznej zawiera czynniki niejednorodne. W kategoriach moralnych politycy, bardziej aniżeli społeczeństwo dzielą się wzdłuż osi winy i kary, czyli kwestii rozliczenia tych, którzy swą dobrowolną działalnością przyczyniali się przez lata do stłamszenia i sowietyzacji społeczeństwa. Projekcja tego zróżnicowania na świadomość społeczną prowadzi do wizji spiskowej organizacji życia. Ze względu na procesy starzenia, wymieralności i marginalizacji, segment społeczny którego żądania takiego rozliczenia dotyczą maleje bardzo szybko. Dla ludzi, którzy nie przekroczyli dzisiaj 50. roku życia oś taka jest mało przekonywująca, dla tych jednak, którzy ten wiek przekroczyli kwestie sprawiedliwości, moralnej oceny i zadośćuczynienia ciągle są bardzo istotne.

Innym istotnym czynnikiem polaryzującym jest oś ubóstwa i bogactwa, a dokładniej kwestia nieczystych, nieproporcjonalnych udziałów w majątku narodowym. Projekcja tego zróżnicowania na świadomość społeczną prowadzi do wyolbrzymienia lub pomniejszenia kwestii sprawiedliwości społecznej.

Oś lokalności, mierzonej tradycyjnym charakterem narodowym i europeizacji, mierzonej uniwersalnością postaw rzutuje na nasze postawy poczuciem zagrożenia polskości, lub, przeciwnie, poczuciem parafianizacji pochodzenia narodowego. W dziedzinie polityki zagranicznej dzielimy się na tych, którzy chcieliby aby Polska była mocarstwem w świecie małych ojczyzn a tych, którzy chcieliby aby wtopiła się ona w nową architekturę świata. Polaryzacja Polaków dotyczy też zwykłych postaw: optymizm przekłada się na propagandę sukcesu, a pesymizm na propagandę klęski. Także nasz los narodowy jest czynnikiem polaryzującym: jedni widzą go jako przeznaczenie, inni jako wyzwanie.

W końcu, co jest nie bez znaczenia, polaryzacja przyjmuje też wymiary indywidualne, jest formą starcia personalnego pomiędzy obecnym i byłym premierem. Zwykły człowiek, ani obywatel, ani aktywista, zmęczony dominującym kultem jednostki, znudzony nagabywaniem o pamięć historyczną lub przestraszony jej brakiem szuka sposobu by sie urwać ze sznura polityki, by uciec do pozapolitycznej strefy normalności, choćby w wymiarze mikro.

Strategia działania partii politycznych będzie jednak, zapewne, zmierzała do tego by w agresywny sposób zepchnąć przeciwnika w pozycje defensywne, by sparaliżować go strachem o utratę elektoratu i zmusić do zajmowania stanowisk ekstremalnych. Debata wyborcza, jeśli taka strategia faktycznie się zrealizuje, przyjmie formę gry w bilard aby wymanewrować przeciwnika na margines śmieszności i nieistotności. Rozpaczliwe trzymanie się władzy i pozycji wpływu przez generację lat .80-.90 zablokuje dodatkowo normalne mechanizmy wymiany elit.

Scalenie społeczeństwa będzie dziełem następnego dziesięciolecia. W przeszłości, w latach 1948, 1956, 1968, 1981 i 1995 Polska przeżywała już doświadczenia głębokiej polaryzacji, co prowadziło do niedobrych, negatywnych zjawisk. Kolejne polowania na czarownice przez ekipy radykalnych, upartych aktywistów partyjnych powodowały dramatyczną utratę kapitału społecznego, ludzkiego i moralnego.

Każda z tych dat wiązała się z ekstremalizacją polityki partyjnej i każda przynosiła ból i wstyd. Dlatego dzisiaj, bardziej niż kiedykolwiek, Polska potrzebuje uspokojenia nastrojów. Politykom brakuje takiej mądrości. Jedyną siłą zdolną (chociaż może nieskłonną) by te nastroje uspokoić i by umożliwić Polakom uniknięcie fali kolejnych exodusów, represji i regresji są dzisiaj media, które powinny podjąć taką obywatelską odpowiedzialność.

Autor jest profesorem socjologii na Katolickim Uniwersytecie Ameryki i dyrektorem wykonawczym Wspólnoty Demokracji (Community of Democracies), międzynarodowej koalicji państw i organizacji społeczeństwa obywatelskiego. Był dyrektorem gabinetu politycznego Radosława Sikorskiego

Polska staje się coraz bardziej spolaryzowana. Oznacza to, że społeczeństwo jest podzielone na dwie wielkie grupy, być może w przybliżeniu równej wielkości, może nieznacznie się różniące. Między nimi istnieje przepaść. Polaryzacja polityczna nie jest mierzona wielkością grup, które wpisują się w odmienny sposób postrzegania świata, ale raczej jest mierzona poprzez głębokość rowu, jaki je oddziela. Gdy ta przepaść-zarówno konceptualna (a więc odnosząca się do pojęć, jakich używa każde wielkie ugrupowanie), jak i normatywna (odnosząca się do wartości, jakie leżą u podstaw dominujących postaw) - staje się nie do pokonania i nie do zasypania społeczeństwo rozjeżdża się jak dwie kry lodowe, z których każda dryfuje w kierunku przeciwnym.

Pozostało 92% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?