Piotr Winczorek o związkach partnerskich i prawie

Prawna regulacja związków partnerskich musi uwzględniać to, że nie są one i być nie mogą małżeństwem w konstytucyjnym rozumieniu tego terminu – przypomina konstytucjonalista

Publikacja: 17.07.2011 19:00

Prof. Piotr Winczorek

Prof. Piotr Winczorek

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

W toczącej się dyskusji na temat tzw. związków partnerskich nagminnie mieszają się się dwa wątki: moralno-obyczajowy, silnie przy tym zabarwiony religijnie, i prawny. Co do pierwszego wypowiadać się szerzej nie będę. Nie jest jednak, moim zdaniem, niczym szczególnym czy niedopuszczalnym, że tym, którzy wysuwają argumenty na rzecz etycznej akceptacji takich związków i, w konsekwencji, prawnego ich uregulowania przeciwstawiany jest pogląd, iż ich istnienie jest na tyle moralnie destruktywne, że nie one mogą zostać wsparte przez unormowania ustawowe.

Krytyka propozycji uregulowania prawnego związków partnerskich płynie z różnych źródeł, ale najbardziej znaczącą społecznie jest ta, której autorami są hierarchowie Kościoła katolickiego. Jest to krytyka, tak samo uprawniona, jak i poglądy będące jej przedmiotem. Oba te stanowiska mieszczą się w ramach tego, co stanowi normę w społeczeństwie pluralistycznym i w demokratycznym państwie.

W sferze prywatnej

Ważnym elementem prawnego wątku dyskusji jest ich dopuszczalność z konstytucyjnego punktu widzenia. Zanim przyjmie się akt regulujący kwestię ich normatywnego statusu, należy się zastanowić, czy samo ich ustawowe uznanie nie naruszy postanowień konstytucji RP z 1997 r. Rozstrzygnięcie tego problemu jest bardzo ważne, wręcz przesądzające. Można się bowiem spodziewać, że ustawa dotycząca związków partnerskich będzie kontestowana przez jej przeciwników nie tylko z moralno-obyczajowego i religijnego punktu widzenia, ale też konstytucyjnego. Zaskarżenie jej przed Trybunałem Konstytucyjnym już obecnie można uznać za pewne.

Nie sądzę, aby postanowienia konstytucji dostarczały twardych argumentów na rzecz konieczności czy potrzeby prawnego uregulowania związków partnerskich

Jedynie tytułem intelektualnego eksperymentu rozważać dziś chyba należy całkowity zakaz i penalizację związków partnerskich – homoseksualnych czy, tym bardziej, heteroseksualnych. Nawet najwięksi nasi moralni i religijni rygoryści tego nie postulują. Żądają natomiast, aby związków takich nie pochwalać, nie sprzyjać ich upowszechnianiu i, jeśli są już smutnym faktem, to traktować je jak coś, co należy do ściśle prywatnej (a przy tym wstydliwej) sfery życia.

Powrót do karania partnerów związków homoseksualnych czy par pozostających poza związkami sakramentalnymi, które nie tak dawno było powszechne w kulturze europejskiej, nie wydaje się już prawdopodobny. Stąd też racjonalnie myśląc, przedmiotem analizy konstytucyjno-prawnej może być sytuacja, w której związki partnerskie otrzymują ustawowe podstawy.

Tylko mężczyzna i kobieta

Konstytucja RP z 1997 r. nie wypowiada się wprost na ich temat. Jednakże zawiera przepisy, które mogą stać się ważną wskazówką pozwalającą odpowiedzieć na pytanie, czy ustawowe uregulowanie związków partnerskich mieści się w jej granicach.

Chodzi tu głównie o art. 18, który głosi: „Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej". Przepis ten wchodzi w skład rozdz. I konstytucji zatytułowanego: „Rzeczpospolita" i obejmującego najważniejsze zasady ustroju politycznego, społecznego i gospodarczego naszego państwa. Przepisem o podobnym znaczeniu jest art. 71 ust. 1 zd. 1, który brzmi: „Państwo w swojej polityce społecznej i gospodarczej uwzględnia dobro rodziny". Należy on do zespołu tzw. przepisów programowych konstytucji, tj. tych, które wyznaczają główne kierunki polityki państwa, nakładając na nie określone obowiązki względem obywateli. Dodatkowo rozważać można postanowienie art. 48 określające prawa rodziców (ale i prawa dzieci) w procesie wychowania oraz art. 53 ust. 3, który dotyczy tych praw w ich związku z wychowaniem moralnym i religijnym.

Nie bez znaczenia dla interesującej nas tu sprawy jest też art. 53 ust. 1 zapewniający każdemu wolność sumienia (i religii). Wolność sumienia wyraża się, między innymi, w zakazie narzucania jednostce przekonań moralnych i obyczajowych, a tym bardziej przymuszania siłami państwa do ich akceptacji oraz do praktykowania wynikających z nich norm, o ile nie są one zarazem normami prawnymi (np. karalność kazirodztwa).

Jest zatem poza sporem, że małżeństwem w Polsce może być jedynie związek kobiety i mężczyzny. Na małżeństwo w rozumieniu ustawowym składa się zespół wzajemnych praw i obowiązków. Jeśli związek partnerski zostałby wyposażony w taki sam zestaw praw i obowiązków co małżeństwo, byłby, od strony ustawowej, po prostu małżeństwem niezależnie od swej nazwy. Dotyczy to zarówno związku homo-, jak i heteroseksualnego.

Jeśli polski prawodawca uznałby za możliwe jego uregulowanie, musiałby go wyposażyć w inny, skromniejszy, niż małżeństwo zestaw praw i obowiązków. Ponadto nie mógłby mu oferować tej ochrony i wsparcia, które konstytucja udziela małżeństwu.

Kto jest rodziną

Kwestią dyskusyjną jest to, czy związek partnerski stanowi rodzinę. Pojęcie rodziny nie jest przez polską konstytucję definiowane; można uznać, że jest ono tzw. pojęciem zastanym, definiowanym dotychczas głównie przez odniesienie do standardów pozaprawnych – przede wszystkim obyczajowych. Przez rodzinę rozumie się zatem małżeństwo wraz z dziećmi. Jest to tzw. rodzina nuklearna. W szerszym rozumieniu w skład rodziny wchodzą też inne spokrewnione z małżonkami i dziećmi osoby, zwłaszcza dziadkowie i wnuki.

Być może następują już w naszych obyczajach zmiany, które pozwalają, przynajmniej nielegalizowane przed odpowiednimi władzami (wyznaniowymi czy cywilnymi) związki osób różnej płci, w tym zwłaszcza posiadające potomstwo, uznać za rodzinę w rozumieniu konstytucyjnym. Lecz czy rodziną jest związek homoseksualny nawet, jeśli jedno lub oboje z partnerów posiadają dzieci wychowywane w tym związku – to sprawa, która budzić będzie chyba sporo kontrowersji. Może to być kwestia zapalna przede wszystkim wówczas, gdy osoby pozostające w takim związku będą chciały powołać się na art. 71 ust. 1 zd. 2 konstytucji, który zapewnia rodzinom znajdującym się w trudnej sytuacji materialnej i społecznej, zwłaszcza wielodzietnym i niepełnym (np. po porzuceniu przez partnera) szczególną opiekę ze strony władz publicznych.

Prawa rodziców do wychowywania dzieci i prawa samych dzieci, a także ochrona macierzyństwa i rodzicielstwa (a zatem i ojcostwa) wynikające z art. 18, art. 48 ust. 1, art. 53 ust. 3 oraz z art. 70 ust. 3 (prawo rodziców do wyboru szkoły dla swoich dzieci) konstytucji nie powinny, gdy idzie o związki partnerskie, podawane być w wątpliwość. Nie łączą się one bezpośrednio z istnieniem małżeństwa albo związku partnerskiego. Można co najwyżej zastanawiać się nad niedopuszczalnością adopcji dzieci przez pary homoseksualne, ale chyba nie nad pozbawianiem władzy rodzicielskiej osób, które mają własne dzieci, lecz pozostają w związkach partnerskich, zwłaszcza heteroseksualnych.

Cios w przekonania religijne

Ewentualna prawna regulacja związków partnerskich musi zatem uwzględniać to, że nie są one i być nie mogą małżeństwem w konstytucyjnym rozumieniu tego terminu. Musi ona także rozstrzygnąć, do jakiego stopnia ochrona i wsparcie udzielane przez konstytucję rodzinom może się odnosić do takich związków. Moim zdaniem, gdy idzie o związki osób różnej płci, powinna ona być porównywalna z ochroną należną rodzinom. Co do innych związków – to sprawa dalszej dyskusji.

Wprowadzenie uregulowania prawnego związków partnerskich do polskiego ustawodawstwa nie naruszałoby (pod wskazanymi wyżej warunkami) odpowiednich przepisów konstytucji, a zwłaszcza kluczowego dla niej art. 18. Czy nie uderzałoby w nadal trwałe w polskim społeczeństwie przekonania religijne, moralne i obyczajowe, to inna kwestia.

Nie sądzę zarazem, aby postanowienia konstytucji dostarczały twardych argumentów na rzecz konieczności czy potrzeby prawnego uregulowania związków partnerskich. Powoływanie się na art. 30, który uznaje przyrodzoną i nienaruszalną godność człowieka za podstawowe źródło jego wolności i praw, art. 31 deklarujący prawną ochronę wolności człowieka oraz art. 32 zapewniający równość wszystkich wobec prawa, prawo do równego traktowania przez władze publiczne oraz zakazujący dyskryminacji z jakiejkolwiek przyczyny są, moim zdaniem, w tym względzie niewystarczające. Byłyby one natomiast przydatne, gdyby trzeba było przeciwstawić się prawnemu zakazowi, a tym bardziej penalizacji takich związków.

Już w czasie, gdy konstytucja z 1997 r. była tworzona, pojawiły się obawy przed możliwością legalizacji w Polsce małżeństw homoseksualnych. Ówcześni ustrojodawcy świadomie wprowadzili do jej postanowień art. 18 po to właśnie, aby takie małżeństwa stały się niedopuszczalne. Wykładnia prawa uwzględniająca wolę historycznego ustawodawcy jest jedną z uprawnionych jej metod. Należy się z nią liczyć również w tym przypadku. Ale czy oznacza to, że nie chciano zarazem odmiennego, niż w odniesieniu do małżeństw, uregulowania sytuacji prawnej innego typu związków dwojga ludzi? Oto jest pytanie.

Autor jest profesorem Uniwersytetu Warszawskiego, znawcą tematyki konstytucyjnej, stałym współpracownikiem "Rzeczpospolitej"

W toczącej się dyskusji na temat tzw. związków partnerskich nagminnie mieszają się się dwa wątki: moralno-obyczajowy, silnie przy tym zabarwiony religijnie, i prawny. Co do pierwszego wypowiadać się szerzej nie będę. Nie jest jednak, moim zdaniem, niczym szczególnym czy niedopuszczalnym, że tym, którzy wysuwają argumenty na rzecz etycznej akceptacji takich związków i, w konsekwencji, prawnego ich uregulowania przeciwstawiany jest pogląd, iż ich istnienie jest na tyle moralnie destruktywne, że nie one mogą zostać wsparte przez unormowania ustawowe.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Marek Kutarba: Czy Elon Musk stanie się amerykańskim Antonim Macierewiczem?
Opinie polityczno - społeczne
Polska prezydencja w Unii bez Kościoła?
Opinie polityczno - społeczne
Psychoterapeuci: Nowy zawód zaufania publicznego
analizy
Powódź i co dalej? Tak robią to Brytyjczycy: potrzebujemy wdrożyć nasz raport Pitta
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką