Rz: Minister oświaty Litwy przesłał Polakom – rodzicom uczniów szkół polskich – list, w którym przekonywał, że po wejściu w życie nowej ustawy oświatowej będzie tylko lepiej. Będzie?
Tak naprawdę efekty ustawy będą znane dopiero po kilku latach. W tej chwili możemy powiedzieć niewiele. Wiadomo, że zaczynają się dokształcać polscy nauczyciele, zwłaszcza ci starsi, bo będą musieli bardzo dobrze znać język litewski. Wiemy też, że problemy będą mieli ci uczniowie szkół polskojęzycznych, którzy będą zdawać maturę w 2013 r. Od tego bowiem roku egzamin z języka litewskiego będzie tak samo trudny jak w szkołach litewskich, a przez dwa lata młodzi Polacy mogą nie zdążyć uzupełnić wiedzy. Ponadto już można mieć pewność, że będą problemy z wprowadzeniem nauczania historii Litwy, geografii i wychowania obywatelskiego w języku litewskim. U wielu nauczycieli można w tej sprawie wyczuć daleko idący dystans.
Rodzice i uczniowie szykują protest, mówi się o strajku szkolnym, nawiązując do wydarzeń z Wrześni sprzed ponad 100 lat. Czy to naprawdę powtórka Wrześni?
Protestów już było sporo, a bardzo wielu ludzi jest zdeterminowanych. Gdy rozmawiam z działaczami polskimi z Wileńszczyzny widzę, że chcą uniknąć konfrontacji z władzami i eskalowania napięcia – ale pojawiają się głosy, że potrzebne są ostrzejsze działania. Bo wielu Polaków uważa, że Litwini są zdeterminowani i jeśli oni zaakceptują ustawę oświatową, litewskie władze zrobią kolejny krok i następne, aż do likwidacji polskiego szkolnictwa. Tymczasem właśnie dzięki temu szkolnictwu Polacy na Wileńszczyźnie przetrwali. Na Białorusi, kilkadziesiąt kilometrów od nich, choćby ze znajomością polskiego jest o wiele gorzej. A porównania historyczne narzucają się same, bo Polacy nie pierwszy raz walczą o przetrwanie. Tyle że z porównaniami trzeba być ostrożnym.
Właśnie dzięki szkolnictwu Polacy przetrwali na Wileńszczyźnie