Poczucie bezpieczeństwa i przynależności

W dwutygodniku „Gala" Piotr Najsztub, dziennikarz słuszny i służny, zwierzył się celebrytce Magdzie Gessler: „podoba mi się obyczaj depilacji. W każdym mężczyźnie jest przynajmniej kawałek małego pedofila. Depilacja sprawia, że masz wrażenie obcowania z dziewczętami..."

Publikacja: 03.09.2011 13:50

Subotnik Ziemkiewicza

Dłuższy czas się zastanawiałem, jak tę wypowiedź skomentować i muszę przyznać: nie potrafię. Osobnika, który odkrył w sobie choćby kawałek małego pedofila można tylko w trybie pilnym umieścić w kartotece i odesłać na przymusowe leczenie. Najlepiej w towarzystwie jego przez wiele lat partnera ekranowego, Jacka Żakowskiego, który publicznie upomniał się u ministra Arłukowicza o legalizację związków kazirodczych. Idźże złoto do złota.

Oczywiście, jakby się kto pytał, to prawica ma jakieś „skrzywienia seksualne" ? co światli przedstawiciele salonowej refleksji o literaturze diagnozują ilekroć dostaną zlecenie na powieść napisaną przez autora kojarzonego z prawicą; widać tyle akurat są w stanie z nich zrozumieć. Może zresztą oburzają ich nie same „momenty", ile ich odrażająca dla lewicy normalność: chłop z babą, jeden na jeden, po bożemu? W „Krytyce Politycznej" odbyła się dyskusja o „prawicowej" literaturze, której sam dobór panelistów nadał znamiona kabaretowego skeczu: Kinga Dunin i Cezary Michalski, a w roli bezstronnego prowadzącego Roman Kurkiewicz. Zapis wygłoszonych tam mądrości można znaleźć w necie, do czego zachęcam każdego, kto chciałby dojść do niewiele przesadzonego wniosku, że poza prawicą nie ma właściwie w Polsce żadnych inteligentnych form życia.

Bo kiedy tak człowiek czyta wywiad ze Sławomirem Sierakowskim w ostatniej „Polsce", to można nawet odnieść wrażenie, że to jakieś całkiem ciekawe przedsięwzięcie ? tak ładnie mówi on o Polsce, o naszej tradycji walki o wolność i sprawiedliwość, od Filomatów i Filaretów po KOR... Można by też sądzić, iż ma to wszystko jakiś wymiar intelektualny, Brzozowski, panie dzieju, i te rzeczy. Ale wszelkie złudzenia pryskają, kiedy się zajrzy na stosowną stronkę, wypełnioną głównie talmudycznym ideolo mieszającym marksizm-feminizm, lewicowość rozporkową i naiwno-agresywną ekologię z prostymi jak cep okrzykami dumnych ze swej jedynie słusznej tępoty anarcholi. Najwięcej w tym wszystkim kompleksu pierwszorocznych z prowincji, usilnie demonstrujących, że już się stali są wielkomiejscy, nowocześni i europejscy. Wymiar intelektualny nadaje zaś tej demonstracji trójka stałych felietonistów, z których jeden jest regularnym, klinicznym schizolem, a drugi sprawia wrażenie udatnie wystylizowanego na karykaturalnego, wsiowego głupka i dopiero uważna lektura nie pozostawia wątpliwości, iż o żadnej stylizacji nie ma tu mowy.

Trzecią zaś twarzą nowej lewicy ? jeśli można jeszcze w ogóle mówić w jego przypadku o posiadaniu twarzy ? jest właśnie wspomniany Cezary Michalski. Jego obecne elaboraty czyta się ze szczególną mieszaniną wstrętu, niedowierzania i niezdrowej fascynacji, że coś podobnego jest w ogóle możliwe; bo w mrocznym świecie Cezarego Michalskiego wszyscy, absolutnie wszyscy, jawią się Cezarymi Michalskimi. Jakikolwiek byłby akurat pretekst do jego pisania, nieodmiennie od pierwszego akapitu jest ono litanią donosów, że wszyscy ludzie z obozu, do którego kiedyś, odrzucony przez michnikowszczyznę, kleił się z nadziejami na objęcie rządu dusz i sam Michalski, tak naprawdę wcale nie wierzą w to co robią, tak naprawdę wszystko to piszą, mówią i czynią wyłącznie z cynizmu i konformizmu, i on to wie, bo sam kiedyś tam był. Nie jestem może wielkim duszoznawcą, ale przecież wystarczająco biegłym, by rozumieć, iż to wcale nie czytelników „Krytyki Politycznej" tak uparcie przekonuje Michalski, że Lisicki, Terlikowski, Wildstein, Mazurek, Magierowski, Staniszkis, Legutko, Krasnodębski, Rymkiewicz, Zaremba, Karnowscy i inni bohaterowie jego tekstów to wszystko obłudni karierowicze, którzy nie wierzą w nic poza własnym powodzeniem i tylko udają prawicowców, konserwatystów czy katolików by zająć wpływowe miejsca w debacie publicznej. On bezustannie stara się co do tego przekonać samego siebie. I najwyraźniej wciąż nie może.

W tym ponurym świecie prawdziwym szczęściem musi być dla Cezarego Michalskiego znalezienie prawdziwego drugiego Cezarego Michalskiego, i tym się łatwo tłumaczy entuzjazm upadłego ideologa „pampersów" dla Janusza Palikota. Ten przynajmniej jest na swój sposób konsekwentny. Oto wydał właśnie książkę, w której z pasją nadaje na Donalda Tuska. Przeczytałem fragment. Tusk, jakim go rysuje Palikot, to wyjątkowo cyniczna menda, która pastwi się buciorami nawet nad kwiatkiem w swoim gabinecie tylko dlatego, że Leszek Miller poprosił go, aby dbał o ten kwiatek i go podlewał, bo to prezent od jego mamy. Tusk znajduje przyjemność w upokarzaniu i deptaniu ludzi, Tusk jest obłudnym chamem, który gdy mu to potrzebne potrafi być uprzejmy i nadskakujący, ale gdy nie musi się z kimś liczyć, ruga go od najgorszych i poniewiera ? a jego otoczenie to banda zupełnie pozbawionych elementarnej godności i kręgosłupów kreatur, znoszących bezustanne poniżanie w zamian za czerpane z tego materialne korzyści. Nie ma co gadać, Platforma opisana przez Palikota, a Tusk w jej centrum zwłaszcza, jawi się jako coś tak obrzydliwego, że każdy ? poza oczywiście Cezarym Michalskiem, który jedyny rozumie go w lot ? musi się zdziwić, jak to możliwe, że Palikot przez tak długie lata był jednym z najbardziej gorliwych wyznawców i totumfackich tak odrażającego i nikczemnego człowieka.

Demaskacje Palikota poruszyły do żywego nawet Monikę Olejnik: „zachowuje się jak jeden z gadżetów, które przynosił do studia wyborczego"! Jakże to charakterystyczne, że poczucie smaku i przyzwoitości wróciło pani redaktor, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, dopiero w momencie, gdy Palikot zwrócił się przeciwko Ukochanemu Przywódcy. Bo wcześniej przecież, gdy zachowywał się jak wspomniany gadżet wobec śp. Lecha Kaczyńskiego, przekraczanie przez Palikota kolejnych norm było „świeże" i stanowiło „pożyteczne urozmaicenie" debaty publicznej; a poza tym on przecież „tylko mówił to, co ktoś w końcu musiał powiedzieć". Cóż, idę o zakład, że śladem Moniki Olejnik wkrótce cała salonowa trzoda, plotąca dotąd o „ożywczej roli błazna" odkryje w Palikocie „człowieka nie wartego podania ręki".

Nawiasem mówiąc, pani redaktor udzieliła właśnie tygodnikowi „Wprost" wywiadu stanowiącego wyraźną próbę wydobycia się przez to pismo z formatu tygodnika zajętego wyłącznie pluciem na PiS oraz „podlisywaniem" się Partii i salonowi (a co, wazelinka się kiepsko sprzedaje?). Wywiad jest bowiem „lajfstajlowy", a przeprowadza go wspomniany wyżej redaktor Najsztub, który jednak tym razem nie drąży tematu depilacji okolic intymnych i nie chwali się „kawałkiem małego pedofila" w sobie, za to roztkliwia się nad tym, jacy „my" ? z kontekstu wynika, że oni oboje plus środowisko, w którym żyją ? się zrobiliśmy dziś szykowni i seksy, fit i glamour, bo kiedyś to się chodziło w tiszertach i flanelowych koszulach, a teraz siłownie i drogie buty, i no, po prostu, seks w wielkim mieście. Taki, oczywiście, na miarę tuskowej małej stabilizacji na wielkiej górze papierów dłużnych.

W okładkowym bloku tekstów wyrażających zachwyt, że coraz więcej Polaków żyje na bajerze, wyznanie „Pawła, czterdziestokilkuletniego biznesmena z Warszawy": „Lubię ten moment, kiedy po ćwiczeniach i prysznicu, w świeżym, białym tiszercie wrzucam spokojnie torbę do bagażnika, a na parkingu mijam takich jak ja. Jesteśmy z jednej kasty. Podobnie żyjemy wyglądamy, bywamy w tych samych miejscach. To mi daje poczucie bezpieczeństwa i przynależności". „Oto Polaka obraz nowy", jak śpiewał Kaczmarski. Dopiero jak jeden z drugim przedstawiciel tej zachwyconej sobą kasty wetknie swą złotą kartę do bankomatu, a bankomat nic, jak w Argentynie, to zamiast mięśniami na siłowni zacznie ruszać głową. Ale nie miałbym wielkich nadziei. W życiu, generalnie, można mieć dwie strategie. Jedna, jak to ujął poeta ? „być uważanym, pełnym pasji", i druga ? być uważanym i samu móc się uważać za członka kasty, dającej „poczucie bezpieczeństwa i przynależności". Ci drudzy tych pierwszych nie zrozumieją nigdy, skazując się na wyjaśnianie sobie świata metodą wyżej wspomnianego Cezarego Michalskiego.

Subotnik Ziemkiewicza

Dłuższy czas się zastanawiałem, jak tę wypowiedź skomentować i muszę przyznać: nie potrafię. Osobnika, który odkrył w sobie choćby kawałek małego pedofila można tylko w trybie pilnym umieścić w kartotece i odesłać na przymusowe leczenie. Najlepiej w towarzystwie jego przez wiele lat partnera ekranowego, Jacka Żakowskiego, który publicznie upomniał się u ministra Arłukowicza o legalizację związków kazirodczych. Idźże złoto do złota.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?