Kłamstwa w programie PO? Michał Szułdrzyński

By móc dyskutować o przyszłości, musimy wiedzieć, jak wygląda dzisiejsza Polska, nie zaś naginać liczby i naciągać fakty. Niestety, kraj opisany w programie wyborczym partii Tuska istnieje tylko na papierze – zauważa publicysta „Rzeczpospolitej"

Aktualizacja: 18.09.2011 19:50 Publikacja: 18.09.2011 19:43

Michał Szułdrzyński

Michał Szułdrzyński

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Wszystko spier..." tak Donald Tusk w chwilach gorszego nastroju krzyczy do swoich współpracowników – opisują w swej książce "Daleko od miłości" Paweł Reszka i Michał Majewski. Choć trzeba przyznać, że premier nieco przesadza, to nie sposób też zauważyć, że dokonania jego rządu i osiągnięcia jego partii, są nieporównanie skromniejsze od tego, co przypisuje sobie Platforma.

Historia pisana na nowo

Dokument przygotowany przez PO to znacznie więcej niż zestaw obietnic partii politycznej, która chce wygrać wybory. To w dużej mierze próba napisania na nowo historii Polski ostatnich czterech, sześciu lub nawet dwudziestu lat. Jednak rządząca partia na końcu kadencji, podczas której w praktyce samodzielnie kierowała krajem, a w ciągu ostatniego półtora roku dzierżyła wszystkie stanowiska państwowe, by móc wiarygodnie składać wyborcze obietnice, powinna teoretycznie najpierw rozliczyć się z tych, które złożyła cztery lata temu.

Jednak o obietnicach ogłaszanych w poprzednim programie wyborczym dokument "Następny krok. Razem" milczy, podobnie jak o stu kilkudziesięciu deklaracjach złożonych przez Donalda Tuska podczas swego sejmowego expose cztery lata temu. Tegoroczny program jest więc logiczną konsekwencją prowadzonej od początku sierpnia akcji "Polska w budowie" mającej za zadanie przekonać Polaków, że nie warto rozliczać PO z obietnic, nie warto pytać o osiągnięcia – najważniejsze jest to, co się Platformie przez cztery lata rządów udało rozpocząć. A skoro już zmieniliśmy Polskę w "największy plac budowy w Europie" (Platforma chwali się tym sformułowaniem w nowym programie kilka razy), musimy wygrać wybory, by dokonać następnego kroku – budowy te skończyć.

Program Platformy może robić wielkie wrażenie na obcokrajowcach i osobach mało orientujących się w polskim życiu publicznym. Dla osób śledzących wydarzenia społeczne i polityczne jest właśnie zaskakującą próbą przedstawienia zupełnie innej rzeczywistości niż ta, z którą mają do czynienia miliony Polaków.

Prawdy jej też nie powie

Oto garść przykładów: "Zbudowaliśmy 100-tysięczną armię zawodową". Sformułowanie to sugeruje, że przed czterema laty Polska była państwem, które w ogóle nie posiadało wojska, zostało ono stworzone przez Platformę. Oczywiście to PO zniosła pobór powszechny i kontynuowała proces uzawodowienia armii, lecz podkreślanie z dumą "zbudowania armii" kilka tygodni po dymisji w atmosferze absolutnej kompromitacji ministra obrony narodowej może trafić tylko do największych ignorantów. Każdy, kto słyszał choć jedną tezę z raportu Jerzego Millera, doskonale zdaje sobie sprawę, w jak katastrofalnej kondycji znajdowało się przynajmniej polskie lotnictwo, znajomość polskich realiów zaś pozwala sądzić, że nie dotyczyło to tylko tego rodzaju sił zbrojnych.

Inny przykład dotyczy sporej rzeszy polskich studentów. W programie czytamy: "Zapewniliśmy szerszy dostęp do studiów bezpłatnych dla wszystkich studentów poprzez wprowadzanie zasady, że bezpłatnie z drugiego kierunku korzystają najlepsi studenci". Byłby to bez wątpienia wielki sukces rządzącej partii, gdyby nie drobny szczegół. Jeszcze na początku tej kadencji wszyscy studenci mogli studiować za darmo tyle kierunków studiów, ile pragnęli. To rząd Donalda Tuska wprowadził odpłatność za dodatkowe kursy czy kierunki studiów, przekonywanie więc, że to PO pozwoliła najlepszym studentom studiować za darmo na drugim kierunku, przypomina opowieść o ułanie, który pannie nie skłamie, lecz prawdy jej też nie powie.

Pech chciał, że tydzień po ogłoszeniu programu "Następny krok. Razem", w którym Platforma chwali się tym, iż wprowadzono obowiązek szkolny dla sześciolatków, minister Katarzyna Hall ogłosiła, że wprowadzenie reformy w życie jest niewykonalne (oczywiście z winy złych samorządów), wobec czego trzeba będzie zmianę odwlec o rok lub podzielić roczniki sześciolatków, które będą szły do pierwszej klasy.

Rzeczywistość płata figle

Z kolei za swój sukces PO uznała zwiększenie liczby dzieci chodzących do przedszkoli. Pomińmy fakt, że i tu rzeczywistość spłatała Platformie figla, bo publikacja programu zbiegła się w czasie ze skandalem związanym z radykalnym podwyższeniem przez samorządy opłat za przedszkola. Problem w tym, iż z programu partii się nie dowiemy, że wzrost liczby dzieci w przedszkolach nastąpił w czasie, gdy znacznie wzrosła liczba dzieci w wieku przedszkolnym.

Gdy złośliwiec zajrzy na strony GUS, szybko się zorientuje, że w 2004 roku urodziło się w Polsce ok. 350 tys. dzieci, a więc tyle maluchów osiągnęło wiek przedszkolny, gdy PO rozpoczynała kadencję trzy lata później. W roku 2008 urodziło się ok. 60 tys. dzieci więcej, które w tym roku osiągnęły wiek przedszkolny. Nim więc zaczniemy się cieszyć ze wzrostu liczby przedszkolaków, odnotujmy najpierw niemal  20-procentowy wzrost liczby dzieci w wieku przedszkolnym.

Sukces, czyli brak zmian

Analogiczny trik rachunkowy wykonany jest w przypadku informacji o wzroście zamożności Polaków. Platforma się chwali, że w ostatnich latach tempo pogoni za Zachodem radykalnie wzrosło. Wcześniejsze tempo wzrostu pozwoliłoby osiągnąć poziom bogactwa porównywalny z Zachodem za pół wieku, teraz dystans ten skrócił się do kilkunastu lat. Pięknie to brzmi, gdyby nie fakt, że rozumowanie to ma absurdalne konsekwencje. Okazuje się bowiem, że najlepszą receptą na gonienie Zachodu jest... kryzys, który uderza w zachodnie gospodarki. By zmniejszać dystans do Niemiec czy Francji, powinniśmy im życzyć największych problemów gospodarczych – to pomoże nam ich jak szybciej dogonić.

Równie swobodny stosunek do rzeczywistości cechują opisane w programie obniżki stawek podatków PIT. Choć bardzo często w debatach publicznych PO ma pretensje do PiS za podjęcie decyzji o obniżkach podatków od 2009 roku, które rzekomo miało zrujnować finanse publiczne przez obniżenie wpływów budżetowych, w dokumencie "Następny krok. Razem" obniżenie podatków określone jest jako sukces... rządu Donalda Tuska.

W jaki sposób? Okazuje się, że "wielu ekspertów" doradzało Platformie uchylenie pisowskiej reformy, rząd jednak zdecydował się nie zmieniać decyzji poprzedników. W analogiczny sposób można by uznać, że sukcesem koalicji PO – PSL było utrzymanie wszystkich instytucji powołanych przez poprzedników, nie tylko np. CBA, ale też wielu wcześniejszych, bo co rusz pojawiają się głosy ekspertów, by je zlikwidować.

Skutki kryzysu

W słowie wstępnym do programu wyborczego Platformy Donald Tusk sugeruje, że realizację części zamierzeń PO uniemożliwił światowy kryzys. Rzecz jasna trudno nie zauważać światowych zawirowań w gospodarce, nie sposób jednak pojąć, jak mogły one wpływać na niezrealizowanie tych obietnic PO, które nie miały wiele wspólnego z sytuacją finansów państwowych.

Przykład? Donald Tusk w tej kampanii obiecuje ograniczenie liczby podsłuchów i kontroli billingów obywateli przez służby specjalne. Tyle że walka z pisowskim państwem policyjnym była podstawą programu Platformy już cztery lata temu. Czy to przez kryzys nie można było w tym czasie ograniczyć podsłuchów i korzystania z billingów (a według oficjalnych statystyk Polska jest w czołówce europejskiej, jeśli chodzi o inwigilację własnych obywateli).

Można również zapytać, w jaki sposób kryzys wpłynął na to, że rząd poległ w walce z rozrostem administracji. Mimo oszczędności, których państwo szukało wszędzie, armia urzędników zwiększyła się o 70 – 80 tys. osób. Ustawa ograniczająca zatrudnienie urzędników padła w Trybunale Konstytucyjnym, bo była źle napisana, co jest wynikiem politycznego błędu, nie zaś żadnych obiektywnych przyczyn kryzysowych.

Skądinąd z zatrudnieniem wiąże się kolejny zabawny trik liczbowy w programie PO. Czytamy w nim, że w latach 2008 – 2010 połowa nowych miejsc pracy w Unii Europejskiej powstawała właśnie w Polsce. W liczbach było to nieco ponad 700 tys. Pięknie, jednak z programu Platformy nie wyczytamy, że co dziesiąte z tych miejsc pracy przypadało na nowych urzędników.

Nie chodzi o szklankę

Próba nowego opisania rzeczywistości ostatnich lat idzie równolegle z próbą nowego pozycjonowania ideologicznego Platformy Obywatelskiej. W "Następnym kroku. Razem" Donald Tusk odcina się od wszelkich korzeni ideowych. Wyraźnie zaznacza, że PO nie jest partią prawicową ani lewicową, ale "nowym centrum" – niepatrzącym na ideologie, lecz po prostu pragmatycznie rozwiązującym stawiane przez rzeczywistość problemy. Problem w tym, że właśnie na pragmatyzmie rząd Donalda Tuska w kończącej się kadencji poległ.

Wróćmy na koniec do zacytowanych na wstępie słów powtarzanych ponoć często przez Donalda Tuska. Rzecz jasna nie jest tak, że nic się nie udało. Zasługą rządu jest spokojna reakcja na kryzys ekonomiczny, który pogrążył gospodarki większości krajów Europy. Mamy dziś kilka tysięcy Orlików, trochę nowych autostrad, warszawski Dworzec Centralny wygląda bardziej przyzwoicie, gotowe będą stadiony na Euro 2012...

Problem nie polega na tym, czy szklanka jest do połowy pusta, czy do połowy pełna. To nie spór optymistów z pesymistami. By móc dyskutować o przyszłości, musimy wiedzieć, jak wygląda dzisiejsza Polska, nie zaś naginać liczby i naciągać fakty. Tymczasem partia rządząca zdaje się takiej dyskusji unikać, przedstawiając zupełnie nierealistyczny obraz rzeczywistości ostatnich czterech lat. W Polsce, o której czytamy w programie "Następny krok. Razem", życie byłoby bardzo przyjemne. Problem w tym, że ten kraj istnieje tylko na papierze.

wsp. trzmiel

Wszystko spier..." tak Donald Tusk w chwilach gorszego nastroju krzyczy do swoich współpracowników – opisują w swej książce "Daleko od miłości" Paweł Reszka i Michał Majewski. Choć trzeba przyznać, że premier nieco przesadza, to nie sposób też zauważyć, że dokonania jego rządu i osiągnięcia jego partii, są nieporównanie skromniejsze od tego, co przypisuje sobie Platforma.

Historia pisana na nowo

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę