Rosjanie są coraz bardziej niezadowoleni z tego, jak wygląda ich kraj. Widać to na ulicach, ale i w sondażach, co charakterystyczne – nadal głównie w Moskwie.
Po sfałszowanych wyborach do Dumy w grudniu 2011 r. klimat społeczny w Rosji bardzo się zmienił. Mieszkańcy Moskwy i innych dużych miast wyszli tysiącami na ulice i protestowali przeciwko manipulacjom wyborczym. Od czasu upadku Związku Radzieckiego Rosja nie przeżyła demonstracji na taką skalę.
Ale nie można tu mówić o jakimś jednolitym ruchu politycznym. Rosyjskie społeczeństwo pozostaje różnorodne. Przeciwko Putinowi i obecnej władzy protestują nacjonaliści, komuniści, a przede wszystkim przedstawiciele społeczeństwa obywatelskiego. Z uczestnictwa w wyborach wykluczony został Grigorij Jawlinski, jeden z niewielu kandydatów, który miał szansę dostać głosy protestujących i niezadowolonych. Pozostaje jeszcze Giennadij Ziuganow, przewodniczący Partii Komunistycznej, ale jego potencjał wyborczy jest mocno ograniczony. Michaił Prochorow jest przez większość demonstrantów postrzegany jako marionetka Kremla, a Sergiej Mironow jako przedstawiciel systemu putinowskiego, o nacjonaliście Władymirze Żyrinowskim już w ogóle nie wspominając.
Zwątpienie w państwo
Tymczasem kolejne dni przynoszą obrazki wskazujące, że Rosjanom obecna sytuacja przestała się podobać. W dbałość państwa o dobro obywateli wierzy już nawet nie jedna czwarta ankietowanych mieszkańców Rosji, wynika z badania Instytutu Spraw Publicznych zrealizowanego we współpracy z niezależnym rosyjskim centrum badawczym Lewada.
Zmienia się podejście Rosjan do pojęcia wolności. Jeszcze w 2008 r. jedynie kilka procent przyznawało, że w ich kraju jest za mało wolności i państwo miesza się za bardzo w sprawy obywateli. Obecnie w wolne media i ich możliwość krytykowania rządu wątpi jedna czwarta badanych.