Dyskusja o emeryturach robi się coraz ciekawsza. W odpowiedzi na postulat PSL, by kobiety rodzące dzieci mogły wcześniej iść na emeryturę, Platforma Obywatelska zaproponowała, by urodzenie dziecka skutkowało dopisaniem do kapitału emerytalnego dodatkowych 10 proc. PSL wycofało się z postulatu skracania kobietom czasu pracy za urodzenie dziecka, ale też nie przyjęło propozycji Platformy i zaproponowało, żeby do kapitału dopisywać konkretną sumę między 10 a 20 tys. zł.
W tle tej dyskusji na rozważenie czekają jeszcze dwie propozycje: SLD by decydował staż pracy, oraz PiS by wprowadzić emeryturę obywatelską równą dla wszystkich.
Jaki kapitał
Propozycja Platformy Obywatelskiej była wyjątkowo niefortunna. 10 proc. kapitału oznacza, że znacząco wyższą emeryturę uzyskuje się tylko wtedy, gdy jest się kimś dobrze opłacanym. Siłą rzeczy nagradzałoby to późne macierzyństwo. Statystycznie trzydziestolatki zarabiają lepiej niż dwudziestolatki, bo taka jest natura ludzkich karier. Bezrobotne i studentki na tej propozycji nie zyskiwały nic. Gdyby doszło do jej prezentacji w formie ustawy, PO skompromitowałaby się, a ustawa zapewne zostałaby odrzucona na gruncie konstytucyjnym.
Nowa propozycja PSL ma więcej sensu. Przede wszystkim premiuje wczesne macierzyństwo, co stwarza szansę na więcej dzieci. Mało która kobieta rodząca późno decyduje się na kolejne dzieci. W systemie kapitałowym im dłużej pracuje kapitał, tym lepiej, więc matka, która urodzi w wieku lat 25, będzie miała znacznie wyższy dodatek do emerytury od matki rodzącej w wieku 35 lat.
Problem w tym, że kij ma dwa końce i najwięcej zyskiwałyby na tym matki nastoletnie. Szesnastolatka, która urodzi jedno dziecko, przy zakładanej stopie zwrotu ok. 6 proc. rocznie dostałaby dodatek do emerytury równy mniej więcej temu co kobieta, która urodzi dwoje dzieci w wieku 26 i 27 lat, i znacznie wyższy od tego, jaki dostałaby kobieta rodząca troje dzieci między 35. a 38. rokiem życia.