Paserstwo Polsce nie przystoi

Rząd, który przywiązuje tak wielką wagę do prywatyzacji, całkowicie ignoruje kwestię odszkodowań za odebrane mienie - pisze prawnik i publicysta

Publikacja: 27.03.2012 19:18

Stanisław Tyszka

Stanisław Tyszka

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Istnienie Funduszu Kościelnego nie jest przywilejem, ale wynika ze zobowiązań III RP, która przejęła własność odebraną Kościołowi Katolickiemu przez komunistów. Komisja Majątkowa przekazała Kościołowi odszkodowanie zasadniczo tylko za to, co zostało wywłaszczone z pogwałceniem prawa komunistycznego. Własność odebrana zgodnie z przepisami powojennymi miała być zwrócona na gruncie ustawy reprywatyzacyjnej. Warto przypomnieć, że jeszcze w 2008 roku rząd Donalda Tuska prowadził z przedstawicielami Kościoła w tej kwestii negocjacje.

Minister Boni zapowiedział, że rząd planuje likwidację Funduszu Kościelnego, ale jednocześnie „szanując misję społeczną Kościoła" proponuje umożliwienie odpisu od podatku dochodowego w wysokości 0,3%. Problem w tym, że misja Kościoła nie ma nic wspólnego z istnieniem Funduszu. Reżim komunistyczny odebrał Kościołowi majątek olbrzymiej wartości, a po 1989 roku majątek ten został przejęty przez rządy III RP, które wciąż czerpią z niego pożytki. Fundusz nie jest więc przywilejem czy formą subsydiowania Kościoła przez państwo, lecz stanowi jedynie formę rekompensaty za odebraną własność.

Likwidacja przywilejów feudalnych

Kościół Katolicki został pozbawiony własności mocą wielu ustaw, dekretów i często formalnie nielegalnych decyzji administracyjnych. We wrześniu 1944 roku, w momencie wprowadzania dekretu o reformie rolnej, komuniści jeszcze obawiali się Kościoła - reforma nie objęła więc własności kościelnej. Dotyczył jej już natomiast dekret o wywłaszczeniu lasów z grudnia 1944 roku, a następnie ustawa o nacjonalizacji przemysłu z roku 1946. Wreszcie, znakomita większość kościelnych gruntów rolnych została odebrana ustawą z 20 marca 1950 roku o „przejęciu przez Państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego". Preambuła tej ustawy ogłaszała wywłaszczenie dóbr kościelnych w celu „usunięcia pozostałości przywilejów obszarniczo-feudalnych". Likwidacja tych „przywilejów feudalnych" oznaczała przejęcie własności Kościoła bez odszkodowania.

Szacuje się, że w obecnych granicach Polski bezpośrednio po wojnie Kościół był właścicielem około 170 000 hektarów ziemi. Według oficjalnych danych z 1951 roku na mocy ustawy z 1950 roku Kościołowi odebrano 90 000 hektarów. Ks. prof. Dariusz Walenciak, jeden z najlepszych specjalistów tym zakresie, całość ziemi odebranej po wojnie Kościołowi oszacował na 140 000 hektarów. Oczywiście poza gruntami instytucjom kościelnym odebrano również olbrzymi majątek w postaci nieruchomości miejskich czy przemysłowych.

Ustawa z 1950 roku przewidywała, że w celu „materialnego zabezpieczenia duchowieństwa" powstanie Fundusz Kościelny, do którego miały wpływać dochody z dóbr zabranych podmiotom kościelnym. Dochody te miały być przeznaczone nie tylko na zabezpieczenie społeczne księży, ale również na utrzymanie budynków kościelnych. Ustawa wyraźnie zobowiązywała ministra rolnictwa do oszacowania dochodu z odebranych dóbr, lecz przepisy te nigdy nie zostały wykonane. W okresie PRL-u na mocy arbitralnych decyzji politycznych pewne środki były co prawda przekazywane do Funduszu, lecz służyły głównie na wsparcie księży lojalnych wobec władzy komunistycznej, w szczególności tak zwanych „księży patriotów". Fundusz zaczął realnie funkcjonować dopiero po 1989 roku. Oczywiście do dziś przekazywane do niego kwoty są oparte na decyzjach politycznych, a nie na szacunkach dochodów z odebranego majątku.

Komisja a Fundusz

Komisja Majątkowa została natomiast powołana na mocy ustawy uchwalonej w maju 1989 roku z inicjatywy rządu Rakowskiego, który chciał sobie zjednać Kościół w kontekście przemian ustrojowych. Komisja zajmowała się roszczeniami instytucji kościelnych jedynie do części dóbr zagrabionych przez komunistów – zasadniczo tych odebranych z pogwałceniem ówczesnego prawa. Komisja powinna była rozstrzygnąć wszelkie roszczenia zgłoszone przez stronę kościelną już na początku lat 90-tych. Tymczasem z powodu biurokratycznej obstrukcji prace komisji trwały dwadzieścia lat - aż do jej likwidacji w marcu 2011 roku i przekazania niewielu pozostałych spraw do sądów powszechnych. Jednocześnie komisje majątkowe zajmujące się roszczeniami pozostałych kościołów i gmin żydowskich zostały utrzymane. Rodzi to oczywiste wątpliwości na gruncie konstytucyjnej zasady równości wobec prawa. Symptomatyczne jest również to, że w czasie medialnej nagonki na Komisję ewentualnymi „nieprawidłowościami" w tych pozostałych komisjach nikt się nie zainteresował.

Komisja Majątkowa przekazała organizacjom kościelnym około 65,000 ha gruntów i ponad 140 mln złotych odszkodowań. Trudno jednak porównywać ten areał do wspomnianych 140,000 ha gruntów odebranych Kościołowi po wojnie, ponieważ Komisja często przekazywała odszkodowanie w nieruchomościach zamiennych za odebrane atrakcyjne działki miejskie. Teraz jednak przedstawiciele Platformy Obywatelskiej powtarzają, że „większość majątku została zwrócona" i „formuła funduszu się wyczerpała". Z tej perspektywy dziwi trochę to, że jeszcze na początku roku 2008 minister skarbu Aleksander Grad i wiceminister Krzysztof Łaszkiewicz prowadzili negocjacje z przedstawicielami Kościoła w kontekście planowanej ustawy o reprywatyzacji. Negocjacje te zostały przerwane, a prace nad ustawą reprywatyzacyjną zawieszono pod pretekstem kryzysu finansowego.

Rację istnienia Funduszu Kościelnego w obecnej sytuacji dobrze ujął biskup Tadeusz Pieronek zauważając, że: "Fundusz Kościelny straci rację bytu wtedy, kiedy państwo zwróci Kościołowi zagarnięte mu bezprawnie mienie (...) zwrot majątków kościelnych przeprowadzany przez Komisję Majątkową (...) to jest jeden ze sposobów zwrócenia niewielkiej części tego, co państwo zagarnęło. Reszta siedzi w rękach państwa, a nie jest jego własnością. Jest kradzieżą, którą trzeba opłacać każdego roku (...) Jeśli cały majątek, który został Kościołowi zagarnięty w 1950 r., zostanie zwrócony, to stworzy się sytuacja jakościowo inna. Ale jeśli nie, to nie widzę powodów, aby była jakakolwiek racja dla likwidacji Funduszu Kościelnego."

Deficyt sprawiedliwości

Jednocześnie można oceniać Fundusz w bardziej globalnym kontekście zadośćuczynienia za wywłaszczenia nazistowskie i komunistyczne po 1989 roku. Polska jest jedynym państwem w Europie Środkowo-Wschodniej, które nie przyjęło ustawy o reprywatyzacji. Kościoły i związki wyznaniowe zostały w pewien sposób uprzywilejowane w procesie restytucji w stosunku do indywidualnych byłych właścicieli. Stało się to poprzez istnienie specjalnych komisji majątkowych i właśnie przez Fundusz Kościelny. Tymczasem indywidualni prawowici właściciele mogą próbować odzyskać własność tylko na drodze administracyjno-sądowej i to tylko wtedy, gdy komuniści wywłaszczając nie dopełnili formalności i złamali przyjęte przez siebie prawa.

To relatywne uprzywilejowanie kościołów nie powinno oczywiście stanowić argumentu za ograniczeniem odszkodowań dla nich. Powinno natomiast stanowić argument za poszerzeniem zadośćuczynienia na wszystkich obywateli przedwojennej Polski. Odwoływanie się do kryzysu finansowego i trudnej sytuacji budżetowej jest tu o tyle nieuprawnione, że odszkodowania należałoby przekazać nie w gotówce, ale w mieniu zastępczym. Tego państwo wciąż ma dużo, choćby w postaci gruntów rolnych. Reprywatyzacja przyniosłaby korzystne skutki ekonomiczne, zdynamizowałaby gospodarkę i wzmocniła klasę średnią. Niestety rząd, który przywiązuje tak wielką wagę do prywatyzacji całkowicie ignoruje kwestię odszkodowań, pospiesznie wyprzedając co tylko możliwe. Tymczasem brak ustawowego uregulowania roszczeń odszkodowawczych ma również bardzo negatywne skutki dla pewności obrotu i inwestycji. Wystarczy popatrzeć na Warszawę, gdzie na przykład zagospodarowanie Placu Defilad od lat uniemożliwiają roszczenia prawowitych właścicieli.

Dziś restytucja mienia w polskiej debacie politycznej stała się właściwie tematem tabu, unikanym przez przedstawicieli głównych sił politycznych. W kontekście tego jawnego deficytu sprawiedliwości historycznej w III RP podkreślenia wymaga fakt, iż podczas gdy na całym świecie w odniesieniu do kwestii odszkodowań za zagrabione mienie używa się terminu „restytucja" w Polsce mówi się w tym kontekście o „reprywatyzacji". „Restytucja" to termin sięgający instytucji prawa rzymskiego (restitutio ad integrum) w oczywisty sposób łączący się z kwestią sprawiedliwości. Termin „restytucja" od początku budził opór wśród postkomunistycznych elit. Wymyślony na potrzeby polskiej debaty termin „reprywatyzacja" spycha zagadnienie w sferę techniczno-prawną lub ekonomiczną, symbolicznie podporządkowując odszkodowania kwestii prywatyzacji majątku państwowego. To nie przypadek, bo jak wiadomo - kto kontroluje język, kontroluje rzeczywistość.

Podsumowując, zanim rząd zabierze się do reformowania finansowania Kościoła powinien rozliczyć się ze spadku po komunizmie. Aktualna propozycja rządu wpisuje się w tę narrację historyczną, która zakłada, że rok 1989 stanowił swoisty „rok zero"- a przedtem nic się nie wydarzyło. Nie można jednak przejść do porządku nad dziedzictwem łamania prawa własności przez reżim komunistyczny. Tym bardziej, jeśli się z tej zagrabionej własności wciąż czerpie pożytki. Rzeczpospolitej paserstwo naprawdę nie przystoi.

Autor, z wykształcenia prawnik i socjolog, jest dyrektorem Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej

Istnienie Funduszu Kościelnego nie jest przywilejem, ale wynika ze zobowiązań III RP, która przejęła własność odebraną Kościołowi Katolickiemu przez komunistów. Komisja Majątkowa przekazała Kościołowi odszkodowanie zasadniczo tylko za to, co zostało wywłaszczone z pogwałceniem prawa komunistycznego. Własność odebrana zgodnie z przepisami powojennymi miała być zwrócona na gruncie ustawy reprywatyzacyjnej. Warto przypomnieć, że jeszcze w 2008 roku rząd Donalda Tuska prowadził z przedstawicielami Kościoła w tej kwestii negocjacje.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?