Zależne od miasta instytucje te specjalizują się również w cenzurze. A konkretniej w cenzurze ogłoszeń. Ogłoszeń związku zawodowego „Solidarność".
Działacze „S" chcieli przeprowadzić kampanię przeciw reformie systemu emerytalnego, lecz miejska spółka zarządzająca powierzchniami reklamowymi uznała, że taka kampania mogłaby naruszyć prawo. Żartem można by napisać, że sprzeciwianie się woli rządzącej Platformy zaczyna być traktowane przez niektórych jako przestępstwo, ale nie ma w tym nic śmiesznego. Nie odmawiam firmom plakatowym prawa sprzeciwu wywieszania jakichś treści, gdy uznają, że naruszą one czyjeś dobra. Mogę sobie też wyobrazić, że należąca do jakiejś instytucji kościelnej firma odmawia wywieszenie plakatów reklamujących klinikę aborcyjną. I na odwrót, jeśli właściciel jakiejś firmy jest skrajnym lewakiem może nie chcieć wywiesić obwieszczeń skierowanych np. do słuchaczy Radia Maryja. Prywatny przedsiębiorca i prywatne sumienie - jeśli nie chce zarobić - jego sprawa.
Wszystko wygląda jednak inaczej, gdy w grę wchodzą spółki nie prywatne, lecz komunalne. Gdy taka spółka odmawia umieszczenia plakatów krytykujących polityków partii, która również rządzi w stolicy, wszystko pachnie cenzurą i polityczną robotą. Bądź co bądź spółki komunalne nie należą do rządzącej partii, lecz do mieszkańców. Wszystkich, bez względu na poglądy i stanowisko w sprawie podniesienia wieku emerytalnego.
Sęk w tym, że PO już wiele razy udowodniła w Warszawie, że traktuje stolice nie jako miejsce, gdzie może się wykazać jako skuteczna partia, lecz właśnie jako partyjną własność.
? ? ?
„S" była również bohaterką piątkowego oblężenia polskiego Sejmu. Przykro, że padały tam tak chamskie wypowiedzi, ale samo oblężenie to żadna nowość. Oblężenie Sejmu, albo prowadzenie obrad pod wojskiem to spotykane niekiedy w I RP sposoby uprawiania polityki. Nawet konstytucję 3 maja uchwalono za pomocą konfederacji, czyli takiego Sejmu, z którego część posłów wyszła i rozpoczęła obrady na zewnątrz, na przykład w miasteczku namiotowym. Przyznam się szczerze, nie jestem entuzjastą stosowania dziś siły w polityce. A tym było bezsprzecznie straszenie, krzyczenie i przepychanie posłów Platformy przez związkowców.