Właściwie nie wiadomo, o co ta histeria. Co takiego stało się tydzień temu w Sejmie? Do prac w komisji trafił jeden z opozycyjnych projektów. Nie został odrzucony w pierwszym czytaniu, grupa posłów zaś skorzystała ze swojego obywatelskiego i ludzkiego prawa do postępowania zgodnie z przekonaniami. Skorzystali z wolności.
Mistrzowie nagonki
Wrzawa, która po tym się podniosła, jest niepokojąca. Pokazuje, jak antywolnościowy nastrój panuje w lewicowo-liberalnym establishmencie. Żąda on ukarania tych posłów PO, którzy zagłosowali za odesłaniem do komisji projektu Solidarnej Polski kasującego możliwość aborcji z powodu uszkodzenia płodu. Co więcej, żądania kary dotyczą też tych posłów Platformy, którzy się wstrzymali podczas głosowania.
Aby nie być gołosłownym, odsyłam do zarchiwizowanych w Internecie wypowiedzi i tekstów. Łamy „Gazety Wyborczej", a także portalu Tomasza Lisa pełne są emocjonalnych, nasyconych epitetami filipik. Zapis piątkowej porannej audycji w Radiu TOK FM, o charakterystycznym w swym dygocie diapazonie wypowiedzi, też jest dobitnym tego przykładem. Słowo „barbarzyństwo" powtarzane tam co kilka sekund ma charakteryzować postawę grupy posłów Platformy. Tak jakby barbarzyństwem nie był eugeniczny zapis obecnego prawa aborcyjnego. Tu zresztą, jak w każdej histerii, mamy też element groteski. Bardzo gorąco piętnował owe rzekome barbarzyństwo Tomasz Wołek. Gdyby ktoś z Państwa nie pamiętał, jest to jeden z trzech członków delegacji, która w swoim czasie woziła ryngraf do generała Pinocheta.
Kagańcowa dyscyplina
Rzecz nie w sprzeciwie wobec decyzji większości Sejmu, lecz w formie wyrażenia tego stanowiska. Każdy ma prawo do głoszenia swojego poglądu, ale nie do gwałtu na sumieniach innych. Żądania wyciągnięcia konsekwencji wobec części posłów PO i zdyscyplinowania klubu przez szefa partii, to nic innego, jak głośny hymn na cześć zamordyzmu. To żądanie odebrania wolności wykonywania mandatu posła. Warto zauważyć, że te żądania dotyczą polityków, którzy nie ukrywali wcześniej swoich poglądów na temat aborcji. Oni nikogo nie oszukali.
Komentatorzy i publicyści oburzeni na tę część Platformy nigdy nie przyznają się do tego, że są wrogami wolności. Przeciwnie – frazes wolnościowy nie schodzi im z ust. Każdy z nich obiema rękami podpisałby się pod pamiętnymi słowami Zygmunta Augusta – „nie jestem królem waszych sumień". Warto tu przypomnieć, że ów cytat przywołał – choć z błędną atrybucją – Radosław Sikorski w czasie prawyborów prezydenckich w PO.