Partia wciąż nieskolonizowana

Lewicowo-liberalny establishment uważa PO za swoją własność. Stąd histeria po głosowaniu w sprawie aborcji. Platforma powinna przegonić uzurpatorów – zauważa publicysta „Rzeczpospolitej”

Publikacja: 18.10.2012 00:05

Piotr Gursztyn

Piotr Gursztyn

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Właściwie nie wiadomo, o co ta histeria. Co takiego stało się tydzień temu w Sejmie? Do prac w komisji trafił jeden z opozycyjnych projektów. Nie został odrzucony w pierwszym czytaniu, grupa posłów zaś skorzystała ze swojego obywatelskiego i ludzkiego prawa do postępowania zgodnie z przekonaniami. Skorzystali z wolności.

Mistrzowie nagonki

Wrzawa, która po tym się podniosła, jest niepokojąca. Pokazuje, jak antywolnościowy nastrój panuje w lewicowo-liberalnym establishmencie. Żąda on ukarania tych posłów PO, którzy zagłosowali za odesłaniem do komisji projektu Solidarnej Polski kasującego możliwość aborcji z powodu uszkodzenia płodu. Co więcej, żądania kary dotyczą też tych posłów Platformy, którzy się wstrzymali podczas głosowania.

Aby nie być gołosłownym, odsyłam do zarchiwizowanych w Internecie wypowiedzi i tekstów. Łamy „Gazety Wyborczej", a także portalu Tomasza Lisa pełne są emocjonalnych, nasyconych epitetami filipik. Zapis piątkowej porannej audycji w Radiu TOK FM, o charakterystycznym w swym dygocie diapazonie wypowiedzi, też jest dobitnym tego przykładem. Słowo „barbarzyństwo" powtarzane tam co kilka sekund ma charakteryzować postawę grupy posłów Platformy. Tak jakby barbarzyństwem nie był eugeniczny zapis obecnego prawa aborcyjnego. Tu zresztą, jak w każdej histerii, mamy też element groteski. Bardzo gorąco piętnował owe rzekome barbarzyństwo Tomasz Wołek. Gdyby ktoś z Państwa nie pamiętał, jest to jeden z trzech członków delegacji, która w swoim czasie woziła ryngraf do generała Pinocheta.

Kagańcowa dyscyplina

Rzecz nie w sprzeciwie wobec decyzji większości Sejmu, lecz w formie wyrażenia tego stanowiska. Każdy ma prawo do głoszenia swojego poglądu, ale nie do gwałtu na sumieniach innych. Żądania wyciągnięcia konsekwencji wobec części posłów PO i zdyscyplinowania klubu przez szefa partii, to nic innego, jak głośny hymn na cześć zamordyzmu. To żądanie odebrania wolności wykonywania mandatu posła. Warto zauważyć, że te żądania dotyczą polityków, którzy nie ukrywali wcześniej swoich poglądów na temat aborcji. Oni nikogo nie oszukali.

Komentatorzy i publicyści oburzeni na tę część Platformy nigdy nie przyznają się do tego, że są wrogami wolności. Przeciwnie – frazes wolnościowy nie schodzi im z ust. Każdy z nich obiema rękami podpisałby się pod pamiętnymi słowami Zygmunta Augusta – „nie jestem królem waszych sumień". Warto tu przypomnieć, że ów cytat przywołał – choć z błędną atrybucją – Radosław Sikorski w czasie prawyborów prezydenckich w PO.

Postulat wprowadzenia w Platformie kagańcowej dyscypliny to oszustwo wobec wyborców. PO powstała jako prawicowa fronda w rozpływającej się w ideowej nijakości UW. Przez dłuższy czas działalności Platformy Donald Tusk i jego koledzy zabiegali o względy wyborców, głosząc hasła stricte prawicowe. Dokumenty ideowe i programowe PO opierają się na treściach konserwatywno-liberalnych bądź chadeckich. W Parlamencie Europejskim Platforma przystąpiła do frakcji chadeckiej, gdzie sobie bytuje z takimi europejskimi politykami, jak Viktor Orban czy Gianfranco Fini.

Nie powtórzyć błędu UW

To wszystko o PO wiemy od lat. Tyle że komentatorzy lewicowo-liberalni traktują te fakty wyłącznie jako dekorację czy też teatrzyk dla omamienia maluczkich. Rzeczywiście niektóre miejsca w PO są kolonizowane od pewnego czasu przez środowiska, które z racji swych poglądów powinny raczej się znaleźć w ugrupowaniu lewicowym, a nie konserwatywnym czy chadeckim. Ale cóż, konfitury są dziś przy Platformie, więc lepiej tam być, niż głodować przy SLD czy Ruchu Palikota. Tyle że ta kolonizacja PO i próba jej przerobienia na własną modłę jest – powtórzmy – oszustwem wobec wyborców. Nie na to bowiem umawiał się z nimi Tusk i kilkuset parlamentarzystów z jego partii.

Gdyby jednak „salon" skolonizował Platformę, byłby to początek końca tego ugrupowania. Los „partii ludzi rozumnych" – od ROAD przez UD, UWpo Partię Demokratyczną – wskazuje, że „salon" nie rozumie emocji Polaków. Potrafi zrobić wiele szumu wokół siebie, ale nic więcej. O niebo lepszą polityczną intuicję do „salonowych" doradców ma ktoś taki, jak wyklinany dziś za głosowanie przeciw aborcji poseł Andrzej Biernat. Dlaczego? Pewnie dlatego, że większość swojego czasu spędza w rodzinnych Pabianicach i okręgu wyborczym, więc wie, czego chcą Polacy. Ci realni, a nie zaprojektowani w Warszawie.

Obyczajówka bez przyszłości

Wspomnianemu tu Biernatowi trzeba pogratulować odważnej odpowiedzi, którą dał „Gazecie Wyborczej" na pytanie, dlaczego tak głosował: – Powiedzcie posłowi Markowi Plurze, który siedzi w ostatnich rzędach w Sejmie na wózku inwalidzkim, że nie powinien się urodzić.

A Marek Plura głosował tak jak Biernat. Z pewnością wiedział, co robi.

Kierownictwo PO musiałoby zwariować, gdyby chciało budować przyszłość partii na hasłach liberalizacji obyczajowej.

To, jak „nośny" jest ten temat, pokazują notowania Ruchu Palikota. Umieszczono tam na sztandarach wszystko, co radykalne. Skutki dla Ruchu są opłakane. Aby ratować poparcie partia ta zorganizowała ostatnio kongres gospodarczy, a nie światopoglądowy. Stare wygi z SLD zaś tylko dla pozoru poopowiadają czasem o swojej postępowości. Sukcesów szukają gdzie indziej. Wiedzą doskonale, że masowe poparcie stracili przez błędy w polityce gospodarczej, wysokie bezrobocie i korupcję. Nie zaś z powodu nie dość żarliwej walki o zliberalizowanie ustawy aborcyjnej.

Właściwie nie wiadomo, o co ta histeria. Co takiego stało się tydzień temu w Sejmie? Do prac w komisji trafił jeden z opozycyjnych projektów. Nie został odrzucony w pierwszym czytaniu, grupa posłów zaś skorzystała ze swojego obywatelskiego i ludzkiego prawa do postępowania zgodnie z przekonaniami. Skorzystali z wolności.

Mistrzowie nagonki

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Jan Romanowski: PSL nie musiał poprzeć Hołowni. Trzecia Droga powinna wreszcie wziąć rozwód
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA