Rząd Tuska dzieciom

To rodzice powinni decydować, na co przeznaczać pieniądze. Czy jedno z nich pozostanie w domu i będzie opiekować się dziećmi, czy może oboje podejmą pracę na część etatu, wspomagając się dofinansowaniem – pisze ekspert Fundacji Republikańskiej

Publikacja: 22.10.2012 23:41

Red

Do tej pory tematyka prorodzinna traktowana była przez obecny rząd po macoszemu, i to nie tylko w sferze wprowadzania realnych rozwiązań, ale nawet składanych deklaracji. Sytuacja się zmieniła od ostatniego wystąpienia premiera Donalda Tuska – z propozycji wydłużenia urlopów macierzyńskich i dofinansowania przedszkoli i żłobków można się cieszyć.

Ułatwienie tylko na rok

Niestety, jeżeli przyjrzymy się szczegółom mgliście jeszcze zarysowanych rozwiązań, entuzjazm opada.  Zamiast spójnej polityki prorodzinnej rząd proponuje bowiem w istocie jedną konkretną zmianę systemową – wydłużenie urlopu macierzyńskiego do roku (przy jednoczesnym obniżeniu wysokości zasiłku do 80 proc. wynagrodzenia uzyskiwanego przed urodzeniem dziecka) oraz zwiększenie nakładów państwa na żłobki i przedszkola.

Należy wątpić, czy tak sformułowane rozwiązania rzeczywiście zadziałają i doprowadzą do zwiększenia liczby rodzących się dzieci. Istnieje obawa, że znowu będziemy tracić jakże cenny w obliczu nadchodzącej katastrofy demograficznej czas. Poza tym szczerość intencji rządu stawiają pod znakiem zapytania wyniki głosowań sejmowych mających miejsce kilka godzin po expose, w których głosami koalicji rządowej odrzucono korzystne dla rodziców poprawki do ustawy o podatku dochodowym, w tym również takie, które nie wiązały się z uszczupleniem dochodów podatkowych państwa.

Niestety, z tego rozwiązania nie skorzystają wszyscy rodzice, ale tylko ci, którzy są uprawnieni do skorzystania z urlopu macierzyńskiego – a więc są zatrudnieni na umowę o pracę. Nie obejmie ono natomiast osób pracujących na podstawie tzw. umów śmieciowych, niepodlegających obowiązkowi odprowadzania składek na ZUS, studentów czy bezrobotnych. Będzie to więc kolejne, po odliczeniach od podatku dochodowego, rozwiązanie polityki prorodzinnej skierowane jedynie do pewnej ograniczonej grupy adresatów.

Zaproponowane rozwiązanie zakłada rozszerzenie płatności dla rodziców jedynie na pierwszy rok życia dziecka. Po zakończeniu urlopu macierzyńskiego ich sytuacja pozostaje w stosunku do dotychczasowej w zasadzie bez zmian – alternatywą jest albo pójście obojga rodziców do pracy i znalezienie opieki dla dziecka (w obecnych realiach trudno dostępnej lub drogiej), albo wzięcie przez jednego z nich urlopu wychowawczego, który pozostanie dla ponad 90 proc. osób bezpłatny.

W gruncie rzeczy po wprowadzeniu zaproponowanego przez premiera rozwiązania sytuacja rodziców zmieni się tylko o tyle, że przed podobnym jak dzisiaj dylematem staną nie po kilku miesiącach, ale po roku od urodzenia dziecka.

Finanse i rynek pracy

Recepta premiera dla rodzin z małymi dziećmi zdaje się polegać na tym, że po zakończeniu rocznego urlopu macierzyńskiego dzieci trafią do żłobków – w których będzie dla nich miejsce. Donald Tusk wspaniałomyślnie stwierdził: „Chcemy, aby dziecko zostało przy rodzicach, w pewnym sensie przy mamie, choćby ze względu na karmienie przez ten rok kluczowy dla dziecka najmniejszego".

Abstrahując od nierealności deklarowanego zamiaru stworzenia sieci żłobków w ciągu 2 lat (co nie powinno budzić wątpliwości w świetle naszych ostatnich doświadczeń przy budowie infrastruktury), trzeba nareszcie powiedzieć jasno i stanowczo – posyłanie rocznego dziecka do żłobka to pomysł pomijający dobro dziecka. Tak małe dziecko potrzebuje do prawidłowego rozwoju przede wszystkim osobistego kontaktu z opiekunem (najlepiej z rodzicem), który zapewnia mu odpowiednią dawkę czułości i opieki, uczy pierwszych stawiania kroków i pierwszych słów.

To szczególnie smutne, że wątek ten umyka osobom opracowującym propozycje rządowej polityki prorodzinnej. Czy ktoś tworzący jej założenia spogląda w ogóle na proponowane rozwiązania pod kątem dobra dziecka? Czy ktoś się zastanawia, jakie są konsekwencje posyłania rocznego dziecka do placówki opieki zastępczej dla jego rozwoju psychicznego? Czy mamy po stronie polityków znowu do czynienia z myśleniem tylko kategoriami finansów i rynku pracy?

Do tej pory polityka prorodzinna była traktowana przez obecny rząd po macoszemu i to nie tylko w sferze wprowadzania realnych rozwiązań, ale nawet składanych deklaracji

Mamy obecnie rok korczakowski – rządowym specjalistom, zanim zaczną budować sieci żłobków dla jednorocznych dzieci, polecam zapoznanie się z myślą pedagogiczną Janusza Korczaka.

Jeżeli spojrzymy na statystyczne dane w różnych krajach europejskich pokazujące, ile dzieci w wieku poniżej trzech lat uczęszcza do placówek opieki zastępczej, możemy zauważyć, że nie jest on wcale wysoki. Również w krajach mających sukcesy we wprowadzaniu efektywnej polityki prorodzinnej skutkującej wzrostem wskaźnika dzietności, takich jak Estonia czy Finlandia, nie przekracza 1/3 wszystkich dzieci w tym wieku.

Mając to na uwadze, zamiast inwestować duże publiczne nakłady w sieć żłobków, należy wprowadzić, zamiast proponowanego wydłużonego do roku urlopu macierzyńskiego system płatności dla rodziców opiekujących się dzieckiem, dostępny co najmniej do ukończenia drugiego roku dziecka.

Jak pokazują doświadczenia krajów z dużymi osiągnięciami w skutecznej polityce prorodzinnej (np. Francji), płatności te z dużym prawdopodobieństwem odniosłyby skutek w postaci zwiększonej liczby rodzących się dzieci. Transfery na rzecz rodzin nie muszą być przy tym tak wysokie, jak zaproponował rząd. Można np. ustanowić górny próg wypłaty, by niezależnie od poprzednio otrzymywanej przez rodzica pensji płatność nie mogła przekraczać np. 80 proc. średniego wynagrodzenia. Wiele państw przyjmuje rozwiązania, w których transfery pieniężne po pierwszym kilkumiesięcznym okresie występują w formie ryczałtowej kwoty jednakowej dla wszystkich rodziców.

Środki do rodziców

Środki zaproponowane przez rząd na dofinansowanie przedszkoli są daleko niewystarczające na zapewnienie deklarowanej pełnej dostępności do sieci przedszkolnej dla każdego chętnego. Przy takim stopniu finansowania, wbrew zapewnieniom premiera, pozostanie nadal nieco tylko złagodzony ten sam problem co dziś z dostępem do publicznie finansowanych przedszkoli. Szanse na umieszczenie tam dziecka będą mieli tylko niektórzy rodzice, dobrani często według niejasnych lub dyskryminujących całe grupy społeczne kryteriów.

Tymczasem środki finansowe przeznaczane dla dzieci w wieku przedszkolnym powinny być kierowane do wszystkich rodziców. I najlepiej, by trafiały bezpośrednio do nich, a nie do przedszkoli.

Państwo i samorządy nie radzą sobie z efektywnym wykorzystywaniem pieniędzy, np. zbyt często wydając je na nieracjonalne inwestycje w budowę nowych obiektów. Zamiast zwiększać dotacje do przedszkoli, rząd powinien wprowadzić mechanizmy pozwalające na pozostanie odpowiadających dotacjom kwotom w rodzinach (np. w formie odliczeń od składek społecznych rodziców, które powinny być w części odpowiadającej odliczeniu opłacane przez państwo).

To rodzice powinni decydować, na co pieniądze przeznaczać – czy jedno z nich (w tym także ojciec) pozostanie w domu i będzie opiekować się dziećmi, czy może oboje podejmą pracę na część etatu, wspomagając się dofinansowaniem. Mogliby też oczywiście zdecydować, że oboje pójdą do pracy, a dodatkowe środki pozostające w rodzinie, dzięki takiemu mechanizmowi, zostaną przeznaczone na wynagrodzenie dla opiekunki albo na opłaty za przedszkole prywatne czy samorządowe.

Rządzący, wprowadzając mechanizmy polityki prorodzinnej, powinni zachowywać więcej zaufania do obywateli, że podejmą dobre decyzje, z korzyścią dla własnych dzieci i rodziny. Niestety, ciągle pokutuje przekonanie, że państwo wie najlepiej, co dla rodzin jest dobre i że na pewno te (w domyśle przecież patologiczne) rodziny nie będą mogły podjąć samodzielnie najlepszej decyzji co do sposobu opieki nad swoimi dziećmi.

Potrzebny spójny program

Rządowa polityka prorodzinna nie powinna mieć zatem takiego charakteru, jaki zakłada rząd – przybierać formy pojedynczej, nieprzygotowanej propozycji (brak jej przygotowania został potwierdzony deklaracją, iż Sejm zajmie się nią dopiero późnym latem 2014 r.)

Potrzebny jest raczej spójny i kompleksowy system składający się z wielu różnych elementów sprawdzonych w państwach, którym udało się zatrzymać spadek liczby ludności. Powinien zakładać takie rozwiązania, które rozdzielają politykę prorodzinną od pomocy społecznej, a więc zapewniają jej dostępność dla wszystkich rodzin, zwiększają transfery dla rodzin wielodzietnych oraz nie dopuszczają ingerencji państwa w wyborze sposobu opieki nad dziećmi.

Autor jest prawnikiem, szefem Zespołu ds. Rodziny Fundacji Republikańskiej

Do tej pory tematyka prorodzinna traktowana była przez obecny rząd po macoszemu, i to nie tylko w sferze wprowadzania realnych rozwiązań, ale nawet składanych deklaracji. Sytuacja się zmieniła od ostatniego wystąpienia premiera Donalda Tuska – z propozycji wydłużenia urlopów macierzyńskich i dofinansowania przedszkoli i żłobków można się cieszyć.

Ułatwienie tylko na rok

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?