Do tej pory tematyka prorodzinna traktowana była przez obecny rząd po macoszemu, i to nie tylko w sferze wprowadzania realnych rozwiązań, ale nawet składanych deklaracji. Sytuacja się zmieniła od ostatniego wystąpienia premiera Donalda Tuska – z propozycji wydłużenia urlopów macierzyńskich i dofinansowania przedszkoli i żłobków można się cieszyć.
Ułatwienie tylko na rok
Niestety, jeżeli przyjrzymy się szczegółom mgliście jeszcze zarysowanych rozwiązań, entuzjazm opada. Zamiast spójnej polityki prorodzinnej rząd proponuje bowiem w istocie jedną konkretną zmianę systemową – wydłużenie urlopu macierzyńskiego do roku (przy jednoczesnym obniżeniu wysokości zasiłku do 80 proc. wynagrodzenia uzyskiwanego przed urodzeniem dziecka) oraz zwiększenie nakładów państwa na żłobki i przedszkola.
Należy wątpić, czy tak sformułowane rozwiązania rzeczywiście zadziałają i doprowadzą do zwiększenia liczby rodzących się dzieci. Istnieje obawa, że znowu będziemy tracić jakże cenny w obliczu nadchodzącej katastrofy demograficznej czas. Poza tym szczerość intencji rządu stawiają pod znakiem zapytania wyniki głosowań sejmowych mających miejsce kilka godzin po expose, w których głosami koalicji rządowej odrzucono korzystne dla rodziców poprawki do ustawy o podatku dochodowym, w tym również takie, które nie wiązały się z uszczupleniem dochodów podatkowych państwa.
Niestety, z tego rozwiązania nie skorzystają wszyscy rodzice, ale tylko ci, którzy są uprawnieni do skorzystania z urlopu macierzyńskiego – a więc są zatrudnieni na umowę o pracę. Nie obejmie ono natomiast osób pracujących na podstawie tzw. umów śmieciowych, niepodlegających obowiązkowi odprowadzania składek na ZUS, studentów czy bezrobotnych. Będzie to więc kolejne, po odliczeniach od podatku dochodowego, rozwiązanie polityki prorodzinnej skierowane jedynie do pewnej ograniczonej grupy adresatów.
Zaproponowane rozwiązanie zakłada rozszerzenie płatności dla rodziców jedynie na pierwszy rok życia dziecka. Po zakończeniu urlopu macierzyńskiego ich sytuacja pozostaje w stosunku do dotychczasowej w zasadzie bez zmian – alternatywą jest albo pójście obojga rodziców do pracy i znalezienie opieki dla dziecka (w obecnych realiach trudno dostępnej lub drogiej), albo wzięcie przez jednego z nich urlopu wychowawczego, który pozostanie dla ponad 90 proc. osób bezpłatny.