Od 1989 roku utrzymuje się w Polsce okres depresji urodzeniowej. Po krótkim okresie związanym z wejściem roczników wyżu demograficznego czeka nas demograficzna równia pochyła. Jej efektem będzie radykalna zmiana społeczna: starzenie się i spadek dzietności, a w efekcie rozpad systemu opieki zdrowotnej i emerytalnego, który tych zmian nie uniesie, oraz radykalne zmniejszenie się wpływów do budżetu państwa.
Sens polityki prorodzinnej
Uczestnicy dyskusji na temat wyzwań demograficznych, przed którymi stoi Polska, zgadzają się co do jednego: jest źle i będzie tylko gorzej. Ale w tej dyskusji uważnemu odbiorcy umknąć może odpowiedź na kluczowe pytanie: dlaczego w ogóle państwo powinno prowadzić politykę prorodzinną? Z jednej strony dyskusja rzadko kiedy wykracza poza argumenty porównawcze (z krajami wysoko rozwiniętymi podawanymi jako przykład niedościgniony i z krajami podobnymi do naszego jako wzorami mniej lub bardziej skutecznych rozwiązań). Z drugiej zaś w większości sprowadzana jest do kwestii rozmiaru finansowego wsparcia rodziny.
Uzyskanie wyjaśnienia sensu i istoty wspierania rodziny przez państwo jest tym trudniejsze, że nawet premier zdaje się go nie rozumieć. Kiedy bowiem stwierdza, że „najtańsza dla państwa jest rodzina bez dzieci”, daje czytelny sygnał, że postrzega rodzinę przez pryzmat bieżących wpłat do budżetu, które ona generuje.
Tymczasem poza nielicznymi opracowaniami rzadko pojawia się argument najważniejszy. Otóż państwo powinno wspierać rodzinę, aby zwiększyć dzietność. Wszystkie opinie mówiące o systemie emerytalnym, stabilności budżetu, sile głosu w UE, są wtórne. Decydujące są bowiem inne czynniki: ilość i struktura ludności w Polsce.
Chaotyczne wsparcie
Obecnie statystyczna Polka rodzi 1,3 dziecka w ciągu swojego życia (a należy pamiętać, że wciąż mamy znaczną liczbę kobiet w wieku reprodukcyjnym, co jest skutkiem wyżu demograficznego z początku lat 80.). Nie zapewnia to nawet prostej zastępowalności pokoleń.
Utrzymanie tej tendencji spowoduje dwa efekty. Pierwszy to zaburzenie proporcji między liczbą osób w wieku produkcyjnym i w wieku poprodukcyjnym. Obecnie na jednego emeryta/rencistę przypada dwóch pracujących. Około roku 2060, kiedy liczby osób w wieku 20–65 i powyżej 65 lat zrównają się, każdy pracujący będzie utrzymywał jednego emeryta.
Drugi efekt to stale przyspieszający spadek liczby ludności w ogóle z powodu zwiększającej się proporcji osób powyżej 65. roku życia, których umieralność z każdym kolejnym rokiem życia drastycznie rośnie.