Rok niewykorzystanych szans

Stagnacja w nauce i gospodarce. Brak kluczowych decyzji w sprawie wydobycia gazu łupkowego. Narastające wątpliwości przy wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. Czy rząd ma się czym pochwalić w 2012 roku? – zastanawia się publicysta „Rzeczpospolitej”.

Aktualizacja: 30.12.2012 23:04 Publikacja: 30.12.2012 22:52

Rok niewykorzystanych szans

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala Waldemar Kompala

Kryzys to czas, kiedy warto inwestować. To okres największej szansy. Kto się wtedy dobrze ustawi, ten w dobrych czasach może zajść naprawdę daleko. Kto odważnie zainwestuje, ten będzie zbierał owoce.

Czy Polska wykorzystała 2012 rok do takich inwestycji? Niestety, nie. Mimo sukcesów związanych z organizacją Euro 2012 ostatnie miesiące były kolejnym rokiem niewykorzystanych szans.

Łyżka miodu

Zacznijmy jednak od oddania sprawiedliwości rządowi. Mimo wielu złych przepowiedni piłkarskie mistrzostwa Europy okazały się dużym sukcesem. W sferze komunikacji, budowania wizerunku kraju – co w dzisiejszych czasach ma znaczenie niebagatelne – osiągnęliśmy naprawdę wiele. Poza kilkoma incydentami znakomita większość relacji medialnych z Polski była utrzymana w bardzo pozytywnym dla nas tonie. Wiele mówiono o tym, jak Polska się rozwinęła, jak wiele się w niej buduje, jakim tchnie optymizmem.

Mecze były dobrze zorganizowane, strefy kibica funkcjonowały wzorowo, nie było żadnej poważnej wpadki. Cztery stadiony wyglądają świetnie i spełniają najwyższe normy (no może poza tym, że przeciwdeszczowy dach Stadionu Narodowego nie otwiera się w czasie deszczu, ale to na szczęście okazało się już po turnieju). Miasta goszczące drużyny piłkarskie były świetnie przygotowane. Odnowiono kilka dworców kolejowych. Warszawski Dworzec Centralny przestał straszyć, a wrocławski jest dziś jednym z najpiękniejszych w Europie. Podobnie rzecz się ma z lotniskami w kilku miastach. Rzutem na taśmę otwarto autostradę A2 do Warszawy. Przyjeżdżający do Polski goście byli zadowoleni.

Stadion piękny, ale za drogi

I chyba najważniejsze – pierwszy raz w historii ostatnich 20 lat wybuchł tak niezwykły entuzjazm społeczny. Dziesiątki tysięcy wolontariuszy pracowały z uśmiechem na ustach, setki tysięcy ludzi bawiły się na placach i ulicach. To duża rzecz.

Inna sprawa, że Stadion Narodowy został przepłacony i przynosi straty. Pieniądze na jego budowę wylewały się na lewo i prawo – jak dziś już widać, nie bardzo zastanawiano się, czemu ta inwestycja ma służyć poza zrobieniem dobrego wrażenia. Stadion jest nowoczesny, ale trzeba do niego ciągle dokładać. Do wydanych już niemal 2 miliardów złotych zaczynamy dziś dopłacać kolejne pieniądze.

Podobnie już widać, jak bardzo przepłacamy za budowę autostrad, stawiając wokół nich ohydne, niepotrzebne bariery dźwiękochłonne – czego można było uniknąć przez zmianę głupiego prawa. Swoją drogą ta sprawa nadaje się do zbadania przez komisję śledczą – aż dziw, że opozycja tego do tej pory nie zrobiła.

Być może ze względu na europejskie przepisy nie można było uniknąć budowy absurdalnych przejść dla żabek, z których to żaby nie raczą korzystać. Sęk w tym, że ze względu na te przepisy w wielu miastach Polski na obwodnice pieniędzy nie starczyło. Zapłacili za to mieszkańcy (niektórzy życiem), którzy wpadli pod koła samochodów przejeżdżających przez centra ich miast. Choć zapewne można było powalczyć w Brukseli, aby te unijne przepisy zmienić. Jednak nie zrobiono tego.

Za wszelką cenę chciano otworzyć lotnisko w Modlinie, by za chwilę je zamknąć. Wykonano je bowiem byle jak. Warto policzyć te zmarnowane pieniądze.

Niemniej bilans zysków i strat z okazji mistrzostw Europy i powstałej na tę okazję infrastruktury jest jednak pozytywny. W czasach, kiedy wizerunek ma tak wielkie znaczenie, kiedy wiele różnych czynników, także emocjonalnych, stanowi o decyzjach inwestorów, o ratingach, wycenie długu, wkładaniu albo wycofywaniu pieniędzy z giełd, kupowaniu lub wyprzedaży walut, ten mocny sygnał z Polski nie był bez znaczenia.

Ale na tym lista sukcesów się kończy. Oczywiście nie wskoczyliśmy jeszcze w recesję, polskie papiery są dobrze wyceniane – choć możemy już sobie zadawać pytanie, czy to efekt realnych działań, kreatywnej księgowości czy czynników niezależnych od obecnego rządu (kurs polskiej waluty czy decyzje podatkowe podejmowane przez poprzednie ekipy).

Nauka, czyli Trzeci Świat

Spójrzmy teraz, jak inwestujemy w to, co naprawdę ważne. Jak wyglądają polskie uczelnie, polska nauka. Co robimy, by zwiększyć innowacyjność. By młodzi ludzie mieli dobry start w dorosłość. Co robimy, by poważnie zmniejszyć nasz dług.

Na badania i rozwój wydajemy 0,74 proc PKB. Wychwalana pod niebiosa strategia lizbońska zakładała 3 proc. Dwie najsłynniejsze polskie uczelnie wloką się w czwartej setce rankingu szanghajskiego. Młodym ludziom nie tylko trudno znaleźć pracę – co w kryzysie zrozumiałe – ale też trudno rozpocząć działalność gospodarczą, bo od razu gniotą ich ZUS, podatki i ogromne kłopoty z uzyskaniem kredytu na start.

Cieszymy się, że podskoczyliśmy o kilka punktów w rankingu Doing Business, ale to skok symboliczny i nadal zajmujemy w nim kompromitujące 55. miejsce za Rwandą i Kazachstanem. W rankingach innowacyjności przegrywamy nawet z wieloma krajami Europy Środkowej. Donald Tusk przyznaje, że to nie jest satysfakcjonujące miejsce, tyle że to on rządzi Polską od pięciu lat i to jego ekipa miała wszelkie szanse, by tę pozycję naszego kraju zmienić.

Trudno zrozumieć, dlaczego robi tak mało. Mogę jeszcze pojąć, dlaczego ekipa Tuska nie walczy na poważnie z zadłużeniem kraju. Tu trudne decyzje mogłyby się spotkać z niezadowoleniem społecznym i utratą popularności. Nie usprawiedliwiam tego, bo to podejście niepoważne, ale mogę je zrozumieć. Nie mogę jednak zrozumieć, dlaczego rząd nie podejmuje decyzji mogących realnie ułatwić życie przedsiębiorcom, a tym samym rozruszać polską gospodarkę. Dlaczego mimo wielu cudownych słów o „wyzwoleniu energii" nie zrobił nic, by ułatwić start młodym ludziom w biznesie, nauce czy na jakimkolwiek innym polu.

To da się wytłumaczyć tylko nieudolnością. Rok 2012 nie wyróżnił się pod tym względem w żadnym sensie. Jest rokiem straconym.

Niestety, rok 2012 nie był rokiem sukcesów w przygotowywaniu się do wydobycia gazu łupkowego. To zadziwiające, bo w tym rządzie można znaleźć kilku ministrów, którzy są głęboko przekonani, że łupki są naszą wielką szansą.

Łupkowe spowolnienie

Do dziś nie wiemy, jakie regulacje prawne będą rządzić przyszłym wydobyciem gazu, inwestorzy nie wiedzą, na co mogą liczyć, jakie warunki będą musieli spełniać i jakie płacić podatki. Zorganizowano na ten temat wiele konferencji, napisano wiele artykułów, apeli i manifestów i... niewiele się dzieje. Wewnętrzne spory w rządzie blokują podjęcie wiążących decyzji, niektórzy inwestorzy już się wycofali, inni się nad tym zastanawiają.

Nie jest prowadzona żadna wielka akcja informacyjna mająca wytłumaczyć Polakom, jak ma wyglądać proces wydobycia. Widzą to grupy chcące zablokować rozwój łupków w Polsce i coraz intensywniej przygotowują się do swej antyłupkowej kampanii.

Trudno zrozumieć, skąd ta pasywność rządu. W sytuacji, kiedy ministrowie mają różne wizje i różne interesy polityczne, kluczowa jest rola przywódcy. A przywódca, czyli premier – szef ministrów, w tej sprawie milczy.

Rok 2012 nie okazał się też przełomowy w wyjaśnianiu katastrofy smoleńskiej. Wątpliwości narastają, na jaw wychodzą kolejne niechlubne fakty, rząd sam też musiał się przyznać do nieskuteczności swoich dotychczasowych działań (lub ich braku) w kwestii choćby zwrotu wraku tupolewa.

Ładne zdjęcia nie wystarczą

Nie można powiedzieć, że (choć wizerunkowo robimy dobre wrażenie) w sferze realnych decyzji zbliżyliśmy się do głównego stołu w Unii Europejskiej. Nasz głos nadal nie ma realnej siły. I nawet nie mam o to do rządu wielkich pretensji. Niepotrzebnie się tylko chwali, że taką wielką rolę Polska odgrywa w Unii, skoro w rzeczywistości odgrywa rolę średnią – proporcjonalną do naszej wielkości, liczby ludzi i siły PKB. Bo żeby kraj miał silną pozycję w Unii, nie wystarczy zabiegać o ładne zdjęcia z kanclerz Angelą Merkel, ale trzeba zwiększać jego siłę przez budowę silnej gospodarki, ułatwianie działalności przedsiębiorcom, pomaganie na starcie młodym ludziom, rozwijanie badań, nauki, wspomaganie innowacyjności, no i likwidację długu.

To w 2012 r. się nie stało. Biorąc to wszystko pod uwagę – był to w dużej mierze rok niewykorzystanych szans.

Kryzys to czas, kiedy warto inwestować. To okres największej szansy. Kto się wtedy dobrze ustawi, ten w dobrych czasach może zajść naprawdę daleko. Kto odważnie zainwestuje, ten będzie zbierał owoce.

Czy Polska wykorzystała 2012 rok do takich inwestycji? Niestety, nie. Mimo sukcesów związanych z organizacją Euro 2012 ostatnie miesiące były kolejnym rokiem niewykorzystanych szans.

Pozostało 96% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Michał Szułdrzyński: Joe Biden wymierzył liberalnej demokracji solidny cios
Opinie polityczno - społeczne
Juliusz Braun: Religię w szkolę zastąpmy nowym przedmiotem – roboczo go nazwijmy „transcendentalnym”
Opinie polityczno - społeczne
Skrzywdzeni w Kościele: Potrzeba transparentności i realnych zmian prawnych
Opinie polityczno - społeczne
Edukacja zdrowotna, to nadzieja na lepszą ochronę dzieci i młodzieży. List otwarty
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Opinie polityczno - społeczne
Marek A. Cichocki: Prawdziwy test dla Polski zacznie się dopiero po zakończeniu wojny w Ukrainie
Walka o Klimat
„Rzeczpospolita” nagrodziła zasłużonych dla środowiska