In vitro. Procedura poza ustrojem

Finansowanie in vitro w kształcie proponowanym przez Ministerstwo Zdrowia może być pogwałceniem zapisów konstytucji – uważa adwokat.

Publikacja: 13.03.2013 18:48

Red

Stare porzekadło mówi, że szybka decyzja to połowa sukcesu. Taką właśnie strategię postanowił przyjąć resort zdrowia w sprawie refundacji procedury zapłodnienia pozaustrojowego dla par borykających się z bezpłodnością. – Program jest przygotowany i gotowy do przyjęcia przez kierownictwo, co się stanie w najbliższych dniach. Potem rozpocznie się proces kwalifikacji świadczeniodawców, czyli klinik, które będą przeprowadzały tę procedurę. Program ruszy od 1 lipca – zapewniał minister Bartosz Arłukowicz. Jego rzecznik prasowy dodał, że „trwają prace nad ostateczną akceptacją dokumentu”.

Szczegóły są jak dotąd owiane tajemnicą. Ale ze wcześniejszych zapowiedzi premiera oraz samego ministra wiemy, że rząd chce uruchomić procedurę finansowania in vitro drogą na skróty. Zamiast odrębnej ustawy, co w przypadku tak kontrowersyjnej procedury wydaje się naturalne, będzie jedynie nowy „program zdrowotny”, prawdopodobnie w formie ministerialnego rozporządzenia.
Takie rozwiązanie musi budzić niepokój każdego, bez względu na moralną ocenę in vitro. Nie chodzi tu bowiem o kwestie natury światopoglądowej, co do rozstrzygania których nie czuję się powołany, a o groźbę wprowadzenia jeszcze większego bałaganu legislacyjnego w ochronie zdrowia, godzącego dodatkowo w nasze konstytucyjne prawa.

Jasna wykładnia Trybunału

W roku 2003 Trybunał Konstytucyjny (w pełnym składzie) jasno i klarownie określił obowiązki dla instytucji państwowych, jakie wypływają z art. 68 konstytucji przy tworzeniu prawa dotyczącego ochrony zdrowia. Odnoszę wrażenie, że przedstawiciele Ministerstwa Zdrowia wypierają z pamięci tamto orzeczenie (sygn. K 14/03).

Trudno się dziwić, bo Trybunał bezlitośnie rozprawił się w nim z radosną twórczością legislacyjną ministerstwa, jaką była pierwotna ustawa o NFZ z 2003 r. Premier i minister proponując pozaustawową regulację in vitro w zapowiadanym kształcie żwawo podążają śladami twórców tamtej ustawy.

Przypomnijmy więc istotę orzeczenia Trybunału sprzed 10 lat. Z art. 68 ust. 2 konstytucji wynika konieczność zapewnienia równego dostępu wszystkich obywateli do świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych.

Oczywiście nie należy tego mylić z powszechnością dostępu do wszystkich znanych i stosowanych świadczeń. Jednakże warunki i zakres świadczeń finansowanych ze środków publicznych określać ma ustawa. Zakres świadczeń, do których obywatele mają prawo w ramach publicznego systemu finansowania, został zaliczony do materii ustawowej ze względu na wymóg precyzyjnego określenia zakresu świadczeń otrzymywanych w zamian za składkę zdrowotną.

Jak zauważył Trybunał, nie jest możliwe na gruncie konstytucji określenie rodzajów lub kategorii świadczeń zdrowotnych gwarantowanych przez art. 68 konstytucji, w związku z czym to w ustawie należy wprowadzić dostatecznie jasne i jednoznaczne kryteria formalne, według których następować będzie ustalenie zakresu należnych pacjentowi świadczeń w ramach ustalonej w ustawie procedury. To właśnie m.in. brak ustawowego określenia zakresu świadczeń finansowanych ze środków publicznych, do których każdy obywatel ma prawo, był przyczyną stwierdzenia przez Trybunał niekonstytucyjności ustawy o NFZ z 2003 r.

„Ustawa nie może pozostawiać wątpliwości co do tego, jaki jest zakres świadczeń medycznych przysługujących beneficjentom publicznego systemu opieki zdrowotnej wobec istnienia wyraźnego nakazu konstytucyjnego określenia tej materii (…)” – stwierdził Trybunał w orzeczeniu.

Skok ponad konstytucją

Wróćmy teraz do in vitro, którego finansowanie ma zostać wprowadzone w ramach „programu zdrowotnego”. W tym zakresie obowiązują ustawa z 24 sierpnia 2004 r. o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz rozporządzenie ministra zdrowia z 30 sierpnia 2009 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu programów zdrowotnych. Problem z wprowadzeniem świadczenia in vitro do tej kategorii polega na tym, że minister zdrowia będzie musiał określić zakres tego świadczenia (np. do ilu zabiegów ogranicza się procedurę), a także warunki, jakie musi spełnić obywatel, aby zostać zakwalifikowany do programu.

Z dotychczasowych zapowiedzi wynika, że świadczenie to będzie dostępne jedynie dla określonego i ograniczonego kręgu obywateli (tylko dla par, które poddały się wcześniej bliżej nieokreślonym procedurom leczenia bezpłodności i w których kobieta ma określony wiek). W praktyce oznaczać to będzie wyznaczenie przez organ administracji publicznej w „programie zdrowotnym” ograniczeń formalnych (kryteriów), według których następować będzie „przydzielenie” przez państwo obywatelowi świadczenia medycznego.

Tymczasem konstytucja wymaga dla określenia zakresu świadczeń zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych (w tym kryteriów podmiotowych, które spełniać musi obywatel, aby móc skorzystać z danego świadczenia). Rozwiązanie prawne przygotowywane przez ministerstwo jest więc nie tylko obejściem debaty w Sejmie, ale też próbą „przeskoczenia” (czytaj złamania) zapisów konstytucji.

Cel nie uświęca środków

Dokument o nazwie „program zdrowotny” jest aktem nieznanym polskiemu systemowi źródeł prawa i jako taki, zgodnie z konstytucją nie może kształtować praw i obowiązków jednostki. To, że nie można zebrać większości parlamentarnej dla wprowadzenia dostatecznie jasnych i jednoznacznych kryteriów formalnych, według których następować będzie ustalenie zakresu należnych określonemu kręgowi pacjentów świadczeń, nie oznacza, że dla osiągnięcia doraźnych korzyści politycznych należy naruszać konstytucję i gwarantowane tam prawa obywatelskie. Cel nie zawsze uświęca środki.
W toczącej się debacie na temat moralnych aspektów in vitro giną treści istotne z powodów prawnych. Pod koniec lutego szczecińscy radni przegłosowali program, który ma dofinansować zabiegi in vitro z budżetu miasta. Na jakiej podstawie ma się to odbyć i na jakich zasadach – nie wiadomo. Podobny bubel prawny pichci się teraz na szczeblu ministerstwa. Bo połowa sukcesu może też oznaczać połowę porażki.

Autor jest warszawskim adwokatem, specjalistą w dziedzinie legislacji, spraw regulacyjnych i administracyjnych

Stare porzekadło mówi, że szybka decyzja to połowa sukcesu. Taką właśnie strategię postanowił przyjąć resort zdrowia w sprawie refundacji procedury zapłodnienia pozaustrojowego dla par borykających się z bezpłodnością. – Program jest przygotowany i gotowy do przyjęcia przez kierownictwo, co się stanie w najbliższych dniach. Potem rozpocznie się proces kwalifikacji świadczeniodawców, czyli klinik, które będą przeprowadzały tę procedurę. Program ruszy od 1 lipca – zapewniał minister Bartosz Arłukowicz. Jego rzecznik prasowy dodał, że „trwają prace nad ostateczną akceptacją dokumentu”.

Pozostało 91% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?