Sytuacja ZUS wciąż jest więc trudna i to mimo odważnych i potrzebnych reform rządu PO – wygaszenia od początku 2009 roku większości przywilejów emerytalnych oraz podniesienia wieku emerytalnego. Płacimy bowiem za świadczenia, które zostały przyznane wcześniej stosunkowo młodym (wcześniejsze emerytury) ludziom. Ale to nie koniec. Kosztowne są też wciąż obowiązujące przywileje. Na przykład emerytury górnicze kosztują rocznie FUS ok. 7 mld zł. Budżet będzie też musiał dopłacać do nauczycieli, którzy zyskali prawo do tzw. świadczeń kompensacyjnych czy prawie 300 tys. osób uprawnionych do emerytur pomostowych. Te przywileje, jeśli chcemy myśleć o jakimkolwiek świadczeniu, także powinny zostać zlikwidowane lub ograniczone. Rząd powinien też przyjrzeć się systemowi rentowemu. To działania na tych polach trwale poprawią sytuację ZUS. Cięcie OFE tylko odłoży problemy w czasie.
Agonia KRUS
ZUS ma jeszcze zatem szanse na wypłacalność, choć wymagałoby to radykalnych i odważnych reform. Inaczej wygląda sytuacja w systemie rolniczym, o czym w ogóle się nie wspomina – oczywiście ze względu na trwałość koalicji – przy okazji debaty o OFE. A KRUS jest trwale niewypłacalny i nieefektywny. Bierze się to stąd, że ponad 90 proc. rolników opłaca składkę w wysokości 120 zł miesięcznie. A zyskuje dzięki temu m.in. prawo do emerytury, renty, renty rodzinnej, zasiłków chorobowych czy macierzyńskich. To właśnie niewspółmierność ponoszonych kosztów w stosunku do wysokości świadczeń powoduje, że ponad 90 proc. świadczeń z KRUS finansują podatnicy. W tym roku do emerytur rolników dopłacimy 11 mld zł.
By uzmysłowić sobie tę zależność – płacę niewiele, dostaję dużo – wystarczy prosta kalkulacja. Osoba ubezpieczona w KRUS wpłaca np. na emeryturę 60 zł miesięcznie, a otrzymuje ją w wysokości 800 zł. Przy założeniu, że emerytura ta byłaby wypłacana przez 25 lat, podatnicy muszą dołożyć do tego świadczenia ok. 250 tys. zł. Trzeba zatem jak najszybciej zamknąć dostęp do KRUS na obecnych zasadach kolejnym osobom. Nowi uczestnicy są źródłem ogromnych zobowiązań.
Obrońcy obecnej formuły KRUS wskazują, że aby zreformować system, trzeba połączyć wysokość składki z wprowadzeniem na wsi systemu podatkowego. Wtedy wyliczą dochód i będzie można wskazać, ile mogą wpłacać do KRUS. Nie jest to konieczne. Wprowadzenie obligatoryjnego systemu podatkowego dla rolników będzie wiązać się z ogromnymi kosztami – zarówno dla nich, jak i z tytułu rozrastania się biurokracji. Można do KRUS przenieść sposób opłacania podatków i składek osób prowadzących działalność w ZUS i rozliczających się uproszczonymi formami podatkowymi, np. kartą podatkową czy ryczałtem ewidencjonowanym. Nie wyliczają one dochodu. Wpłacają na świadczenia zryczałtowane składki do ZUS (wystarczające, aby nikt nie musiał ich dotować), podatki też płacą w zryczałtowanej formie. Rolnicy płacą już podatek gruntowy i można urealnić jego wysokość, a nawet wprowadzić dla nich odliczenia od tego podatku – chodzi głównie o ulgę rodzinną. Nie trzeba wtedy tworzyć odrębnego aparatu skarbowego na wsi.
Pozostaje rozstrzygnąć, kto miałby zacząć opłacać do KRUS wyższą składkę. Biorąc pod uwagę szybko rosnące dochody rolników, nie byłoby problemu, aby część ubezpieczonych w KRUS z dnia na dzień zaczęła płacić składki porównywalne z prowadzącymi firmy w ZUS.
Rząd na razie tylko udaje, że coś robi w tej sprawie. Woli atakować OFE – to łatwiejsze politycznie. Nie był nawet w stanie wprowadzić po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego trwałego mechanizmu opłacania przez rolników składek do NFZ. Sędziowie uznali, że budżet nie powinien opłacać ich za wszystkich rolników bez względu na ich majętność. Przedłużane są tu „bezpieczne politycznie” prowizorki.
Mundurowe absurdy
Trzeci system emerytalny, tzw. służb mundurowych oraz sędziów i prokuratorów, też funkcjonuje odmiennie niż pozostałe. Żołnierze i funkcjonariusze nie opłacają w trakcie służby składek na emeryturę, a ich świadczenia finansuje budżet. Cieszą się też licznymi przywilejami, z których największy to możliwość odejścia na emeryturę po 15 latach służby. Otrzymują wtedy 40 proc. ostatniego uposażenia.