Nasza skandaliczna nieodpowiedzialność polega w dużym skrócie na tym, że nie tylko zdecydowaliśmy się na posiadanie większej liczby dzieci niż standardowa dwójka, ale i na to, żeby żona została w domu, zamiast zaraz po porodzie (jak proponuje matkom Magdalena Środa) pognać do pracy zawodowej.

Ryzykiem jest wejście w trwały związek, szczególnie taki na całe życie. Najpierw trzeba się sprawdzić, bo nie wiadomo, na kogo się trafi – powtarzają to coraz częściej już nawet nie młodzi, ale ich rodzice. I tak życie na próbę, wzajemne testowanie siebie, staje się dowodem odpowiedzialności, a odraczanie świadomych decyzji – świadectwem mądrości. Jakie są tego skutki? Odpowiedzi dostarczyła ostatnio „Rzeczpospolita”. Otóż spada liczba powołań kapłańskich, ale także liczba zawieranych małżeństw. Młodzi nie tylko boją się wziąć odpowiedzialność za innych, ale nawet nie chcą jej brać za siebie.

Powodów jest masa. Pierwszym z nich jest to, że dorasta właśnie pokolenie głęboko zranione rozwodami rodziców. Drugim – kultura, która z nieodpowiedzialności uczyniła cnotę, a z chłopięcości wzór męskości. Trzecim – brak wychowania do cnót i uznanie, że to pragnienia generują moralność. Ale najważniejszą przyczyną jest brak świadomości, że do normalnego życia konieczna jest odrobina błogosławionego szaleństwa.

Takim szaleństwem jest uznanie, że z jedną osobą można przeżyć całe życie i można pozostać wiernym obietnicy złożonej, gdy miało się 24 lata (w tym wieku wziąłem ślub). Szalone jest to, że nic nie wiedząc o drugiej osobie, a nawet o sobie samym, ani też o tym, co nas w życiu spotka, można powiedzieć „nie opuszczę Cię aż do śmierci”. Szaleństwem jest przyjęcie dzieci, gdy nie wiemy, czy będziemy żyć (a nikt z nas tego nie wie) do chwili ich dorastania czy też osierocimy je w wieku dziecięcym.

Ale bez tego szaleństwa, bez tego błogosławionego braku odpowiedzialności nie ma życia i normalności. Tylko one pozwalają podejmować decyzje bez liczenia się z konsekwencjami i kontynuować rodzaj ludzki. Dlatego pozostaje nam sobie życzyć, by wśród nas było jak najwięcej szaleńców. Inaczej wymrzemy.