Niedawne wypowiedzi niemieckiego ministra finansów o konieczności rozłożenia w czasie kolejnego etapu tworzenia unii bankowej, jak również wskazanie na brak dostatecznie silnego umocowania prawnego w traktatach unijnych dla jednolitego systemu likwidacji banków dają silny impuls do ponownego spojrzenia i przeanalizowania tego pomysłu.
Wydaje się, że szczególnie ożywiona dyskusja i wymiana poglądów powinny odbywać się w krajach takich jak Polska – pozostających poza strefą euro, z dobrze zorganizowanym i stosunkowo konserwatywnym nadzorem, ale również z dominującą zagraniczną strukturą właścicielską naszych banków.
Pod nadzorem EBC
Skoro sami pomysłodawcy coraz częściej publicznie formułują swoje wątpliwości, to tym bardziej warto ze szczególną ostrożnością, ale też w oparciu o analizę krytyczną podchodzić do tych propozycji.
Koncepcja utworzenia zintegrowanych ram finansowych, czyli tzw. unii bankowej, obejmuje trzy elementy: jednolity europejski system nadzoru bankowego, europejski system gwarantowania depozytów, europejski system restrukturyzacji i uporządkowanej likwidacji banków. Porozumienie zostało osiągnięte na razie co do powołania europejskiego nadzoru bankowego, choć wciąż słychać pytania, czy jest ono odpowiednie, wystarczające, a i termin wprowadzenia nadzoru w takiej postaci wciąż nie ma pewnej daty.
Organem nadzoru jednolitego europejskiego systemu nadzoru bankowego (tzw. Single Supervisory Mechanism – SSM) będzie Europejski Bank Centralny (EBC). Nadzór obejmie duże banki strefy euro, a kraje, które nie mają wspólnej waluty, mogą przystąpić do SSM na zasadzie tzw. bliskiej współpracy i dobrowolnego uczestnictwa.