Kazimierz Kik: Elektorat socjalny, czyli katolicki

Zdrowa, stabilna, ideowa lewica socjalna nie może opierać się na „ruchomych piaskach” przypadkowego lub przejściowego poparcia wyborczego niezidentyfikowanego bliżej elektoratu. Czy lewica określająca się mianem socjalnej może osiągnąć sukces, gdy jej partia stoi w innym miejscu niż jej elektorat? – pyta politolog.

Publikacja: 08.07.2013 20:04

Kazimierz Kik

Kazimierz Kik

Foto: Fotorzepa, Kuba Kamiński Kuba Kamiński

Red

Minęły 24 lata od pamiętnego roku 1989. W demokratycznej III RP pojawiły się nowe pokolenia – dwudziesto- i trzydziestolatków. Pokolenie czterdziestolatków rozpoczęło swoją aktywność polityczną dopiero po 1989 r. A polska scena polityczna ani drgnęła. Rządzą nią stare, historyczne podziały na ugrupowania postkomunistyczne i postsolidarnościowe. Świat poszedł do przodu. Polska jest w Unii Europejskiej. Tymczasem w kraju straszą duchy historycznych rozliczeń uniemożliwiające jednoczenie się wokół spraw dla polskiej przyszłości najistotniejszych.

Podzielona, skłócona, bezradna

Echa tych archaicznych podziałów przeniknęły też do szeroko pojętej polskiej lewicy. Dawniej podziały na lewicy były proste. Dzieliła się ona z grubsza na komunistów i socjalistów. Dziś to się skomplikowało, co odzwierciedla słabsze punkty polskiej mentalności. Mamy bowiem wewnętrznie podzieloną lewicę postkomunistyczną (SLD, SdPL, OPZZ) oraz niezorganizowaną lewicę postsolidarnościową (kręgi Ryszarda Bugaja oraz części „Solidarności”) określającą się mianem lewicy demokratycznej. Jest też, coraz wyraźniej obecna w przestrzeni publicznej, lewica chrześcijańska, która działa głównie w okołokościelnych środowiskach intelektualnych. Do tego dochodzi lewica w gruncie rzeczy wyłącznie światopoglądowa, do której zaliczyć można Ruch Palikota. Jest jeszcze „Krytyka Polityczna” Sławomira Sierakowskiego, w swym intelektualnym odosobnieniu chadzająca własnymi drogami. I wreszcie należy wymienić lewicowe ugrupowania powstałe na gruncie nowych ruchów społecznych, jak zieloni lub feministki, które wchodzą z postkomunistami w szereg przelotnych i nietrwałych związków.

Lewica w Polsce jest więc podzielona, skłócona i – wobec dzisiejszej rzeczywistości gospodarczej i politycznej – bezradna. Zorganizowany na Stadionie Narodowym Kongres Lewicy wbrew dobrym intencjom organizatorów nie rozwiązał problemu braku jedności.

W dzisiejszej Polsce lewicę i Kościół łączy bardzo wiele spraw

Nie podjęto tam bowiem próby uczciwej analizy rzeczywistych przyczyn głębokich podziałów na polskiej lewicy. Nie zadano też podstawowych pytań, a zatem nie uzyskano satysfakcjonujących na nie odpowiedzi.

Pytania o priorytety

W tej sytuacji lewica w Polsce stoi wobec konieczności spełnienia dwu podstawowych warunków. Po pierwsze, musi odzyskać ideową wyrazistość partii szczerze reprezentującej interesy tych grup społecznych, których mieni się być przedstawicielem. Po drugie, po zrealizowaniu pierwszego warunku powinna podjąć wysiłek odzyskania wiarygodności społecznej. Grupy społeczne, których interesy chce reprezentować, muszą w nią uwierzyć.

Dlatego wpierw konieczna jest odpowiedź na pytanie: jakiej potrzebujemy lewicy – socjalnej czy światopoglądowej? W rzeczywistości polskiej połączenie obu tych wymiarów w jeden jest niemożliwe, bo nie istnieje jednolita baza wyborcza. Niezbędne jest więc sformułowanie priorytetów. Na obecnym etapie trzeba się skoncentrować na wymiarze socjalnym.

Następne pytanie brzmi: czy lewicowa partia o socjalnym charakterze może powstać i skutecznie funkcjonować niezależnie od swojego elektoratu i poza tym elektoratem? Rodzi to pytanie kolejne: jakie grupy społeczne stanowią w III RP rdzeń elektoratu socjalnego?

Odpowiedzi na te pytania nie są proste, ale gołym okiem widać, że są to biedniejsze, zmarginalizowane grupy społeczne, emeryci, ubożejąca inteligencja, młodzież, bezrobotni. Wypisz, wymaluj – grupy społeczne stanowiące rdzeń katolicyzmu polskiego. Elektorat socjalny to w przytłaczającej mierze elektorat katolicki.

Zdrowa, stabilna, ideowa lewica socjalna nie może opierać się na „ruchomych piaskach” przypadkowego lub przejściowego poparcia wyborczego niezidentyfikowanego bliżej elektoratu. Czy lewica określająca się mianem socjalnej może osiągnąć sukces, gdy jej partia stoi w innym miejscu niż jej elektorat?

Odejście od schematów PRL-owskich

Nasuwa się tu pytanie zasadnicze: co należy przedsięwziąć, by partie lewicy i elektorat socjalny zeszły się w jednym miejscu? I idąc dalej, należy zapytać: czy w warunkach polskich skuteczna może być walka lewicy z niedoskonałościami kapitalizmu i zarazem walka z Kościołem? Gdzie dziś znajduje się wspierający dawniej SLD, katolicki w większości, elektorat lewicowy? Czy przypadkiem nie w kręgu oddziaływania Kościoła katolickiego i przyklejonych do niego partii polskiej prawicy?

Pilną potrzebą polskiej lewicy jest dziś odejście od wszelkich schematów jej tradycyjnego myślenia. Zwłaszcza tych rodem z PRL, z którym dzisiejsi trzydziesto- i czterdziestolatkowie niewiele mają wspólnego.

Obecnie w Polsce niezbędne jest zainicjowanie szerokiej debaty nad możliwością współdziałania ludzi o podobnej wrażliwości społecznej: socjaldemokratów i katolików. Lewica musi być bardziej socjalna niż światopoglądowa. Trzeba skoncentrować się na wysiłkach mających na celu zwalczanie nierówności ekonomicznych i społecznych, a, co za tym idzie, na zwalczaniu zjawiska biedy.

Socjaldemokraci i katolicy, wpierw poszukajmy więc źródeł wspólnego myślenia, a potem – wspólnego działania. Wróćmy do przedmarksistowskich korzeni, kiedy to rodzący się socjalizm miał aspekty chrześcijańskie. Nie polaryzujmy społeczeństwa polskiego dodatkowymi podziałami światopoglądowymi, kiedy dostatecznie już jest ono spolaryzowane ekonomicznie i socjalnie.

Główną areną polaryzacji powinna być gospodarka i sfera socjalna. Tu jasno powinny rysować się fronty i cele. Sukces może być tylko efektem współdziałania. Współdziałanie możliwe jest bardziej w kręgu nieskażonych PRL pokoleń trzydziesto- i czterdziestolatków.

I nieprawdą jest, że nie ma punktów stycznych pomiędzy socjaldemokracją a wyznawcami społecznej nauki Kościoła katolickiego, co ze swojej strony podkreślam od dawna. Dziś tych punktów można wymienić co najmniej osiem. I to one mogą stanowić zaczątek dialogu lewicy społecznej z przedstawicielami lewicy katolickiej. To debata wokół tych spraw pozwoli na powrót elektoratu katolickiego do grona wyborców lewicy socjalnej.

Osiem punktów zbieżności

Co zatem łączy lewicę społeczną z lewicą katolicką?

Po pierwsze przekonanie o – tak akcentowanym przez Jana Pawła II – pierwszeństwie pracy nad kapitałem. Po drugie zasada dobra wspólnego, dopuszczająca dziś m.in. ideę współwłasności środków produkcji i ideę pracowniczej partycypacji. Po trzecie uznanie przez Kościół katolicki za swoje posłannictwo bycie Kościołem ubogich, a więc wszystkich wyzyskiwanych przez rynek i państwo, co akcentuje zwłaszcza papież Franciszek. Po czwarte skoncentrowanie się katolickiej nauki społecznej na człowieku w procesie pracy, co zakłada konieczność ochrony jego praw w procesie produkcji (prawa związków zawodowych). Po piąte traktowanie pracy jako wyrazu dobra wspólnego, co czyni z Kościoła sojusznika w walce z bezrobociem. Po szóste idea solidarności ludzi pracy jako warunek urzeczywistnienia zasady sprawiedliwości społecznej. Po siódme krytyka liberalnego państwa kapitalistycznego i jego niesprawiedliwości. Po ósme sama idea sprawiedliwości społecznej zawarta w treściach katolickiej nauki społecznej.

Rzut oka na osiem powyżej wymienionych punktów zbieżności wskazuje wyraźnie, że stanowić one mogą solidny fundament dla frontu wspólnego myślenia socjaldemokratów i sił opierających swoje założenia programowe na treściach nauki społecznej Kościoła katolickiego.

Autor jest politologiem, dyrektorem Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach

Minęły 24 lata od pamiętnego roku 1989. W demokratycznej III RP pojawiły się nowe pokolenia – dwudziesto- i trzydziestolatków. Pokolenie czterdziestolatków rozpoczęło swoją aktywność polityczną dopiero po 1989 r. A polska scena polityczna ani drgnęła. Rządzą nią stare, historyczne podziały na ugrupowania postkomunistyczne i postsolidarnościowe. Świat poszedł do przodu. Polska jest w Unii Europejskiej. Tymczasem w kraju straszą duchy historycznych rozliczeń uniemożliwiające jednoczenie się wokół spraw dla polskiej przyszłości najistotniejszych.

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?