Gdy Jarosław Gowin ogłosił, że zamierza kandydować na stanowisko przewodniczącego partii, premier Donald Tusk stwierdził, „że kamień spadł mu z serca”, gdyż nie chciał być jedynym kandydatem na szefa PO. Jednak wkrótce stanowisko premiera uległo zmianie. Ogłosił, że nie zamierza debatować z Gowinem, gdyż ten realizuje już projekt polityczny faktycznie konkurencyjny wobec PO.
Nie tylko nie dochodzi do debaty konkurentów do przywództwa w PO, co w demokratycznych partiach wydawać mogłoby się normą, ale również struktury partyjne nie kwapią się do spotkań z kontrkandydatem premiera. Ale czy można się temu dziwić w sytuacji, gdy premier Donald Tusk jest zdecydowanym faworytem wyborów, a szefowie regionów zajmują ważne funkcje rządowe lub samorządowe z ramienia partii, której szef sytuuje Gowina już poza PO?
Jarosław Gowin startował w partyjnych wyborach z pozycji outsidera. Bez wątpienia przyczyniły się do tego także popełnione przez niego błędy taktyczne, z których najpoważniejszym było złamanie dyscypliny klubowej w głosowaniu nad ważnym przedłożeniem rządowym. Wyraźnie widać, że do niedawna postać numer jeden nurtu konserwatywnego w PO nie zdołała zapewnić sobie poparcia – w każdym razie jawnego – szerszej grupy polityków, przypisywanych do tego nurtu. Jawnie Gowina wspierają dwaj posłowie: Godson i Żalek. Niewątpliwie w swej kampanii jest osamotniony.
Mogłoby się wydawać, że kandydat startujący z wyraźnie słabszej pozycji może liczyć na pewną sympatię mediów. Jednak te najważniejsze przyjmują wobec kampanii Gowina ton zgryźliwy, bądź kpiący. Skąd to się bierze? Uważam, że Gowin znalazł się „na cenzurowanym” liberalno-lewicowych mediów, od czasu gdy w sprawach „in vitro” zajął stanowisko nietożsame z oficjalnym stanowiskiem Kościoła, ale najbardziej do niego zbliżone.
Głosowania Gowina w kwestiach światopoglądowych spowodowały, że został uznany za główną przeszkodę w przekształceniu tej partii w formację liberalno-lewicową.
Kwiatek do kożucha
Nie daję Gowinowi większych szans w wyborach na przewodniczącego PO, ale „trzymam za niego kciuki”. Nie tylko dlatego, że cenię go jako człowieka, który w swej działalności publicznej zachowuje stałość poglądów, pozostając konserwatystą w kwestiach cywilizacyjnych i zwolennikiem rozwiązań liberalnych w sferze gospodarczej (jest zresztą charakterystyczne, że w swej kampanii Gowin eksponuje swe wolnorynkowe poglądy gospodarcze, a jego krytyka polityki rządu Donalda Tuska, jest bardzo zbieżna z krytyką, którą już od dłuższego czasu formułuje Leszek Balcerowicz – jeden z ojców-założycieli III Rzeczypospolitej).