Platforma zadufana?

Po porażce Gowina w wewnątrzpartyjnych wyborach zostanie on zmuszony do opuszczenia PO. W partii pozostaną konserwatyści, ale niewielu z nich będzie miało odwagę wystąpić w obronie własnych przekonań – pisze publicysta.

Aktualizacja: 05.08.2013 20:09 Publikacja: 05.08.2013 19:54

Aleksander Hall

Aleksander Hall

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

Red

Nie byłem entuzjastą PO, poza kilkoma pierwszymi miesiącami po powstaniu tej formacji, gdy sądziłem, że może ona stać się partią konserwatywno- liberalnej syntezy, zakorzenioną nie tylko w dużych ośrodkach miejskich, ale także na prowincji. Jednak w wyborach parlamentarnych systematycznie głosowałem na PO, uznając, że mimo wszystko przedstawia ona najlepszą ofertę z liczących się formacji.

Na miejscu liderów PO, krytykę Gowina i Balcerowicza traktowałbym z najwyższą powagą


Ważne było dla mnie, że w PO było wielu ludzi o bliskich mi poglądach, chociaż to nie oni nadawali dominujący ton temu ugrupowaniu. Jak wielu, traktowałem także PO jako skuteczną zaporę przed powrotem do władzy PiS, którego rządy oceniałem bardzo krytycznie.

Na cenzurowanym

Od kilku miesięcy PO przestała być liderem sondaży opinii publicznej, ustępując miejsce ugrupowaniu Jarosława Kaczyńskiego. Miałem nadzieję, że konkurencyjne wybory przewodniczącego PO, w których będą mogli wziąć udział wszyscy jej członkowie, stworzą szansę na wewnętrzną debatę, odnowę i w konsekwencji wzmocnienie partii. Obecnie taki bieg wypadków wydaje się mało prawdopodobny.

Gdy Jarosław Gowin ogłosił, że zamierza kandydować na stanowisko przewodniczącego partii, premier Donald Tusk stwierdził, „że kamień spadł mu z serca”, gdyż nie chciał być jedynym kandydatem na szefa PO. Jednak wkrótce stanowisko premiera uległo zmianie. Ogłosił, że nie zamierza debatować z Gowinem, gdyż ten realizuje już projekt polityczny faktycznie konkurencyjny wobec PO.

Nie tylko nie dochodzi do debaty konkurentów do przywództwa w PO, co w demokratycznych partiach wydawać mogłoby się normą, ale również struktury partyjne nie kwapią się do spotkań z kontrkandydatem premiera. Ale czy można się temu dziwić w sytuacji, gdy premier Donald Tusk jest zdecydowanym faworytem wyborów, a szefowie regionów zajmują ważne funkcje rządowe lub samorządowe z ramienia partii, której szef sytuuje Gowina już poza PO?

Jarosław Gowin startował w partyjnych wyborach z pozycji outsidera. Bez wątpienia przyczyniły się do tego także popełnione przez niego błędy taktyczne, z których najpoważniejszym było złamanie dyscypliny klubowej w głosowaniu nad ważnym przedłożeniem rządowym. Wyraźnie widać, że do niedawna postać numer jeden nurtu konserwatywnego w PO nie zdołała zapewnić sobie poparcia – w każdym razie jawnego – szerszej grupy polityków, przypisywanych do tego nurtu. Jawnie Gowina wspierają dwaj posłowie: Godson i Żalek. Niewątpliwie w swej kampanii jest osamotniony.

Mogłoby się wydawać, że kandydat startujący z wyraźnie słabszej pozycji może liczyć na pewną sympatię mediów. Jednak te najważniejsze przyjmują wobec kampanii Gowina ton zgryźliwy, bądź kpiący. Skąd to się bierze? Uważam, że Gowin znalazł się „na cenzurowanym” liberalno-lewicowych mediów, od czasu gdy w sprawach „in vitro” zajął stanowisko nietożsame z oficjalnym stanowiskiem Kościoła, ale najbardziej do niego zbliżone.

Głosowania Gowina w kwestiach światopoglądowych spowodowały, że został uznany za główną przeszkodę w przekształceniu tej partii w formację liberalno-lewicową.

Kwiatek do kożucha

Nie daję Gowinowi większych szans w wyborach na przewodniczącego PO, ale „trzymam za niego kciuki”. Nie tylko dlatego, że cenię go jako człowieka, który w swej działalności publicznej zachowuje stałość poglądów, pozostając konserwatystą w kwestiach cywilizacyjnych i zwolennikiem rozwiązań liberalnych w sferze gospodarczej (jest zresztą charakterystyczne, że w swej kampanii Gowin eksponuje swe wolnorynkowe poglądy gospodarcze, a jego krytyka polityki rządu Donalda Tuska, jest bardzo zbieżna z krytyką, którą już od dłuższego czasu formułuje Leszek Balcerowicz – jeden z ojców-założycieli III Rzeczypospolitej).

Dobrze życzę Gowinowi także dlatego, że prognozuję bieg wydarzeń po jego wyraźnej przegranej w wyborach na stanowisko przewodniczącego PO. Sądzę, że zostanie zmuszony do opuszczenia PO i podejmie próbę budowania nowej formacji politycznej, co będzie zadaniem niezmiernie trudnym. Dotychczasowy model zarządzania PO przez premiera Tuska umocni się, co jednak wcale nie będzie oznaczało poprawy wizerunku PO w oczach opinii publicznej.

Nie mam wątpliwości, że dotychczasowa koalicja zachowa większość w Sejmie, a dysydenci z Ruchu Palikota ochoczo zastąpią „trzech muszkieterów”. Na pozór nic się nie zmieni, a premier Tusk będzie zapewniał, że wewnętrzna równowaga w PO zostanie zachowana i jest w niej w dalszym ciągu miejsce dla konserwatystów.

W rzeczywistości zmieni się bardzo wiele. To prawda, że w PO pozostanie wielu konserwatystów, ale niewielu z nich będzie miało odwagę wystąpić z determinacją w obronie własnych przekonań. Coraz częściej będą w PO pojawiać się pomysły wprowadzania dyscypliny w głosowaniach dotyczących spraw sumienia. W tych kwestiach będzie brakowało w PO głosu i postawy Gowina. Zastąpienie „trzech muszkieterów” przez ludzi, którzy kandydowali do Sejmu z ramienia ugrupowania walczącego z obecnością religii w sferze publicznej i domagającego się legalizacji „miękkich narkotyków” będzie jednak swoistym „signum temporis”.

Podsumowując, najbardziej prawdopodobny, chociaż niechciany przeze mnie scenariusz wygląda następująco: Gowin zostanie wypchnięty z PO, ale nie uda mu się zbudować nowej, liczącej się formacji politycznej. PO będzie przesuwać się w lewo, a konserwatyści w coraz większym stopniu będą odgrywać w niej rolę „kwiatka do kożucha”.

Skorzysta PiS

Największe korzyści z takiego biegu spraw odniesie Prawo i Sprawiedliwość.
Platforma Obywatelska ma dzisiaj władzę i zapewne utrzyma ją do wyborów parlamentarnych w 2015 roku. Najpoważniejszy błąd, jaki może uczynić, to zadufanie, że bez względu na to, co uczyni, ma zapewnione poparcie prawicowych wyborców, odrzucających wizję IV Rzeczypospolitej w wersji PiS i zwolenników wolnorynkowej polityki gospodarczej. Na miejscu liderów tej partii krytykę jej polityki formułowaną przez Jarosława Gowina i Leszka Balcerowicza potraktowałbym z najwyższą powagą.

Autor jest politykiem, historykiem, działaczem opozycji w PRL. Był ministrem w rządzie Mazowieckiego. Po porażce w wyborach parlamentarnych w 2001 roku, kiedy startował z list PO, zrezygnował z czynnego udziału w polityce. W kolejnych latach był członkiem komitetów honorowych kandydatów PO na urząd prezydenta Gdańska i na urząd prezydenta RP Bronisława Komorowskiego

Nie byłem entuzjastą PO, poza kilkoma pierwszymi miesiącami po powstaniu tej formacji, gdy sądziłem, że może ona stać się partią konserwatywno- liberalnej syntezy, zakorzenioną nie tylko w dużych ośrodkach miejskich, ale także na prowincji. Jednak w wyborach parlamentarnych systematycznie głosowałem na PO, uznając, że mimo wszystko przedstawia ona najlepszą ofertę z liczących się formacji.

Na miejscu liderów PO, krytykę Gowina i Balcerowicza traktowałbym z najwyższą powagą

Pozostało 93% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?