Można się zastanawiać nad tym, czy tak jest w przypadku sesji fotograficznej Łukasza Szczygielskiego na cmentarzu żydowskim w Chęcinach, którą „Gazeta Wyborcza” określiła mianem bulwersującej. Taką reakcję wywołało pozowanie półnagiej modelki na tle macew.

„GW” przepytała przy okazji przedstawicieli środowisk żydowskich, co o tym myślą. Odpowiedzi były łatwe do przewidzenia. Warto zacytować Piotra Kadlčika, przewodniczącego Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w Polsce: „Moje odczucia są takie, jakie byłyby odczucia katolika czy wyznawcy innej religii, który odkryłby, że na cmentarzu, przy grobie bliskiej mu osoby, jakaś modelka pozowała nago”.

A teraz cofnijmy się o niecały rok. Jak przypomnieli internauci, wtedy również odbyła się sesja fotograficzna, która wywołała emocje. Na Cmentarzu Orląt Lwowskich modelki w stylizowanych na habity sukienkach oraz młodzieniec w bokserkach pozowali na tle krzyży i kaplic. W tej sprawie interweniował konsul polski we Lwowie. A jak ją komentowała „Wyborcza”? Roman Pawłowski podkreślał artystyczną wartość przedsięwzięcia i zdziwiony zadawał pytanie: „Gdzie tu obraza?”. Wreszcie konkludował: „Pośpieszna interwencja konsula świadczy tylko o przewrażliwieniu polskich władz na punkcie polsko-ukraińskich relacji”. Nie przypominam sobie, żeby wtedy dla „Wyborczej” ważne były odczucia katolików.

Konserwatywne środowiska w Polsce lubią przyłapywać lewicowo-liberalne media na takim stosowaniu podwójnych standardów. Pojawiają się wówczas następujące argumenty: katolicy pozwalają sobie pluć w twarz – nie to, co wyznawcy judaizmu czy islamu, którzy bardzo stanowczo reagują na wszelkie sytuacje, w których profanuje się ich świętości. Z tego płynie wniosek, że Kościół katolicki można obrażać bez ponoszenia jakichkolwiek konsekwencji.

Okazuje się, że to dość naiwne podejście. Bo być może bicie w katolickie świętości przestaje na kimkolwiek robić wrażenie i zaczyna być już passé. Artyści muszą zatem przekraczać kolejne granice, aby skierować uwagę na swoje performatywne działania. Judaizm jako przedmiot naruszania tabu doskonale się do tego nadaje. Mniejszości religijne, jak każde inne, stanowią przecież oczko w głowie lewicowo-liberalnego kołtuna, który nie rozumie, że gdy się psu pozwoli odgryźć palec, to nabierze on apetytu na całą rękę.