Ów niepozorny urzędnik niespodzianie zostaje celebrytą, bo tak postanawiają dziennikarze. Człowiek, który nie ma żadnych szczególnych osiągnięć, dzieli się z publicznością informacjami o tym, co zjadł na śniadanie i gdzie kupuje bieliznę, aż w końcu zainteresowanie wygasa i media znajdują sobie innego bohatera. Nieszczęsny Pisanello nie może jednak tego pojąć i z niedowierzaniem pyta dziennikarzy, dlaczego nie interesują się tym, co dziś będzie robił w biurze. Wciąż uważa, że należy mu się nieustanne zainteresowanie i przywileje.
Polski Pisanello też tak myśli, a od włoskiego tym się różni, że kiedy coś idzie nie tak jak sobie życzy, zaczyna oskarżać, obrażać i udawać męczennika.
Ot, choćby przykład pierwszy z brzegu. Lech Wałęsa na lotnisku w Londynie, gdzie potraktowano go tak, jak czasem traktuje się każdego innego Polaka. Skontrolowano mu bagaż. W związku z tym były prezydent natychmiast wywołał międzygalaktyczną aferę, oskarżając naszych dyplomatów o spisek i niekompetencję.
Przykład kolejny: Kuba Wojewódzki, któremu owszem przydarzyło się coś bardzo przykrego, godnego potępienia, ale takie rzeczy mogą spotkać każdą znaną i nieznaną osobę. Ktoś go nie cierpi i postanowił to zamanifestować agresją, oblewając czymś showmana. Ten natychmiast oskarżył o to prawicę i dziś uważa się za ofiarę kampanii nienawiści, podczas gdy normalny obywatel zgłosiłby po prostu sprawę na policję.
I przykład trzeci: Jurek Owsiak. Niewątpliwie człowiek ogromnych zasług, który wielokrotnie jednak dowiódł, że lepiej by było dla niego, by za często nie wypowiadał się publicznie. Tym razem w chamski sposób obraził w swoim blogu Antoniego Macierewicza. I to dlaczego? Pomijając, oczywistą w tym przypadku, niechęć. Ano dlatego, że media wolały kolejną konferencję zespołu smoleńskiego niż prezentację planów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy.