Na mnie zawsze możecie liczyć" – wciąż brzmią mi w uszach słowa, którymi puentował swoje przemówienie 4 czerwca na Długim Targu, w gdańskiej enklawie wolności Donald Tusk. Słuchacze reagowali z entuzjazmem, ale kompletnie bez zrozumienia, co przewodniczący ma na myśli. Bo było to skrajnie niejasne. Czy Tusk swoich wyznawców „coachuje"? Czy wygłasza deklarację, że zamierza stanąć na czele opozycji? Czy też decyduje się na dotychczasową rolę Wujka Dobra Rada z niezapomnianego „Misia" Stanisława Barei, podpowiadając takie oto mądrości, że trzeba się trzymać razem, walczyć i nie dać się podzielić. No i wykorzystać internet, kiedy „oni" mają telewizję. Zaiste świetne podpowiedzi. Równie trudno na nie wpaść, jak trafić po wiecu do domu. W pełnym uniesieniu. Z mocną wiarą, ale głową równie pustą jak dotąd.