Od paru tygodni obserwujemy nad Dnieprem dreszczowiec. Można powiedzieć, że Kijów gra w rosyjską ruletkę, tyle tylko że tym razem jest to ukraińska ruletka. Jak wygląda rosyjska, wszyscy wiedzą; delikwent bierze rewolwer z jednym nabojem w bębenku, przykłada do skroni i pociąga za spust. Jeśli strzał nie pada, oddaje rewolwer następnemu uczestnikowi zabawy. W ukraińskiej ruletce jegomość naciska na spust aż do skutku.
W niedzielę nad ranem za spust pociągnęła ukraińska milicja, a wcześniej, o dziwo, Bruksela.
Pauza Azarowa
Tydzień temu ukraiński premier Mykoła Azarow oświadczył, że Ukraina „bierze pauzę" w negocjacjach europejskich. Jako powód tej decyzji podał chęć poprawy stosunków handlowych z Rosją. Jego zdaniem proces negocjacyjny w sprawie podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską poważnie nadwerężył stosunki ekonomiczne Ukrainy z północnym sąsiadem. Mało tego, w razie podpisania umowy stowarzyszeniowej presja ze strony Moskwy będzie jeszcze większa, a straty mogą doprowadzić gospodarkę ukraińską do bankructwa. Unia tymczasem nie zaoferowała Kijowowi żadnej rekompensaty z tego tytułu, a wchodząc na rynek ukraiński, doprowadziłaby do upadłości lub przejęć większość ukraińskich przedsiębiorstw. Zdaniem Azarowa pomimo tych strat w Kijowie nie mogą liczyć nawet na wznowienie kredytu z MFW (15 mld dolarów), „który i tak będzie trzeba spłacać".
W odpowiedzi niemiecka kanclerz Angela Merkel zaoferowała wsparcie Ukrainy miliardem dolarów. Propozycję tę kijowski premier określił mianem „jałmużny dla żebraka w kościelnej kruchcie". Według wyliczeń ukraińskiego rządu samo dostosowanie gospodarki do standardów europejskich pochłonie w ciągu 10 lat ok. 165 mld dolarów. Natomiast prezydent Janukowycz wymienił sumę od 100 do 500 mld dolarów potrzebną do zmodernizowania gospodarki. Swoją drogą eksperci wartość ukraińskiej gospodarki szacują na 330 mld dolarów.
Pociągnięty spust
Tę wiadomość najlepiej odebrały ukraińska opozycja i proeuropejska część społeczeństwa. Podczas wymiany zdań pomiędzy Kijowem a Brukselą na Ukrainie pojawiły się manifestacje podtrzymujące proces integracji. Hasło do takich działań dała zza krat Julia Tymoszenko. Wiece poparcia odbyły się w większości miast Ukrainy, ale najliczniejsze miały i mają miejsce w Kijowie i we Lwowie. Władze ukraińskie próbowały najpierw tonować nastroje i zniechęcić ludzi do manifestowania. Przekonywały, że decyzję podjęto w trosce o ich interesy. kierując się dobrem obywateli. Prezydent Janukowycz poleciał na szczyt do Wilna. Chciał uspokoić zgromadzonych na placach Ukrainy. I prawie mu się to udało. Wynegocjował przesunięcie podpisania umowy stowarzyszeniowej na marzec 2014 roku.