Polski domek z kart

Realnymi ośrodkami władzy w Polsce są dziś zarządy spółek Skarbu Państwa. Działają praktycznie poza kontrolą ze strony polityków ?i mediów – twierdzą przedsiębiorcy.

Publikacja: 27.01.2014 01:10

Rafał Kasprów

Rafał Kasprów

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Red

W „House of Cards", ulubionym serialu politycznych elit po obu stronach Atlantyku, finałowe sceny rozgrywają się wokół konfliktu między dwoma energetycznymi biznesami: gazu łupkowego i nuklearnym. Zarówno filmowa, jak i prawdziwa Ameryka uczestniczy w ścieraniu się interesów i ich aktywnym forsowaniu.

Wszystkie liczące się postaci amerykańskiej sceny politycznej są w jakiś sposób zaangażowane w grę związaną z tempem biznesowego rozwoju, narzucanymi regulacjami, wsparciem administracji rządowej dla tych konkurencyjnych branż. Finalny rezultat to czterokrotnie niższe ceny gazu niż w Polsce, wynikające z tego znacznie niższe ceny wytwarzania energii elektrycznej i przełamująca kryzys, konkurencyjna gospodarka.

Mimo niskich cen gazu oprócz 65 działających elektrowni nuklearnych w przygotowaniu są kolejne cztery. Ponad 100 reaktorów komercyjnych i dziesiątki badawczych opłacają się mimo niskich cen energii. Będąc politykiem w mocarstwie nr 1 na świecie, nie można po prostu nie interesować się i nie zajmować tymi zagadnieniami. Wiedzą o tym nawet scenarzyści popularnego serialu...

Mieszanie gazu

W Polsce jest inaczej. Treścią polityki staje się zegarek ministra Nowaka. Za to można przez sześć lat stabilnych politycznie rządów nie przyjąć ani rozwiązań legislacyjnych, ani strategii rządowych dotyczących zarówno gazu łupkowego, energetyki nuklearnej, jak i odnawialnych źródeł energii (OZE).

Przykład ustawy o OZE, którą konsultowano z branżą przez blisko trzy lata, po czym nagle pod koniec ubiegłego roku fundamentalnie ją zmieniono ku zaskoczeniu biznesu, pokazuje, że nie istnieją żadne trwałe koncepcje polityczne dotyczące rozwoju kluczowych obszarów energetyki. Prywatny biznes nie ma innego wyjścia niż podporządkować się politycznej loterii (firmy właściciele farm wiatrowych czy zajmujące się importem biomasy), opuścić pole gry (koncerny wydobywcze, np. Exxon Mobile, firmy fotowoltaiczne, nuklearne) lub szukać wsparcia w spółkach Skarbu Państwa celem przeniesienia posiadanych przez nie relacji na poziom decyzji politycznych.

Dwie decyzje premiera Węgier Viktora Orbana: zgoda na budowę South Stream przez Gazprom i porozumienie w sprawie budowy nowych reaktorów nuklearnych zawarte bezpośrednio z Władimirem Putinem, poruszyły polską klasę polityczną. Idol polskiej prawicy kooperuje w obszarze energetyki, nie oglądając się na innych, z Rosją! Prawdziwy wstrząs powinno spowodować jednak coś innego. Zestawienie braku jakichkolwiek rozstrzygnięć w sprawach gazu czy atomu w Polsce z kontrowersyjną, ale skuteczną egzekucją przyjętych strategii politycznych w wykonaniu Viktora Orbana.

Na szczęście dla polskiej klasy politycznej znowu możemy mieć do czynienia z triumfem nieskuteczności: jest wysoko prawdopodobne, że wytworzy ona pogląd, że oto lepiej nie podejmować żadnych decyzji, jak ma to miejsce w Polsce, niż podejmować decyzje takie jak Orban. Tylko jak te zaniechania mają się do deklaracji o budowie konkurencyjnej gospodarki i aspiracji bycia 20. gospodarką świata?

Do listy kluczowych spraw, jakimi nikt się nie zajął, warto dodać jeszcze jedną. Po liberalizacji i wymuszeniu konkurencji na rynkach telekomunikacyjnym i energii elektrycznej Unia Europejska na poważnie wzięła się za monopolistyczną pozycję Gazpromu. W Polsce barierą dla rozwoju rynku gazowego jest nie tylko monopol Rosjan, lecz także sytuacja, w której do 10 mld m sześc. drogiego rosyjskiego gazu „dodawane" jest 4 mld m sześc. wydobywanego u nas taniego polskiego gazu.

Polska prowadzi od wielu lat politykę dumpingowania ceny gazu rosyjskiego, co pozwala nie tylko osiągać Gazpromowi znaczne korzyści, ale przede wszystkim blokuje jakąkolwiek alternatywę. W biznesie brak alternatywy to sytuacja, jaką wykorzystuje się bezwzględnie, i tak jest w wypadku cen gazu, jakie musimy płacić Gazpromowi. Forsowana przez UE liberalizacja rynku gazu w połączeniu ze zdecydowaną polityką rządu mogłaby przynieść nie tylko konkurencję, podobnie jak w prądzie i telekomunikacji, ale przede wszystkim zmienić postawę negocjacyjną z Gazpromem.

Poprzednie rządy takiej szansy nie miały, dopiero od kilku lat polityka UE  jednoznacznie zmierza do rozmontowania monopolu Gazpromu. Tymczasem dziś tani polski gaz służy tylko do tego, aby spółka handlowa rosyjskiego Gazpromu, jaką jest de facto PGNiG, mogła płacić za importowany surowiec więcej niż Niemcy. Stać nas na to, bo za zgodą rządzących dopłacamy naszym gazem.

Polityka uników

W przeszłości silni regulatorzy, głównie Anna Streżyńska jako szefowa UKE, pokazali, że można spowodować, że monopolista zostaje zmuszony do wpuszczenia konkurencji. Regulator taki musi jednak egzekwować, a nie tworzyć strategię rządu. Aby tak się w Polsce stało, konieczne jest zerwanie z polityką obniżania ceny rosyjskiego gazu przez mieszanie go z polskim surowcem, umożliwienie innym podmiotom dostępu do wydobywanego w Polsce surowca i zdecydowana postawa regulatora działającego w zgodzie z polityką UE i jasno wyrażoną wolą polskiego rządu.

W wypadku rynku gazu takiej decyzji, aby zmusić monopolistę do realnej konkurencji i zagrozić pozycji Gazpromu, jednak nie widać. Szansa na wykorzystanie koniunktury, jaką jest obecna postawa UE wobec Gazpromu, została całkowicie zaniechana przez decydentów, a sama firma podporządkowana doraźnym zmianom kadrowym związanym z bieżącym interesem branży chemicznej.

Czy warto prowadzić taką politykę decyzyjnych uników w sprawach strategicznych i zamiast tego skupiać się na karuzeli kadrowych przetasowań? Przewrotnie może się okazać, że jej efekty będą dokładnie odwrotne do zamierzonych. Idąc dalej tropem dominującego sposobu myśleniu naszej klasy politycznej, rezultat może być tylko jeden –  beneficjentem braku rozstrzygnięć w sprawie budowy elektrowni nuklearnej, sposobu wydobycia gazu łupkowego i braku wsparcia dla liberalizacji rynku gazu będzie wyłącznie... putinowska Rosja.

Przez ostatnie lata znajdowaliśmy się w unikalnej sytuacji, w której zarówno amerykańskie, jak i światowe koncerny posiadające technologie nuklearne były w stanie z powodu morderczej konkurencji z gazem łupkowym zaoferować bardzo wiele, aby podjąć się realizacji nowoczesnych bloków atomowych w Polsce.

Podobnie koncerny wydobywcze gotowe były na wiele ustępstw, aby prowadzić biznesowo realną eksploatację gazu łupkowego. Opuściły jednak Polskę nie dlatego, że twardo z nimi negocjowano, ale dlatego że przez lata nie działo się nic, co wskazywałoby na to, że ktoś „na górze" jest zainteresowany wspólnym biznesem.

Trzeba zerwać z polityką obniżania ceny rosyjskiego gazu przez mieszanie go z polskim surowcem

Jeśli w przeciwieństwie do USA nikt nie chce podejmować decyzji dotyczącej atomu czy gazu łupkowego, najbardziej strategicznych, ale też biznesowo istotnych, powstaje pytanie: o co w zasadzie toczy się gra w Polsce? Nawiązując do kultowego serialu amerykańskiego: czego dotyczy gra w polskim domku z kart? Odpowiedź jest kluczowa dla zrozumienia, czym stała się Polska po ?25 latach niepodległej państwowości.

Tak ważna, jako pozytywny punkt odniesienia dla wielu naszych polityków, II Rzeczpospolita po 25 latach trwania już nie istniała. Problemy gospodarcze i społeczne wraz z pomysłami ich rozwiązywania, jakie miała ówczesna klasa polityczna, zostały zmiecione przez walec historii. Nikt nie jest w stanie osądzić, czy i jak mógłby wyglądać kraj rządzony przez liderów II RP.

Obecna klasa polityczna III RP znajduje się w skrajnie innej sytuacji. Wszystko wskazuje na to, że po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat  brutalne wichry dziejów nie będą żadnym usprawiedliwieniem dla błędnych decyzji lub rażących zaniechań.

Partykularny interes

Tymczasem w ciągu ostatnich kilku lat doszło w Polsce do zmiany o charakterze ustrojowym właśnie raczej wskutek inercji niż świadomych rozstrzygnięć. Ośrodek władzy i decyzyjności w kluczowych sprawach przesunął się z polityki do spółek Skarbu Państwa. Przez blisko 20 lat zmienne losy polityki pociągały za sobą częste zmiany w kluczowych spółkach z udziałem państwowego kapitału.

Trwająca od kilku lat stabilizacja sceny politycznej spowodowała „uboczny" efekt w postaci trwałości kierownictwa największych polskich firm. Dysponujące przychodami wynoszącymi dziesiątki miliardów złotych, praktycznie pozbawione kontroli ze strony upolitycznionych rad nadzorczych, często z iluzoryczną kontrolą ze strony ministra Skarbu Państwa lub ministra gospodarki, spółki Skarbu Państwa stały się jedynymi realnymi ośrodkami władzy.

Dzięki władzy, jakiej nie można osiągnąć w żadnych międzynarodowych korporacjach, kierownictwo takich firm ma możliwość właściwie nieograniczonego wpływu na kluczowe elementy życia gospodarczego i społecznego. Wokół nich, a nie władzy politycznej, koncentrują się oczekiwania elit i zapadają decyzje, o jakie toczy się zakulisowa walka: miliardowe kontrakty dla firm, miliardowe kwoty na zakupy surowców czy wydatki na zagraniczne akwizycje, a także zlecenia kampanii reklamowych liczonych w setkach milionów złotych.

Brak decyzji w kwestiach strategicznych na szczeblu politycznym i niejasna polityka kadrowa spowodowały, że w tych kilkunastu potężnych firmach koncentruje się realna władza, czyli taka, która faktycznie przesądza o kierunku rozwoju państwa i jego gospodarki. W tym wypadku władza kierująca się bardzo partykularnym, branżowym interesem.

Początek lat 90. to w Polsce jedna wielka gorączkowa i zaskakująco szczegółowa dyskusja o strategii rozwoju, o ważnych decyzjach gospodarczych, podejmowanych w związku z tym istotnych nominacjach personalnych. Dziś te decyzje też są podejmowane. Pytanie tylko gdzie. Z pewnością poza jakąkolwiek debatą publiczną i świadomością obywateli, których te decyzje bezpośrednio dotyczą.

Bez pieniędzy Skarbu Państwa nie są w stanie obecnie funkcjonować żadne media, nie tylko te mainstreamowe. Ośrodek władzy przesunął się więc również dlatego, że o ile politycy są poddawani permanentnej kontroli ze strony mediów, to praktycznie kontrolna funkcja prasy zanikła w stosunku do spółek Skarbu Państwa.

Media nie mają problemu z wyciąganiem zarówno politykom rządzącej koalicji, jak i opozycji afer obyczajowych czy błędnych decyzji, ponieważ obecnie od polityków niewiele już zależy. Stali się oni dostawcami treści dla medialnego show, a ich pozycja liczy się tylko w takim stopniu, w jakim są w stanie zaoferować właścicielom mediów dobre relacje z zarządami spółek Skarbu Państwa. Tam bowiem decyduje się o teraźniejszości wydatków w kluczowych dla elit dziedzinach życia.

Gumowe kule, ?sztuczny śnieg

Decyzja o wydaniu milionów złotych na kampanie reklamowe, lukratywnym zleceniu dla banku inwestycyjnego, sponsorowaniu teatru lub produkcji filmowej – wszystko to zapada praktycznie jednoosobowo w spółkach Skarbu Państwa. Przy czym praktycznie decyzje te nie podlegają żadnej weryfikacji. Zarząd spółki Skarbu Państwa może praktycznie z dnia na dzień z taką samą łatwością zdecydować o sponsorowaniu filmu, gdzie za wiele milionów złotych gumowe kule i sztuczny śnieg doprowadzają do łez krytykę, jak i o rozwiązaniu zawartego kilka miesięcy wcześniej konsorcjum do poszukiwań gazu łupkowego.

O wydatkowaniu wielkich budżetów, w krótkim czasie pozwalającym na ich pragmatyczne wykorzystywanie, nie może decydować obecnie żadna partia polityczna, a nawet rząd. Upadek AWS oraz SLD wiązał się z wielkimi aferami w firmach państwowych. Obecnie w mediach nie ma żadnej publikacji nawet umiarkowanie krytycznej wobec decyzji podejmowanych w spółkach Skarbu Państwa.

To chyba jedyna zaleta takiej sytuacji dla ekipy rządzącej.  Ceną jest jednak realna utrata kontroli nad całym procesem i zmiana decyzyjnego ośrodka władzy, a przy okazji zmarnotrawienie szansy na budowę trwale silnego państwa i konkurencyjnej gospodarki.

Wiesław Walendziak jest członkiem ?rad nadzorczych kilku spółek Ryszarda Krauzego oraz Zespołu Elektrowni Pątnów–Adamów–Konin.

Rafał Kasprów jest współwłaścicielem firmy konsultingowej MDI Strategic Solutions, ?w przeszłości był m.in. członkiem rady nadzorczej Polskiego Górnictwa Naftowego ?i Gazownictwa. ?Artykuł wyraża ich prywatne poglądy.

W „House of Cards", ulubionym serialu politycznych elit po obu stronach Atlantyku, finałowe sceny rozgrywają się wokół konfliktu między dwoma energetycznymi biznesami: gazu łupkowego i nuklearnym. Zarówno filmowa, jak i prawdziwa Ameryka uczestniczy w ścieraniu się interesów i ich aktywnym forsowaniu.

Wszystkie liczące się postaci amerykańskiej sceny politycznej są w jakiś sposób zaangażowane w grę związaną z tempem biznesowego rozwoju, narzucanymi regulacjami, wsparciem administracji rządowej dla tych konkurencyjnych branż. Finalny rezultat to czterokrotnie niższe ceny gazu niż w Polsce, wynikające z tego znacznie niższe ceny wytwarzania energii elektrycznej i przełamująca kryzys, konkurencyjna gospodarka.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę