„Przeznaczenie na śmietnik" przestaje być problemem „określonej" części ludzkości i staje się potencjalnym losem każdego człowieka – jedną z dwóch możliwości, między którymi waha się jego obecna i przyszła sytuacja społeczna.
Zygmunt Bauman „Życie na przemiał"
„Ten człowiek to pijak....i złodziej. Bo każdy pijak to złodziej!". Bareja nie nakręcił tak znowu wielu filmów. Dlatego oglądamy je wciąż od nowa, aby się pośmiać z takich jak ta, „mądrości ludowych": wypowiadanych przez osoby o niskim statusie społecznym, ale za to wyróżniające się chamstwem i pewne siebie, jakby to one były osławioną awangardą proletariatu.
Bareja po mistrzowsku sportretował pewne cechy ludzkiej natury i umysłu, które okazały się ponadczasowe i ponadustrojowe. Uogólnienia, uproszczenia zwane z francuska cliché panoszą się dzisiaj już nie w monologach skarykaturowanych sprzątaczek, lecz w oficjalnym języku państwowej i rządowej propagandy. Teraz nie chodzi jednak wyłącznie o głupawe stereotypy, lecz o podtrzymanie optymistycznej wizji panującego porządku. Dlatego każdy bezdomny to lump, bezrobotny to pijak wałkoń, a samotna matka gromadki dzieci to patologia. Konserwatywne mieszczaństwo pragnie wierzyć, że na dno trafia się wyłącznie za grzechy. Zagoniony yuppie umarłby ze strachu, gdyby się dowiedział, jak łatwo stracić pracę, a potem – mimo starań - dach nad głową. Ludziom trzeba wmawiać, że wystarczy robić to czego od nich oczekują ci wyżej postawieni w społecznej hierarchii, aby być bezpiecznym. To jest jedno z najważniejszych kłamstw, na których się ten system opiera.
Jednak powszechny konformizm i urzędowy optymizm, który sprawia, że większość ludzi ledwo wiążących koniec z końcem zapewnia ankieterów, że ich sytuacja ekonomiczna jest dobra, daje bezpieczeństwo tym, którzy nasz świat czynią coraz bardziej niebezpiecznym, pozbawionym osłon i jakichkolwiek gwarancji na przyszłość. Wiedzą przecież, że ludzie biedni i przerażeni są posłuszni. Bieda, niskie zarobki, sytuacja ciągłego zagrożenia bezrobociem, bezdomnością czy odebraniem prawa opieki nad własnymi dziećmi sprawiają, że ofiary przemocy ekonomicznej i prawnej doznają czegoś w rodzaju syndromu sztokholmskiego. Utożsamiają się ze swoimi prześladowcami, a wrogo odnoszą się do osób, które stają po ich stronie z powodu wyznawanych zasad.