Miłość bliźniego swego, podobnego

Niegdyś wspólnota wiernych musiała mieć religię łatwiejszą dla mas. Dzisiaj są inne potrzeby, jak odzyskanie elity Zachodu. Głębszym celem wiary nie jest zachęta do płodzenia ani walka z państwem ?o przetrwanie instytucji, lecz samopoznanie – przekonuje publicysta.

Publikacja: 02.02.2014 19:56

Krzysztof Kłopotowski

Krzysztof Kłopotowski

Foto: Fotorzepa, ms Michał Sadowski

Red

Myślicie, że homoseksualizm to najwyższe stadium imperializmu lewicy? Zaprawdę powiadam wam, że bardziej zaborczy jest biseksualizm. Ostatnio wszedł do kina jako znak nowego czasu, wolności wyboru w kontynuacji rodzaju ludzkiego. Kościół jest przeciwny swobodzie obyczajów, ale ma w dziejach przychylny śmiałym próbom nurt gnostycki. Dziś może wrócić, choć został zdławiony jako groźna herezja. Podobnie tłumi się ryzykowne rozpoznanie pełni naszej natury erotycznej.

Biseksualizm kino odkryło ostatnio. Przełomową „Tajemnicę Brokeback Mountain" Ang Lee (2005) ujął jako uniwersalną historię miłosną. „Płonące wieżowce" (2013) Tomasza Wasilewskiego to wariacja na temat zakochanych kowbojów. Wersją niemiecką jest miłość policjantów w „Sile przyciągania" (2013) Stephana Lacanta. „Życie Adeli cz. 1 i 2" Abdellatifa Kechiche (2013) ukazuje lesbijki w pożyciu jakby małżeńskim. Mocnych wrażeń dostarczają „Oczy szeroko otwarte" Haima Tabakmana (2009). Piorun pożądania mężczyzny przez mężczyznę uderza tu bliskie dzieci Boga, izraelskich chasydów. Nikt nie jest bezpieczny, gdyż grzech czai się w tobie, nie tylko w dziwochłopach.

Stróż prawa ?czy prawiczek

Jesienią szła w kinach niedoceniona a dobra „Siła przyciągania". Kadet przybywa do szkoły policyjnej i dostaje kwaterę z dobrym niemieckim chłopcem, mężem i ojcem, który za słabo biega. Wspólne biegi po lesie z lepiej zaprawionym kolegą prowadzą go do jego ust i dalej. Wyznają sobie miłość, jednak Marc nie chce rzucić żony i nowo narodzonego syna. Żona odkrywa romans i żąda rozwodu, więc też syn traci ojca. Marc wyprowadza się do internatu, gdzie odkrył utajoną część swej natury.

Widzimy na końcu, jak wyprzedza wszystkich kolegów w biegu po lesie. Gej zrujnował mu rodzinę, ale dał samorealizację w seksie. Wyraża to uzyskana zdolność oddechu pełną piersią. Inaczej prowadziłby zwykłe życie, nie wiedząc, czemu jest mu duszno. Przegraną jest jednak żona, kobieta z dzieckiem, mało atrakcyjna na wtórnym rynku małżeńskim. I syn chowany bez ojca.

Film o tym nie wspomina, lecz samo się nasuwa, że przegrane są także Niemcy, bo Marc może wypaść z narodowej puli rozpłodowej, gdy w kraju mnoży się islam. Ale przeciwnikiem nie są porzuceni bliscy ani państwo, ale kolega z pracy. Nazywa się Limpinski. Twardy hetero cham nosi polskie nazwisko. Cywilizacja wyższa, acz schyłkowa, wytyka nam prymitywizm.

Homo chasyd

Fobie seksualne Polaków bledną przy chasydach. Tu za perwersję grozi śmierć. Stworzyli sobie niszę tradycji w nowoczesnym świecie, uważając, że jest do cna zepsuty. Nie oglądają telewizji; kręcą filmy, ale osobne dla mężczyzn i dla kobiet. Życie spędzają na pracy, modlitwie, wychowaniu dzieci i studiowaniu Pisma. Fabuła „Oczu szeroko otwartych" dzieje się w ich dzielnicy w Jerozolimie.

Rzeźnik Aaron, lat 40, jest dobrym Żydem, ojcem i mężem. Przyjmuje do pracy przystojnego studenta, który deprawację pryncypała zaczyna od uczenia go uśmiechu. Kąpiel rytualna przed sabatem to wstęp do inicjacji seksualnej. Ezri próbuje go pocałować, wtedy Aaron mówi, że ich skłonność jest wyzwaniem od Boga, aby okazali się od niej silniejsi. Oczywiście nie są. Prawda wychodzi na jaw. Milicja obyczajowa grozi bojkotem sklepu, rozwiesza plakaty o „grzeszniku w sąsiedztwie", żąda wypędzenia chłopaka lub wyprowadzki z rodziną z dzielnicy. Aaron tłumaczy więc rabinowi, że dopiero teraz czuje, że żyje, za co dostaje w twarz. Wypędza Ezriego, ale idzie utopić się w sadzawce, gdzie brał ablucje ze swą pierwszą miłością.

Biegły w Piśmie Aaron wie, że gdy mężczyzna obcuje z mężczyzną jak z kobietą, to obaj „popełniają obrzydliwość i z pewnością powinni być skazani na śmierć; ich krew spadnie na nich". Księga Kapłańska 20.13. wyznacza granicę radości życia. Rabin wyjaśnia mu, że Bóg nie chce, żeby Żyd odmawiał sobie przyjemności, więc grzeszy, kto nie pije wina. Jednak seks to co innego.

Reprodukcja jest narodową misją religijnych Żydów. Widać, że tu małżeństwa aranżują rodzice, gdy wspólnota pilnuje obyczajów. Nie ma miejsca na miłość romantyczną nawet do kobiety, jako powodu stworzenia rodziny. Motywem naczelnym są dobre warunki dla licznego potomstwa. Jednostka została poddana globalnej misji wspólnotowej „narodu wybranego".

Kultura nietolerancji jest nader skuteczna. Im mniej liberalne środowisko, tym lepsza demografia. W Ameryce na jedną Żydówkę przypada 1,86 dziecka, w Izraelu 2,98, wśród nowożytnych ortodoksów 3,3, a wśród chasydów – 7,9. W RFN na Niemkę przypada 1,36 dziecka, natomiast u islamskich imigrantek z Turcji – 2,4. Wymierają te grupy, które cenią spełnienie osobiste. Kultury głupie zachwycają się swobodą obyczajów. Mądrzejsze wezmą przykład z Żydów, pielęgnując w kraju twardy rdzeń narodu obok różnych liberalnych wyskoków. Jeszcze mądrzejsze podrzucą rywalom antykoncepcyjny koncept „tolerancji" dla siebie, popierając „faszyzm" rozpłodowy.

Zakochani kowboje

Jak oswoić ludzi ze strategią spełnienia jednostki kosztem kontynuacji wspólnoty? Trzeba ująć jako wariację sprawdzonego wzoru płodności: związku kobiety i mężczyzny, co daje osobiste szczęście. To przypadek „Tajemnicy Brokeback Mountain". Promocja ogłosiła, że „miłość jest siłą natury", ujmując męskiemu romansowi nienaturalny posmak. Plakat nawiązał do „Titanica", największej opowieści miłosnej współczesnego kina, acz heteroseksualnej

Fabuła oglądana bez uprzedzeń wzbudza głęboką litość dla Ennisa (Heath Ledger). W ostatniej scenie zdruzgotany życiem tuli kowbojską kurtkę zabitego Jacka (Jake Gyllenhaal). Choć zrujnował mu rodzinę, uwodząc na Górze Złamanego Karku, to pokazał coś koniecznego dla pełni istnienia, co zostało w Ennisie stłumione przez społeczność strzegącą nakazu prokreacji. Ennis nie chciał założenia stadła z ukochanym mężczyzną, bo w dzieciństwie widział lincz na parze homoseksualistów. Na miejsce zbrodni zabrał go ojciec dla nauczki, aby odpierał zawsze możliwą pokusę.

W tradycji westernu kolor kapelusza określa ocenę moralną postaci. Ennis nosi biały, gdyż jest dobrym, amerykańskim chłopcem, który prowadziłby zwykłe życie u boku żony, gdyby nie spotkał geja w czarnym kapeluszu i o południowych, nieanglosaskich rysach. Jack inicjuje ich zbliżenie i przyjmuje na siebie rolę bierną. Ennis zdławiłby uczucie, gdyby „sprawa była jednorazowa", jak naiwnie mówi. Po wspólnej nocy znajduje rozszarpane przez kojoty zwłoki owcy, a może baranka? To symbol jego niewinnej ofiary. Czeka go męka życia, jeśli się nie cofnie. Jednak przestrogi nie posłuchał, idąc za głosem swej natury.

Ang Lee nadaje miłości kowbojów wymiar mitu. Spotykają się w ponadczasowo pięknych krajobrazach. Pierwszemu zbliżeniu towarzyszy burza i pomieszanie ich stada owiec z innym stadem; zwierząt już nie da się rozdzielić. Wyraża to złączenie ich dusz miłością i pomieszanie skłonności seksualnych w ludzkiej populacji. Jack ma w małżeństwie syna, gdy Ennis dwie córki. Romans z kolegą wzmocnił w nim żeński pierwiastek. Jest obecny w każdym mężczyźnie ale silnie tłumiony przez kulturę, jak twierdzi psychologia głębi. Ich dorywczy związek trwa dwadzieścia lat, lecz się nie starzeją. Twarze i ciała zostają w stadium młodzieńczego rozkwitu, jak w tragicznej bajce.

Kłamczuch Kinsey

Badacz seksualności Alfred Kinsey twierdził, że 37 proc. mężczyzn i 13 proc. kobiet miało orgazm z osobą tej samej płci w jakimś momencie życia. Jest autorem skali od 0 do 6. 0 oznacza całkowity brak pociągu do własnej płci, a 6 wyłączny homoseksualizm. Zboczenia i seks pozamałżeński są wszędzie u Amerykanów. Jednak jego dane nie były typowe dla przekroju społeczeństwa w połowie ubiegłego wieku. Za duży udział miały zwierzenia rozpasanych Murzynów z getta, więźniów i męskich prostytutek. Ci wyzwoleni ze wstydu ludzie chętniej otwierali się „doktorowi od seksu", a on nie dbał o reprezentację statystyczną. Jako homoseksualista chciał wykazać, że tradycyjna moralność słabo działa w praktyce.

Proporcje biseksualistów podane przez Kinseya nie są wiarygodne, lecz skala od 0 do 6 jest przydatna, ujmując natężenie skłonności. A ta może rosnąć zależnie od stanu społeczeństwa i zapewne wzrosła. Przez 60 lat od ogłoszenia raportu „rozpasani Murzyni z getta, więźniowie i męskie prostytutki" weszli ławą do popkultury, niektórzy jako celebryci.

Badania Kinseya finansowała Fundacja Rockefellera. Protestanci używali środków antykoncepcyjnych, gdy zacofani katolicy słuchali Kościoła zabraniającego kontroli urodzin i mieli dużo więcej dzieci, zagrażając dominacji Anglosasów, których Fundacja była nobliwą instytucją. Kinsey popierał bezpłodny seks dla rozrywki, a katolicy dali się namówić na wolność seksualną. Dlatego stracili szansę zdobycia dominacji politycznej w Ameryce, jak dowodzi autor „Libido Dominandi" E. Michael Jones.

Dziś 3,4 procent dorosłych w USA określa się jako lesbijki, geje, transeksualiści i beseksualiści. 10 proc. miało w swym życiu doświadczenie homoseksualne. Jednak nie stąd wynika zagrożenie dla odradzania się pokoleń, lecz z pojmowania seksu jako sposobu samorealizacji. To jedyne dostępne gejom podejście szerzy się wśród mieszkańców Zachodu: dzieci do śmieci.

Zgroza czy gnoza

Kościół, zwalczając ideologię gender, pełni służbę narodową, lecz niekoniecznie religijną. Opiera się na kanonie Ewangelii, który jest selekcją z wielu różnych przekazów. Kanon powstał dla budowy potężnej instytucji zdolnej przetrwać prześladowania w Imperium Rzymskim. Czyli może zostać zmieniony, jeśli zmienią się potrzeby chrześcijaństwa na skutek nowych, ludzkich pragnień. Popularność zdobędą nieco inne przekazy o Jezusie w ciągu tego stulecia.

Gnoza może nawet obronić religijnie pociąg do własnej płci, jeśli taka okaże się potrzeba chwili. Próby były już wcześniej. W „Ostatniej wieczerzy" Leonrada da Vinci „umiłowany uczeń Jezusa" po jego prawej ręce jest zniewieściały. Nie dowiemy się o tym z debaty o gender. I trzeba poznać ewangelie gnostyckie, aby się przekonać, że wiara nie narzuca wiktoriańskiej cnoty. Są także cnoty inne, jak rozpoznanie siebie.

W pierwszym i drugim wieku po Chrystusie było w obiegu około stu opowieści o Jego życiu i śmierci. Rękopisy znalezione w Nam Haramdi w 1948 roku wywracają tradycyjny obraz pierwszych chrześcijan, twierdzi Eleine Pagels w „The Gnostic Gospels". Fascynująca książka wydana 40 lat temu w USA obaliła kanoniczny obraz Kościoła pierwszych wieków. Czy więc chrześcijaństwo odrodzi się wśród zachodniej elity? Może pod postacią gnozy, bo jest zgodna z duchem naszego czasu.

Jezus w niekanonicznej Ewangelii Tomasza głosi: Jeśli wydobędziesz to, co jest w tobie, to cię zbawi. A jeśli nie wydobędziesz, to cię zniszczy. Taki pogląd mają dziś psychoterapeuci. Nieuświadomione popędy działają z ukrycia i są tym bardziej niszczące. Trzeba do głębi poznać siebie. Jezus ostrzega, że poznanie jest burzliwe, ale kto przez to przejdzie, „będzie panował nad wszystkimi rzeczami". Królestwo Boże jest stanem umysłu. Drwi z uczniów, którzy sądzą, że znajduje się w przyszłości lub w niebie. Ale właśnie ten pogląd przypisuje mu kanon Ewangelii. Wiąże się z tym nauka, że człowiek dojrzały może zbawić się sam. Kto pozna gnozę, będzie samym Chrystusem. Zmartwychwstanie stanowi tylko symbol samooświecenia, a nie akt materialny.

Jest to nauczanie tak wymagające w praktyce, że Kościół je odrzucił. Wspólnota wiernych musiała mieć religię łatwiejszą dla mas. Dzisiaj są inne potrzeby, jak odzyskanie elity Zachodu. Głębszym celem wiary nie jest zachęta do płodzenia ani walka z państwem o przetrwanie instytucji, lecz samopoznanie, choćby miało prowadzić człowieka do zatraty. A czy musi i jak tego uniknąć? Kościół znalazł sposób, rozdzielając elitę męczenników, którzy szli na zatratę dla dania świadectwa, i masy, które szły na kompromis z życiem.

Czemu o tym wszystkim piszę, narażając się na nieporozumienia mimo wyważenia racji? Kto chce być gospodarzem we własnym kraju, nie może zostawić obcej lewicy swobodnego namysłu nad adaptacją do współczesnego świata.

Autor jest publicystą, krytykiem filmowym związanym z TV Republika

Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?