Jakub Wojewódzki na okładce tygodnika „Newsweek", kierowanego przez Tomasza Lisa, to nie pierwszyzna. Było pięć takich przypadków: Wojewódzki z Jerzym Owsiakiem, Wojewódzki z Michałem Figurskim i trzykrotnie Wojewódzki solo. Prawie za każdym razem celebryta wyrzucał koledze po fachu („Drogi Tomku"), że ten cynicznie handluje cudzym wizerunkiem i jawnie manipuluje, aby podbić sprzedaż, a to już nie jest dziennikarstwo.
Wojewódzki atakował też tygodnik za przypisywanie mu politycznych intencji (okładka z Owsiakiem), gdy on przecież – w przeciwieństwie do samego Lisa – wcale się do tego świata nie pcha. „Jakbym zrobił sondę, czy żona Tomka Lisa nadawałaby się do bycia modelką na jachcie w Cannes. Albo czy jego dzieci są ładne czy brzydkie i czy bardziej podobne do Kingi czy może mniej" – mówił wtedy celebryta, ale wciąż przyjmował propozycje redaktora naczelnego. Tak jak ostatnio, by z Mikołajem Lizutem napisać o schamieniu w mediach. Tekst miał być okładkowy.
Wojewódzki ?czepia się zdjęcia
Zdjęcie także, i to o nie rozpętała się cała zawierucha. Oto Lis prosi, aby Wojewódzki był sam na okładce, ale ten się nie godzi, bo chce być z Lizutem – taka była przecież umowa, wywiad jest ich wspólnym dziełem. Ale gwiazdor nie przyjeżdża na poranną sesję fotograficzną (Lizut był), którą przekłada na godzinę 15.00, choć ludzie czekają w pogotowiu – wszystko dla króla TVN. Przyjeżdża, ma własnego stylistę fryzur. Pozuje. Post factum sesję nazywa jednak chaotyczną i nieprofesjonalną, zdjęcia – słabymi. Proponuje portret autorstwa znajomego, ale redakcja wykorzystuje swoje produkcje. Wysyła okładkę do akceptacji Wojewódzkiemu, który nie daje zgody, bo miała być podwójna, ale numer i tak idzie do druku. Gdy jednak celebryta wciąż się burzy, pada propozycja, aby okładkę wydrukować raz jeszcze (koszta!). W końcu Lis decyduje zostać przy pierwotnym projekcie. Tyle.
Aż tyle. Bo późniejsza korespondencja Wojewódzkiego (profil na Facebooku) i Lisa (strona newsweek.pl) – użyte narzędzia też są znakiem czasów – pod względem obnażenia mechanizmu funkcjonowania świata mediów z wyższych sfer dorównuje niemal aferze Rywina. „Pogwałciłeś standardy nie tylko dziennikarskie, ale po prostu koleżeńskie. Tym samym potwierdziłeś wszystkie negatywne opinie na swój temat, które docierają do mnie od lat" – pisze Wojewódzki do Lisa. Co oznacza, że gdy – za użyciem salonowego zwrotu – teraz Lis „wyd...ał" jego, to źle, ale gdy wcześniej robił to z innymi, problemu nie było, bo ktoś kogoś musi. Tak działa komercja, co Wojewódzki zresztą przyznaje szczerze w rozmowie w „Newsweeku". Czyli wiedział o Lisie, że cham, ale ponieważ się wspierali, więc nic go nie raziło. No i jak Wojewódzki ma na poważnie mówić o schamieniu obyczajów w mediach?
Znamienne, że Wojewódzki czepia się zdjęcia. Nie podoba się sobie. Ale przecież jest OK: nastroszone włosy kryją przerzedzenia, ale przywieziony stylista dobrze zrobił swoją robotę. Tylko ta koszulka na lewą stronę... „Próbowaliśmy wyjść naprzeciw oczekiwaniom naszego autora. Wyrażamy ubolewanie, że pomimo naszych wysiłków p. Wojewódzki nie jest zadowolony ze zdjęcia na okładce" – to zdanie „Newsweekowi" pewnie podyktował prawnik.