Jedna z nich opisana została przez wytwórcę jako mająca „kolor skóry". Hinduski student porównał kolor swojej skóry z kolorem kredki (brzoskwiniowo jasnoróżowym), a zauważywszy różnicę, napisał z prośbą o wyjaśnienia do producenta. Ten odpowiedział, że od lat podpisuje tak te kredki i nigdy nikt nie robił problemu. Student nie odpuścił i domaga się od firmy Hindustan Pencils Ltd. prawie 2 milionów rupii za uszczerbek, jaki poniósł w kontakcie z „kredkami wzmacniającymi rasistowskie stereotypy" i „mogącymi wywołać u dzieci poczucie odrzucenia, gdy rysując, będą nabierały przekonania, że kolor ich skóry nie jest powszechnie uważany za normę".
Uprzedzenia rasowe nie są domeną białych. Przekonuję się ?o tym za każdym razem, gdy w Zambii wołają za mną „muzungu" („biały", względnie „białas"), a na targowisku podają mi zawyżone „muzungu prices". W RPA wskażę wiele dzielnic, w których można dostać łomot tylko za to, że nie jest się czarnym (nie trzeba być białym, można też być Azjatą). ?W Chicago wyrzucił mnie ze sklepu Afroamerykanin niezadowolony z tego, jak przepuściłem go ?w drzwiach (i też usłyszałem, że jestem „białasem", a przymiotników towarzyszących przez wrodzoną delikatność nie przytoczę).
To, że ci, którzy mają mniej kontaktu z innymi rasami (bo na przykład mniej podróżują albo w ich kraju nie ma imigracji), uważają swój kolor skóry za bardziej naturalny (bo bardziej powszechny), jest jakoś zrozumiałe. Jeżeli biały w Afryce budzi rezerwę – nie mam z tym żadnego problemu. ?W Zambii nigdy nie spotkało mnie z tego tytułu nic złego, a gdy widzę, że ktoś próbuje zrobić na mnie, białasie, fortunę, wykorzystuję kilka słów w lokalnym języku, po czym tłumaczę mu, by szukał innego jelenia, a rzecz zawsze kończy się wybuchem śmiechu, lody przełamane, zostajemy „ziomami". Sytuacje z RPA to poapartheidowa patologia, gość ?z Chicago to nieszczęśliwy porąbaniec, z gatunku tych, na jakich można trafić także na polskich osiedlach albo w internecie.
Indyjski student to jednak jeszcze inny kwiat. To piewca współczesnej filozofii społecznego współistnienia, która walczy o prawa jednych, młotkując przy okazji drugich. Bo co, jeśli wywalczy w sądzie zmianę koloru kredki, a później ja tę kredkę kupię? Nie zauważył, że z wynoszeniem na piedestał jednej rasy nie walczy się, wtłaczając nań inną. Że jedyną sensowną metodą redukcji napięć jest budowanie kontaktów, walka z gettami, wykluczeniem, oswajanie się na ?co dzień z rasową różnorodnością.
Zresztą: pewnie za sto lat globalizacja załatwi nam to, że rasizm etniczny zastąpi rasizm ekonomiczny, bieda i bogactwo tak naznaczą ludzi, że staną się zupełnie odrębnymi kastami. ?A jakiś mój następca wciąż będzie się zastanawiał: jak to, kurka wodna jest, że ludzie, którzy w oczywisty sposób znacznie więcej uzyskują w chwili, gdy się łączą, ?i tak zawsze znajdą powód, by się od siebie oddzielić?