Ekonomia szczęśliwości

Dwie stracone dekady, spory terytorialne i nuklearny kłopot - to obecna Japonia. Czas sięgnąć po superbohatera.

Publikacja: 14.03.2014 14:12

Rafał Tomański

Rafał Tomański

Foto: Fotorzepa

Ziemniaczany samuraj

Albo najlepiej kilku. Na pierwszy ogień – samuraj. W wersji 2.0. Na głowie zamiast tradycyjnego kapelusza ze słomy ma miskę od zupy ramen. Zamiast dwóch mieczy, dwie... frytki zatknięte za pas. Za nim kroczy ogromny niedźwiedź z czerwonymi policzkami. Przypomina bardziej kreskówkową Barbapapę z francuskich bajek dla dzieci, gruszkowaty, ciężkawy, ale zawsze uśmiechnięty. Do tego zdarza mu się udzielać wykładów. Ostatnio był na Harvardzie.

Drodzy Państwo, nie zwariowałem. Tak wygląda nowoczesna twarz Japonii, która bezpardonowo walczy o ocieplenie własnego wizerunku. Kraj toczy wiele chorób – wspominane problemy ze stagnacją gospodarki ma rozkręcić śmiały plan reform obecnego rządu. Nowy-stary premier Japonii, Shinz? Abe (wrócił na stanowisko po 6 latach przerwy) chce wielu zmian. Żeby postawić gospodarkę na nogi, mówi o rewolucji w polityce inflacyjnej i zmianie roli banku centralnego. Paul Krugman, znany ekonomista, laureat nagrody Nobla uważa, że Japonia pokaże światu, jak wyjść z kryzysu, ale pozostali specjaliści nie są tak optymistyczni.

3 strzały premiera

Strategię Shinz? Abe nazywa się „abekonomią" (w oryginale abenomikusu, po angielsku abenomics, ale wygodniej po polsku jest krzyżować nazwisko polityka z o sylabę dłuższym fragmentem słowa „ekonomia"). Jest dość bezkompromisowa – podniesienie celu inflacyjnego z 1 do 2% - może wydawać się zmianą dość niewielką, ale dla Japonii pogrążonej kolejną dekadę w stagnacji to prawdziwa rewolucja. Niezależność banku centralnego jest poważnie wystawiana na próbę. Idźmy dalej – obietnica bezterminowego skupowania obligacji od przyszłego roku – począwszy od 2014 roku co miesiąc Bank Japonii będzie skupował na rynku obligacje i bony skarbowe za 145 miliardów dolarów. Operacja również na ogromną skalę, ponieważ dla porównania bank centralny Stanów Zjednoczonych drukuje miesięcznie 85 miliardów dolarów, a w cyklach tak zwanych LTRO (pożyczek dla banków komercyjnych) EBC wypuściło na rynek prawie bilion euro. Japonia musi się spieszyć, od 20 lat ceny spadają i nie ma mowy o żadnej inflacji. Zamówienia sektora publicznego rosną, ale pieniądze pompowane są w inwestycje, które znakomicie prezentują się na papierze, a w rzeczywistości nie są potrzebne zwykłym obywatelom. W Japonii wybetonowano 70% nabrzeża morskiego, zbudowano setki kilometrów doskonałych dróg, po których jeździ zaledwie 1/5 przewidywanych pojazdów. Niewielkie mieściny na prowincji mają do dyspozycji nowoczesne estakady i rozjazdy rodem z przyszłości oraz kilometry tuneli wykutych w górzystym kraju – kilometr takiego tunelu potrafi kosztować milion dolarów. Sytuację pogarsza fakt, że spora część tej infrastruktury zdążyła się już zestarzeć i może stanowić realne zagrożenie dla życia jej użytkowników. Pod koniec 2012 roku doszło do zawalenia fragmentu tunelu w okolicy góry Fuji, zginęło 9 osób.

Problemów jest coraz więcej

Nowy premier Abe wie, że musi się spieszyć. A reforma ekonomiczna to tylko wierzchołek góry lodowej problemów. Elektrownie atomowe wciąż czekają na bocznym torze na dalsze wytyczne polityków, reaktory nie produkują potrzebnej energii i Japonia musi jej coraz więcej sprowadzać z zagranicy. W Azji skroplony gaz LNG jest o połowę droższy niż w Europie, koszty importu energii zatem rosną. I to w astronomicznym tempie, bo odnotowany deficyt handlowy potroił się w stosunku do 2011 roku. Nie ma co liczyć na dotychczas osiągane nadwyżki w wymianie towarów dzięki japońskim produktom. Wielkie korporacje z Japonii gubią się wśród światowej konkurencji i nie są w stanie dotrzymać kroku koreańskiemu Samsungowi, amerykańskiemu Apple czy tajwańskiemu HTC. Do tego Japonia starzeje na potęgę, dzieci wciąż rodzi się za mało i prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości starszymi Japończykami będą musieli opiekować się napływowi pracownicy z innych krajów. W 2000 roku 24 proc. populacji miało ponad 60 lat, obecnie liczba ludności praktycznie się nie zmieniła, ale starszych osób w tym samym wieku przybyło do poziomu 30 proc. Do Japończyków należą rekordy długowieczności, najstarszym mężczyzną na świecie był 116-letni Jir?emon Kimura, najstarszym obecnie żyjącym człowiekiem jest 115-letnia Japonka, Misao Okawa.

Staruszkami zaopiekują się prawdopodobnie imigranci z Chin i Filipin, ale by było to możliwe na taką skalę, jakiej będzie wymagało tempo starzenia się społeczeństwa, Japonia musi złagodzić przepisy imigracyjne. Jak na razie cudzoziemiec to wciąż ktoś „z zewnątrz" nazywany pejoratywnym określeniem „gaijin", potencjalny złodziej i osoba podejrzana z założenia. Ale nawet zakładając, że cuda się zdarzają i Japonia otwiera granice, to spory napływ Chińczyków nie może przejść bez echa. W końcu Chiny to aktualny wróg numer jeden ze względu na spór o wysepki Senkaku (dla Japończyków) czy Diaoyu (dla Chińczyków). Stworzenie przez Chiny specjalnej strefy powietrznej (ADIZ – Air Defense Identification Zone, powstała 23 listopada 2013 roku) nie świadczy wyłącznie na niekorzyść Chin. Jest to bezpośredni skutek dyplomatycznego zacietrzewienia czołowych japońskich polityków. Przez taką ciągłą próbę sił ucierpiał handel z Chinami, zdążyliśmy się napatrzeć na akty przemocy wobec japońskich dyplomatów, przedsiębiorców, a nawet zwykłych ludzi w państwie środka (na parkingach wywracano nawet samochody japońskiej produkcji). To wszystko woda na młyn dla rozwoju nacjonalistycznych tendencji, polityków-krzykaczy w rodzaju długoletniego burmistrza Tokio, Shintar? Ishihary, który sporo namieszał podczas ostatniej kampanii wyborczej do japońskiego parlamentu. Niepokorni ministrowie w rodzaju Tar? As? (w obecnym rządzie od finansów) potrafią publicznie stwierdzić, że dla dobra państwowego budżetu starzy Japończycy powinni się pospieszyć i szybko umrzeć...

Wyluzowana Japonia

Obecny minister As? ma na swoim koncie masę wpadek, ale podczas swojej kadencji jako szef MSZ zasłynął nietypowym manifestem. Stworzył Międzynarodową Nagrodę Mangi dla artystów spoza Japonii (inicjatywa działa od 2007 roku). Otwarcie przyznawał, że jest fanem rdzennie japońskiego komiksu i że to w nim można upatrywać szansy na wyjście z nowoczesną japońską kulturą na świat. Obecnie mówi się o strategii „cool Japan", Japonii wyluzowanej, młodzieżowej, zrywającej ze starymi nawykami i wizerunkiem poważnych ludzi w garniturach. Ponieważ wszystko można PRowo wykorzystać na swoją korzyść, wymyślono, że kraj mierzący się z deficytem energii, potrzebujący zarówno klimatyzowanych biur jak i armii urzędników ubranych pod szyję w garnitury, może przybrać młodzieżową twarz. Wystarczy pozwolić na kilka „casual Friday" w roku, ubrać poważnych urzędników w kwieciste koszule rodem z Okinawy (rdzennie japońska hakama) i gotowe. Na rynek rzucono też setki maskotek (jak wspominany samuraj i miś), których wizerunek można wykorzystywać całkowicie za darmo. Wystarczy, że dana firma poinformuje o swoich działaniach miasto, prefekturę czy jakąkolwiek inną organizację, którą maskotka promuje. Rysunkowe postacie są milusie, przyjazne, pocieszne, wzbudzają zaufanie i pracują na polepszenie wizerunku swoich rodzinnych stron.

Cały rynek oparty na maskotkach i superbohaterach rocznie generuje 3 biliony jenów, czyli ponad 29 mld dolarów. Więcej niż Japończycy wydają na książki, a czyta się tam sporo. Bycie maskotką nie jest jednak łatwą pracą – Sanomaru, ziemniaczany samuraj z Sano pojawia się na 60 eventach miesięcznie, za każdy pobierając jedynie symboliczne 5000 jenów (ok. 50 dolarów). Jednak gadżety z jego podobizną mają przynieść już ponad 100 milionów jenów całemu miastu w 2012 roku. Niedźwiedź (nazywa się Kumamon, pochodzi z prefektury Kumamoto) zarobił dla swojego regionu 123 mld jenów, czyli 1,2 mld dolarów. Jeździ nie tylko po Japonii, ale i po świecie, był we Francji, na Tajwanie, spotkał się z cesarską parą, no i miał wykład na Harvardzie. Na YouTubie oglądają go miliony widzów, na Twitterze ma ponad 300 tys. fanów. Kumamon powstał pierwotnie jako maskotka nowego połączenia szybkiej kolei shinkansen na linii Kumamoto-Osaka. Działania promocyjne prowadzono pod hasłem „niespodzianka z Kumamoto" i potrzebowano prawdziwie niezwykłego logo kampanii. Telewizyjny scenarzysta Kundo Koyama znany z japońskich programów kulinarnych, wybrał do współpracy grafika Manabu Mizuno, który stworzył postać misia.

W maskotkach siła!

Ten trend nazywa się yuru kyara i po japońsku dosłownie oznacza „swobodne postacie". Maskotek jest masa, przybierają rozmaite formy i mogą pojawić się w dosłownie każdym miejscu – w więzieniu Asahikawa, na północy Tokio, pojawia się Kattakuri-chan, kwadratowy jegomość w krawacie w paski z ogromnym fioletowym kwiatem (który trochę przypomina bakłażan) na głowie. A dzieci z regionu Fukushimy uczą się tego, co można robić na terenach dotkniętych skażeniem, a czego nie od żółtego ptaszka Kibitana (wygląda jak jajko ze skrzydłami). Maskotki walczą między sobą o miano najlepszej w minionym roku. Plebiscyt w 2013 roku wygrał samuraj Sanomaru, a do konkursu zgłosiło się ponad 1500 konkurentów (80% więcej niż w 2012). W internetowym głosowaniu wzięło zaś udział 15 milionów osób (dwa razy więcej niż rok wcześniej). Wicelider głosowania, niedźwiedź z Kumamoto głosi ze swoim pomysłodawcą, gubernatorem Ikuo Kabashimą tezę o „ogólnej szczęśliwości" (overall happiness). Ma to być recepta na ożywienie gospodarcze po kryzysie i upadku wielkich banków. Wszystko wskazuje, że w tym szaleństwie jest metoda...

Ziemniaczany samuraj

Albo najlepiej kilku. Na pierwszy ogień – samuraj. W wersji 2.0. Na głowie zamiast tradycyjnego kapelusza ze słomy ma miskę od zupy ramen. Zamiast dwóch mieczy, dwie... frytki zatknięte za pas. Za nim kroczy ogromny niedźwiedź z czerwonymi policzkami. Przypomina bardziej kreskówkową Barbapapę z francuskich bajek dla dzieci, gruszkowaty, ciężkawy, ale zawsze uśmiechnięty. Do tego zdarza mu się udzielać wykładów. Ostatnio był na Harvardzie.

Pozostało 95% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?