Polska posiada w Rosji potężne interesy gospodarcze. Polski eksport do Rosji to w zeszłym roku 25 mld dolarów. Zamknięcie rynku rosyjskiego uderzyłoby w polską gospodarkę i oznaczałoby likwidację tysięcy miejsc pracy. A przecież ochrona miejsc pracy w Polsce powinna być – w warunkach cały czas wysokiego, 14-procentowego, bezrobocia – priorytetem dla rządzących.
W polskiej debacie publicznej pojawiają się głosy, że należy wziąć przykład z Reagana i rzucić Rosję na kolana za pomocą instrumentów wojny gospodarczej. Propozycja może być kusząca dla zwolenników powrotu do zimnowojennej konfrontacji. Zapominają oni jednak, że chociaż Stany Zjednoczone mają duże szanse, aby taką wojnę wygrać, to Polska będzie jej pierwszą i najpoważniejszą ofiarą. Powiem wprost, nie mam najmniejszej ochoty, ażeby polska gospodarka poległa na ołtarzu zimnowojennej konfrontacji z Putinem.
Nacjonalizm i korupcja
Wszystkie najważniejsze polskie siły polityczne sprzyjają ukraińskiej transformacji: od państwa oligarchicznego do państwa demokratycznego. Taka transformacja jest pożądana zarówno z punktu widzenia Polski, jak i ukraińskiego społeczeństwa. Nie znaczy to jednak, że Polska musi bezkrytycznie obserwować zmiany zachodzące na Ukrainie. O fatalnej w skutkach ustawie językowej pisano już wielokrotnie. Ukraina swojej drogi do Europy nie może rozpoczynać od łamania europejskich standardów ochrony mniejszości.
Nie możemy też przymykać oczu na skład nowego rządu złożonego z ugrupowań Batkiwszczyna oraz Swoboda. Szczególnie ta druga formacja musi budzić zaniepokojenie polskich władz. Nie przez przypadek uchwała Parlamentu Europejskiego z 13 grudnia 2012 r. w sprawie sytuacji na Ukrainie zawiera apel do demokratycznych partii ukraińskich o niewchodzenie w koalicję ze Swobodą. Nie przez przypadek Centrum im. Szymona Wiesenthala zalicza tę partię do pięciu największych antysemickich zagrożeń na świecie! Swoboda jest formacją jawnie negującą zbrodnię wołyńską – zbrodnię ludobójstwa, w której okrutną śmierć poniosło 100 tys. Polaków. Polska nie może być ślepa na ich pamięć. I nie może być tak, że jedyną osobą – poza SLD, który wniósł projekt stosownej uchwały w tej sprawie – która mówi prawdę o Swobodzie, jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Polecam wszystkim lekturę publikacji księdza Isakowicza-Zaleskiego. Informacja o tym, że wicepremier Ukrainy Ołeksander Sycz wzywał radnych do stania się „duchowymi i urzędowymi banderowcami", nie przebiła się jakoś do opinii publicznej.
Niezależnie od niepokojącego wzrostu znaczenia nacjonalistów na Ukrainie Polska powinna pomagać ukraińskiej państwowości. Polski nie stać jednak na wydawanie na Ukrainie miliardów euro. Zamiast transferu gotówki proponuję więc transfer know-how transformacji. Polacy wiedzą, jak budować samorząd terytorialny, niezależne sądownictwo czy przyjazne środowisko do działania organizacji pozarządowych. Mamy ekspertów znakomicie rozeznanych w tych tematach. I co najważniejsze, ta inwestycja nam się zwróci. Niczego tak bardzo nie potrzebuje polski biznes chcący inwestować na Ukrainie, jak uczciwego i niezawisłego sądownictwa gospodarczego. Rozmowy z przedsiębiorcami inwestującymi na Ukrainie pokazują zatrważający obraz tamtejszego sądownictwa. Poziom korupcji jest dosłownie niewyobrażalny dla przeciętnego polskiego obywatela. Pomagajmy więc Ukraińcom w tych dziedzinach, w których poprawa przyniesie korzyść im, ale również nam zwróci się po latach.
Telefon do Putina
Prowadźmy zatem wschodnią Realpolitik. Bez emocji, bez naiwności. Kierujmy się w niej polskim interesem narodowym. Wyzbądźmy się paternalizmu wobec Ukrainy. Kresy to już historia. Żyje ona w wielu polskich sercach, ale nie może rządzić polskimi umysłami. I pamiętajmy, że prawdziwa rozgrywka na Ukrainie toczy się pomiędzy wielką trójką: Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Niemcami. Konflikt zostanie prędzej czy później rozstrzygnięty właśnie w tym trójkącie. Polski w grupie podejmującej ostateczne decyzje nie będzie – nie łudźmy się co do tego. Bo czy może być w niej przywódca, który nie może wykonać telefonu do Putina?