Polska potrzebuje wschodniej Realpolitik

W stosunkach z Kijowem kierujmy się polskim interesem narodowym. ?I pamiętajmy, że prawdziwa rozgrywka ?na Ukrainie toczy się pomiędzy USA, Rosją i Niemcami. Konflikt zostanie prędzej czy później rozstrzygnięty właśnie w tym gronie. Bez Polski ?– uważa sekretarz generalny SLD.

Publikacja: 24.03.2014 01:00

Krzysztof Gawkowski

Krzysztof Gawkowski

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Red

Sprawa Ukrainy budzi w części polskiego społeczeństwa wielkie emocje. Można odnieść wrażenie, że część młodszego pokolenia polskich elit przeżywa swoją rewolucję. Nie załapali się na „Solidarność", nie załapali się na konspirę. Załapali się na Majdan. Nierzadko realnie, częściej wirtualnie – na Twitterze, Facebooku itp. W sytuacjach rewolucyjnych działaniami rządzą emocje, nie chłodna i racjonalna kalkulacja. Jest to zrozumiałe w przypadku ukraińskich rewolucjonistów, jest zrozumiałe w przypadku polskich kibiców rewolucji. Od polskich władz należy jednak oczekiwać kierowania się chłodną analizą polskich interesów.

Logika zero-jedynkowa

Wszyscy w Europie realizują na Wschodzie swoją Realpolitik. Niemcy patrzą na Ukrainę i Rosję z punktu widzenia swoich interesów energetycznych, Francuzi sprzedają swoje okręty desantowe Rosjanom, Brytyjczycy pilnują, aby polityka wobec Rosji nie zachwiała londyńskim City. Nawet kochany przez Polską prawicę premier Węgier Viktor Orban uznał, że konflikt ukraińsko-rosyjski go nie dotyczy. To zrozumiałe, bowiem na pewno dotyczy go gigantyczny atomowy kontrakt, który podpisał z Władimirem Putinem.

Żaden z europejskich przywódców nie popada w zero-jedynkową logikę „albo Rosja, albo Ukraina". Żaden nie kieruje się interesem rosyjskim czy ukraińskim. Każdy poważny przywódca kieruje się interesem własnego państwa. Nie inaczej powinno być w przypadku Polski.

Nie mam wątpliwości, że w interesie Polski leży istnienie niepodległej i demokratycznej Ukrainy. W tej sprawie istnieje konsensus wśród najważniejszych polskich sił politycznych. SLD nie będzie tego konsensusu łamać. Nie może być jednak konsensusu wobec rozgrywania przez niektóre partie karty zagrożenia wojennego ze strony Rosji. Rozumiem, że na nastrojach wojennych zyskują rządzący oraz ci, którzy Rosji od zawsze nie znoszą. Nie znaczy to jednak, że te nastroje powinny być przedmiotem ponadpartyjnego konsensusu.

Nasz kraj byłby pierwszą i najpoważniejszą ofiarą nowej zimnej wojny, gdyby taka wybuchła między Zachodem a Rosją

Polska posiada w Rosji potężne interesy gospodarcze. Polski eksport do Rosji to w zeszłym roku 25 mld dolarów. Zamknięcie rynku rosyjskiego uderzyłoby w polską gospodarkę i oznaczałoby likwidację tysięcy miejsc pracy. A przecież ochrona miejsc pracy w Polsce powinna być – w warunkach cały czas wysokiego, 14-procentowego, bezrobocia – priorytetem dla rządzących.

W polskiej debacie publicznej pojawiają się głosy, że należy wziąć przykład z Reagana i rzucić Rosję na kolana za pomocą instrumentów wojny gospodarczej. Propozycja może być kusząca dla zwolenników powrotu do zimnowojennej konfrontacji. Zapominają oni jednak, że chociaż Stany Zjednoczone mają duże szanse, aby taką wojnę wygrać, to Polska będzie jej pierwszą i najpoważniejszą ofiarą. Powiem wprost, nie mam najmniejszej ochoty, ażeby polska gospodarka poległa na ołtarzu zimnowojennej konfrontacji z Putinem.

Nacjonalizm i korupcja

Wszystkie najważniejsze polskie siły polityczne sprzyjają ukraińskiej transformacji: od państwa oligarchicznego do państwa demokratycznego. Taka transformacja jest pożądana zarówno z punktu widzenia Polski, jak i ukraińskiego społeczeństwa. Nie znaczy to jednak, że Polska musi bezkrytycznie obserwować zmiany zachodzące na Ukrainie. O fatalnej w skutkach ustawie językowej pisano już wielokrotnie. Ukraina swojej drogi do Europy nie może rozpoczynać od łamania europejskich standardów ochrony mniejszości.

Nie możemy też przymykać oczu na skład nowego rządu złożonego z ugrupowań Batkiwszczyna oraz Swoboda. Szczególnie ta druga formacja musi budzić zaniepokojenie polskich władz. Nie przez przypadek uchwała Parlamentu Europejskiego z 13 grudnia 2012 r. w sprawie sytuacji na Ukrainie zawiera apel do demokratycznych partii ukraińskich o niewchodzenie w koalicję ze Swobodą. Nie przez przypadek Centrum im. Szymona Wiesenthala zalicza tę partię do pięciu największych antysemickich zagrożeń na świecie! Swoboda jest formacją jawnie negującą zbrodnię wołyńską – zbrodnię ludobójstwa, w której okrutną śmierć poniosło 100 tys. Polaków. Polska nie może być ślepa na ich pamięć. I nie może być tak, że jedyną osobą – poza SLD, który wniósł projekt stosownej uchwały w tej sprawie – która mówi prawdę o Swobodzie, jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Polecam wszystkim lekturę publikacji księdza Isakowicza-Zaleskiego. Informacja o tym, że wicepremier Ukrainy Ołeksander Sycz wzywał radnych do stania się „duchowymi i urzędowymi banderowcami", nie przebiła się jakoś do opinii publicznej.

Niezależnie od niepokojącego wzrostu znaczenia nacjonalistów na Ukrainie Polska powinna pomagać ukraińskiej państwowości. Polski nie stać jednak na wydawanie na Ukrainie miliardów euro. Zamiast transferu gotówki proponuję więc transfer know-how transformacji. Polacy wiedzą, jak budować samorząd terytorialny, niezależne sądownictwo czy przyjazne środowisko do działania organizacji pozarządowych. Mamy ekspertów znakomicie rozeznanych w tych tematach. I co najważniejsze, ta inwestycja nam się zwróci. Niczego tak bardzo nie potrzebuje polski biznes chcący inwestować na Ukrainie, jak uczciwego i niezawisłego sądownictwa gospodarczego. Rozmowy z przedsiębiorcami inwestującymi na Ukrainie pokazują zatrważający obraz tamtejszego sądownictwa. Poziom korupcji jest dosłownie niewyobrażalny dla przeciętnego polskiego obywatela. Pomagajmy więc Ukraińcom w tych dziedzinach, w których poprawa przyniesie korzyść im, ale również nam zwróci się po latach.

Telefon do Putina

Prowadźmy zatem wschodnią Realpolitik. Bez emocji, bez naiwności. Kierujmy się w niej polskim interesem narodowym. Wyzbądźmy się paternalizmu wobec Ukrainy. Kresy to już historia. Żyje ona w wielu polskich sercach, ale nie może rządzić polskimi umysłami. I pamiętajmy, że prawdziwa rozgrywka na Ukrainie toczy się pomiędzy wielką trójką: Stanami Zjednoczonymi, Rosją i Niemcami. Konflikt zostanie prędzej czy później rozstrzygnięty właśnie w tym trójkącie. Polski w grupie podejmującej ostateczne decyzje nie będzie – nie łudźmy się co do tego. Bo czy może być w niej przywódca, który nie może wykonać telefonu do Putina?

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?