Odpowiedź na to pytanie nie jest trudna, kiedy zestawi się następujące hasła, pojawiające się w większości opiniotwórczych środków masowego przekazu: kolejny skandal pedofilski w Kościele, nietrzeźwy biskup sprawcą wypadku komunikacyjnego, śmierć dziecka księdza urodzonego na plebanii, Kościół przeciwko małżeństwom homoseksualnym, podziemie aborcyjne na życzenie kleru, imperium ojca dyrektora.
Otóż, nie ma we współczesnym świecie lepszego celu ataku i nagonki medialnej, niż Kościół katolicki, no może z wyjątkiem „kościelnej" partii Prawo i Sprawiedliwość. Niektóre media swoje istnienie opierają wręcz na nieustannym atakowaniu Kościoła, wystarczy wymienić „Nie" oraz „Fakty i Mity". Jednak niechęć wobec religii, a dokładniej wobec hierarchii kościelnej przejawia wiele stacji telewizyjnych, radiowych, gazet oraz portali internetowych. Stałe eksponowanie incydentów, nieuniknionych w 1,2 miliardowej populacji wiernych, poważnie zniekształca obraz Kościoła. Przykładem może być sprawa pedofilii wśród duchownych, której szacunki od 0,03 proc. do 0,09 proc. (mniej niż jeden ksiądz na 1000 pedofilów) nijak się mają do medialnego obrazu pedofilii w Kościele. Innym przykładem może być próba ośmieszania religii w ogólności przez liczne grupy podszywające się pod ugrupowania o charakterze religijnym.
Jedną z takich grup jest Kościół Latającego Potwora Spaghetti, który właśnie wygrał w I instancji sądowej sprawę o swoją rejestrację. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie uwzględnił skargę na odmowę rejestracji tego ugrupowania. Na mocy orzeczenia tego sądu Minister Administracji i Cyfryzacji musi raz jeszcze rozpatrzyć wniosek o rejestrację tego „kościoła". Wystarczy wejść na stronę polskich pastafarian, czyli członków Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, aby dowiedzieć się, co następuje: „Nasz Kościół liczy sobie miliony, a nawet tysiące wiernych. Naszym jedynym dogmatem jest brak dogmatu. Nie stosujemy żadnych regulacji i nakazów. Podejście do wiary każdego z wyznawców jest indywidualne, nie odprawiamy żadnych rytuałów, mszy ani modłów czy innych tego typu głupot. Nie ma żadnej fizycznej zwierzchności i każdy z członków naszej wspólnoty ma prawo głosu o tym, czym faktycznie jest nasza religia i dokąd zmierza".
Wspólnota ludzi, która uważa, że tysiąc to więcej niż milion i z rozbrajającą szczerością ogłasza, iż nie wyznaje żadnego dogmatu, ani nie odprawia żadnych rytuałów, mszy ani modłów nie spełnia prawnych wymogów rejestracji przewidzianych w art. 32 ust. 1 pkt 3 ustawy z 17 maja 1989 r. o gwarancjach wolności sumienia i wyznania (Dz. U. z 1989 r., nr 29, poz. 155 ze zm. - dalej ustawa). Przepis ten wymaga podania we wniosku o wpis do rejestru kościołów i innych związków wyznaniowych informacji o podstawowych celach, źródłach i zasadach doktrynalnych, obrzędach religijnych. Być może wniosek pastafarian zawiera te dane, ale wówczas tym bardziej nie zasługuje na uwzględnienie, ponieważ dowodzi sprzeczności między informacjami z oficjalnej strony internetowej wnioskodawców a ich pismem urzędowym. Konkluzja jest jedna: albo wniosek zawiera kłamstwo, albo wyznawcy makaronu kłamią na swojej stronie internetowej. Co więcej, dokonane przez nich porównanie rytuałów, mszy, modłów do innego tego typu głupot, nie tylko obraża uczucia religijne normalnych osób wierzących, ale również przemawia za oddaleniem wniosku. Nie można rejestrować jako kościoła czy związku wyznaniowego grupy, która rytuały, modlitwy i msze uznaje za głupoty. To kolejny dowód rozdwojenia jaźni pastafarian.
Być może nie byłoby problemu, gdyby ustawa stawiała większe wymagania odnośnie do rejestracji kościoła czy związku wyznaniowego. Zgodnie z art. 31 ust. 1 ustawy wystarczy 100 osób, aby starać się o taką rejestrację. Skoro projekt ustawy może zgłosić tysiąc razy więcej obywateli, można by wymóg zebrania 100 tysięcy wyznawców postawić pomysłodawcom nowej religii. Każda ustawa dotyczy jedynie relacji między ludźmi, zaś wniosek o rejestrację kościoła dotyczy relacji Boga, bóstwa do człowieka. Czy nie powinno się wymagać tyle samo, a nawet więcej od pomysłodawców nowej religii, niż od pomysłodawców nowej ustawy?