Nie będę płakał po Jaruzelskim

Nie lubię sytuacji, w których osobom dzisiaj opowiadającym się za postępem, nowoczesnością i demokracją z butów wyłazi słoma w postaci sentymentu do systemu będącego absolutnym zaprzeczeniem tych trzech wartości – pisze publicysta.

Publikacja: 30.05.2014 01:48

Leonid Breżniew i Wojciech Jaruzelski na Krymie, sierpień 1982 r.

Leonid Breżniew i Wojciech Jaruzelski na Krymie, sierpień 1982 r.

Foto: PAP/CAF

Red

Dla znacznej części mojego pokolenia, które nie pamięta PRL, oficjalne, państwowe uhonorowanie Wojciecha Jaruzelskiego podczas pogrzebu, a w szczególności pomysł ogłoszenia żałoby narodowej po jego śmierci, można porównać do uczucia, jakie miałoby pokolenie starsze w przypadku uhonorowania Adolfa Hitlera czy czołowych nazistów. Bo przecież też od biedy można powiedzieć, że Hitler sam, dobrowolnie odszedł ze stanowiska albo nawet, że sam (od siebie) rozpoczął denazyfikację...

Zbrodniarz, ale tylko trochę

W oczach ludzi młodych obecne czasy są od PRL tak odległe jak dla starszego pokolenia PRL od okupacji niemieckiej, i to nie w sensie lat, ale stopnia wolności i represji. Nikt tak naprawdę nie wyobraża sobie życia w systemie komunistycznym, a każdy, kto w nim uczestniczył, popełnił zbrodnię na takich wartościach jak wolność czy demokracja. Miejsce zbrodniarza odpowiedzialnego za śmierć wielu ludzi, którzy chcieli wolności, za zniewolenie kraju i wiele innych spraw jest w więzieniu, a nie na pomnikach. Nie przekonuje mnie argument, że nie jest to taka czarno-biała postać, bo przecież ostatecznie zgodził się na demokrację, a podobno nie musiał. Gdyby się nie zgodził, mógłby skończyć jak wielu innych dyktatorów –  zawisłby na latarni, nie doczekawszy się swoich dni w wygodnej willi, ewentualnie musiałby uciekać z kraju. Oczywiście, jeśli nie chciałby odpuścić, urządziłby swojemu narodowi krwawą łaźnię. Argument, że przecież on był tylko trochę zbrodniarzem (nie tak jak Hitler, który był zbrodniarzem w pełni), mógłby być dobry, gdybyśmy rozważali, czy skazać go na śmierć, ale nie wtedy, gdy chcemy kogoś wyróżnić.

Nigdy nie zrozumiem, jak demokratyczne państwo może się zastanawiać, czy byłego dyktatora pochować z honorami, nawet jeśli na mocy przymusowego kompromisu pełnił przez krótki czas ważny urząd w nowej Rzeczypospolitej. Być może nie jesteśmy jeszcze aż tak demokratyczni, jak byśmy chcieli, co pokazują niektórzy dziennikarze starszego pokolenia, u których dominuje albo syndrom sztokholmski, albo wręcz jawny sentyment do PRL, bo w końcu im żyło się w tym państwie całkiem wygodnie. Z góry muszę zaznaczyć, że przyjmując taki punkt widzenia, odrzucam wszelkie prawicowe oszołomstwo. Lekturę takich książek jak „Resortowe dzieci" uważam za zaśmiecanie sobie głowy.

Neutralność ?nie budzi uznania

Tymczasem Agata Passent chyba nie do końca odcina się od tradycji poprzedniego systemu. To, czego najbardziej nie lubię, to sytuacji, w których osobom dzisiaj opowiadającym się za postępem, nowoczesnością i demokracją (w dodatku – jak w przypadku Jerzego Urbana – deklarującym się jako wolnomyśliciele i zarazem niezważającym na to, że owej wolnej myśli były zajadłymi wrogami) z butów wyłazi słoma w postaci sentymentu do systemu będącego absolutnym zaprzeczeniem tej triady wartości. Mam tu konkretnie na myśli  program w TVN 24, w którym gościli Jacek Żakowski i właśnie wspomniana Agata Passent. Żakowski robił wszystko, żeby w sprawie Jaruzelskiego nie wydać jednoznacznego werdyktu. Zachował neutralność, bronił tezy, że generał nie był aż taki straszny, że miał też zasługi. Publicysta opowiedział się za tym, żeby decyzję o jego pochówku zostawić prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu.

Cieszę się, że Jacek Żakowski nie poparł honorowania Jaruzelskiego, jednak neutralnością w tej sprawie nie zdobył mojego uznania. Stwierdził, że nie ma powodu, żeby iść na pogrzeb, ale nie ma też powodu, żeby nie iść. Ja osobiście mam powód bardzo wyraźny i jednoznacznie wskazujący, którą stronę w tym konflikcie wybrać, nawet za cenę posiadania niezbyt ciekawych sojuszników. Tym powodem jest pół wieku narzuconego z zewnątrz, realizowanego przy pomocy rodzimych zdrajców woli narodu, totalitarnego (czy później autorytarnego), zbrodniczego systemu. W systemie tym Jaruzelski grał jedną z głównych ról. I naprawdę nie równoważy tego rzekomo dobrowolne oddanie przez niego władzy, bo ładnych kilkadziesiąt lat upłynęło, zanim to zrobił. A przy tym zbyt wiele zła wyrządził. Ponadto chciałbym zaznaczyć, że dla mnie już samo bycie dyktatorem jest złem, i wydaje mi się to poglądem oczywistym w demokratycznym społeczeństwie. Widać jednak nasze społeczeństwo tak do końca demokratyczne nie jest, skoro w debacie publicznej w ogóle się na ten temat nie dyskutuje. Z tego wynika, że wielu Polaków ma wyraźnie autorytarne sympatie, a demokracja i wolność nie są dla nich najwyższymi wartościami, jakimi powinno się kierować społeczeństwo.

Agata Passent po przeczytaniu wpisów w internecie zapytała: „No jak można nie szanować generała?". Otóż można. Ludzie, którzy wyrządzili tyle zła, uczestniczyli w zbrodniczym systemie (o czym goście TVN 24 chyba zapomnieli, bo w dziwny sposób skupili się na ostatnim roku spośród wielu lat działalności politycznej generała), nie powinni oczekiwać, iż po śmierci będzie wobec nich stosowana zasada, że o umarłych mówi się dobrze albo wcale. Szczególnie jeśli pojawiają się głosy o możliwości uhonorowania ich za zasługi dla demokracji, co jest wręcz absurdalnie bezczelnym postulatem. Chociaż SLD z bezczelności słynie – w końcu to byli PZPR-owcy użyli kiedyś w kampanii wyborczej słynnych 21 postulatów „Solidarności", nie zważając na to, że jednak wywodzą się z przeciwnego obozu niż ten ruch, albo raczej myśląc, że ludzie zapomnieli.

Dwa obozy

Pragnę zaznaczyć, że osobiście nie cieszę się ze śmierci generała, wręcz życzyłem mu 200 lat życia (bo 100 już nie wypadało), ale w więzieniu. Ewentualnie w areszcie domowym, wyznaję bowiem zasadę, że nie możemy być tacy sami jak oprawcy; najważniejsze jest symboliczne napiętnowanie sprawcy, bo izolacja od społeczeństwa już tak konieczna ?nie jest.

Ludzie pokroju Agaty Passent pewnie powiedzą, że jestem częścią „polskiego piekiełka", że kieruję się nienawiścią zamiast miłością. Nie uważam, żeby miłość i szacunek oznaczały tolerancję dla zła i zniewolenia, a jeszcze lepiej – zła uhonorowanie. Twierdzę natomiast, że mój gniew (a nie nienawiść) jest słuszny i że ktoś, kto wszystko akceptuje i nigdy się nie gniewa, pozwala rozwijać się złym zjawiskom.

W Polsce najgłośniejsze są dwa obozy, z którymi nic wspólnego mieć nie chcę. Jeden, dobrze zbadany, prawicowy, to ten, którego członkowie są zdania, że nie ma nic gorszego niż bycie lewakiem, liberałem, gejem czy czasem Żydem (lista, jak wiadomo, jest długa), a także że nie powinno być żadnej tolerancji dla łamania wyznaczonych przez niego norm społecznych. Kierują się oni strachem, nienawiścią i pogardą.

Drugi obóz, składający się z przefarbowanych na wolnościowców PRL-owskich elit, uważa się za środowisko ludzi na poziomie (jednak akceptacja dla dyktatora jest, według mnie, zdecydowanie poniżej jakiegokolwiek poziomu). Uwielbia jednak narzekać na poziom debaty publicznej i krytykuje prawicę przede wszystkim za nienawiść, bo według niego każdy zasługuje na miłość i szacunek, bez względu na to – to bardzo ważny punkt jego programu – jakiego zła się dopuścił. Trzeba być zatem przede wszystkim miłym i uprzejmym.

Oczywiście, na miłość i szacunek nie zasługuje obóz pierwszy, bo nie ma nic gorszego niż ocena moralna. W takim świetle okazuje się, że Jaruzelski też był na poziomie, bo się ładnie i nieagresywnie wysławiał (nie to co Kaczyński), prawdopodobnie też umiał się zachować przy stole. I nieważne, że w elegancki i nieagresywny sposób podpisywał rozkaz strzelania do robotników.

Korwinowi nikt nie przepuściS

Ja też nie lubię tych, co ciągle kogoś osądzają, ale całkowity brak osądu moralnego prowadzi do zrównania ofiar z katami. W przypadku Agaty Passent mamy do czynienia z nieudolnie skrywanym podziwem dla przedstawicieli poprzedniego systemu i generalnie dla tamtej epoki. Jej relatywizmu dowodzi stwierdzenie, że ceni generała za to, iż był cały czas wierny swoim ideałom, chociaż ona ma inne. Czyli nieważne, jakie są to ideały (konkretnie zamordyzm), ważne, że są. Jak się jednak okazuje, nie zawsze. Janusz Korwin-Mikke od zawsze nienawidzi kobiet i demokracji, ale uznania w oczach Agaty Passent prawdopodobnie nigdy się nie doczeka. Podobnie rzecz się ma z Jarosławem Kaczyńskim, którego szczerze nie cierpię, jednak na tle Jaruzelskiego można by go uznać za anarchistę.

Może z racji wieku i braku doświadczenia, jeśli chodzi o PRL, inaczej – jak wielu młodych ludzi od prawa do lewa – patrzę na pewne sprawy. Dlatego nie mogę się zgodzić z tym, że osoby, które szanuję za wiele różnych wypowiedzi, wybielają kogoś, kto chyba dla każdego jest absolutnie passé (to w wielu kręgach coś znacznie gorszego niż bycie złym człowiekiem). Pocieszała mnie świadomość, że chociaż komuniści nie zostali ukarani, to zostali rozliczeni intelektualnie, co, moim zdaniem, jest dużo ważniejsze. Tamtej epoki tak na poważnie nie bronił prawie nikt. Szukano jedynie jakichś jej plusów, bo minusy są bezdyskusyjne.

Niniejszego artykułu nie byłoby, gdyby nie absurdalna propozycja SLD i wymijające albo wprost popierające inicjatywę uroczystego pogrzebu generała wypowiedzi dziennikarzy. Skoro nie płakałem po papieżu, to już na pewno nie będę płakał po Jaruzelskim, bo jakiś obiektywizm w ocenie tego, co kto dla świata zrobił, posiadam. Na pocieszenie można dodać, że w takich chwilach wychodzi na jaw, kto z jakim obozem emocjonalnie się identyfikuje. Dzięki temu można się przekonać na własne oczy, że ci, którzy kreują się na postępowych wolnościowców i demokratów, wcale tacy do końca nie są.

Autor jest socjologiem ?związanym z czasopismem „Liberte!"

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?