Poprawianie statystyk

Tekst Katarzyny Hall zaskakuje. Trudno bowiem zgodzić się z formułą, w której była minister edukacji, pisząc o oświacie, zapomina wspomnieć o roli, ?którą sam odegrał – odpowiada dziennikarz „Rz".

Publikacja: 10.06.2014 02:00

Poprawianie statystyk

Foto: Fotorzepa, Franek Mazur Franek Mazur

Warto dodać, że Hall od 1989 r. była jedynym szefem MEN, który miał możliwość zarządzać tym resortem przez pełną czteroletnią kadencję. Wydaje się, że uczciwie byłoby, aby pisząc kolejny tekst, eksminister chociaż w jednym akapicie wytłumaczyła filozofię własnych działań i odpowiedziała na kilka podstawowych pytań. Oto one.

To prawda, że dokumenty strategiczne UE wymagają od państw członkowskich, by upowszechniały edukację, ale dlaczego w Polsce robi się to kosztem jakości? Dlaczego, by pompować statystyki osób ze średnim i wyższym wykształceniem, obniża się progi dostępu do liceów ogólnokształcących i na uczelnie? Jak to możliwe, że absolwent gimnazjum, który według skali rekrutacyjnej zakończył ten etap edukacji z wynikiem 33 punktów na 200 możliwych, co oznacza, że przyswoił około 16 proc. wiedzy, może kształcić się w liceum ogólnokształcącym? Gdzie jest potencjał intelektualny, który powinien otwierać mu drogę do takiej edukacji? Dlaczego system egzaminów zewnętrznych jest parametryzowany w ten sposób, by maturę każdego roku zdawało około 80 proc. uczniów. Skoro uczelnie coraz częściej muszą uruchamiać dla świeżo przyjętych studentów kursy wyrównawcze, to oznacza, że coś tu nie gra.

Wszystkie strony godzą się na taki stan rzeczy, bo finansowanie oświaty jest oparte na  parametrach ilościowych, a nie jakościowych, a niż demograficzny dodatkowo pogłębia patologię. Co zrobiła Pani, by ten stan rzeczy zmienić? Przypomnę, że gdy wchodziła Pani do Ministerstwa Edukacji, trwały tam prace nad zmianą systemu finansowania oświaty i uzależnienia go od walorów jakościowych. Dlaczego je przerwano? Dlaczego nie poznaliśmy wyników prac powołanego przez Panią zespołu, który miał opracować zmiany w Karcie nauczyciela i unowocześnić polską szkołę? Czy to nie była tylko gra pozorów, by w efekcie zachować status quo?

Chętnie przywołuje Pani bardzo dobry wynik gimnazjalistów w badaniach PISA 2012. Wskazuje Pani, że to efekt wprowadzonej przez Panią reformy programowej z 2009 r. Ale czy na pewno są one powodem do dumy? Potwierdzają fakt, że uczniowie coraz lepiej radzą sobie z rozwiązywaniem testów, a więc standardowych problemów. Jesteśmy w czołówce, jeżeli chodzi o tę umiejętność. Tylko co z tego, skoro nowoczesna gospodarka opiera się na innowacyjności? Przypomnę, że przestawienie na ten tor europejskiego rynku też jest priorytetem UE. Tymczasem w badaniu PISA badającym kreatywność uczniów wypadliśmy źle. Zdecydowanie poniżej średniej. Czy na pewno ta reforma miała służyć uczniom, czy może miała podnieść pozycję Polski w rankingach?

Przyznaje Pani, że zmiany programowe to temat trudny i kontrowersyjny. Dlaczego zatem nie przeprowadziła Pani pilotażu swoich zmian, dlaczego zignorowała Pani krytykę płynącą z wielu środowisk naukowych (od dyscyplin ścisłych na humanistycznych kończąc)? I pytanie podstawowe: dlaczego prace nad reformą rozpoczęto, nim ze szkół wyszli pierwsi absolwenci reformy ministra Handkego? Oni rozpoczęli naukę w 1999 r., a więc pełen cykl edukacji zakończyli dopiero w 2011 r. Gdzie jest ocena ich wyników, na podstawie których można by wprowadzić korektę systemu?

Pisze Pani o tym, że system, w którym nauczyciel wybiera podręcznik, a rodzic za niego płaci, jest zły. O tym wiedziano już dużo wcześniej. Pani poprzednicy od 2005 r. chcieli uregulować rynek wydawniczy i ulżyć finansowo rodzicom. Gdy obejmowała Pani urząd, działało prawo ograniczające szkołom częstotliwość zmian podręczników. Dlaczego jako minister edukacji nie protestowała Pani, gdy Pani partyjni koledzy wyrzucali ten zapis z ustawy? Dlaczego wprowadziła Pani w reformie programowej zapis o tym, że uczeń musi umieć korzystać z pakietów edukacyjnych, co otworzyło wydawcom nowy segment rynku, z którym teraz Pani walczy? Dlaczego przy okazji tej reformy nie wprowadziła Pani do szkół darmowego podręcznika? Były na to pieniądze. Przypomnę, że przekazała Pani do Instytutu Badań Edukacyjnych kilkaset milionów złotych na badania w obszarze edukacji.

Przekonuje Pani, że jest zwolennikiem indywidualizacji nauczania. Gdzie są zatem standardy edukacyjne ograniczające liczebność klas, umożliwiające takie kształcenie? Gdzie są szkoły dla uczniów wybitnie uzdolnionych? Przypomnę, że za Pani urzędowania w MEN po raz pierwszy od kilkudziesięciu lat zagrożone było finansowanie olimpiad przedmiotowych.

Cztery lata to wystarczająco dużo czasu, by opracować i zacząć wdrażać politykę, która rozwiązałaby większość tych problemów. Ale na jej efekty trzeba poczekać, statystyki zmienia się szybciej i taniej.

Warto dodać, że Hall od 1989 r. była jedynym szefem MEN, który miał możliwość zarządzać tym resortem przez pełną czteroletnią kadencję. Wydaje się, że uczciwie byłoby, aby pisząc kolejny tekst, eksminister chociaż w jednym akapicie wytłumaczyła filozofię własnych działań i odpowiedziała na kilka podstawowych pytań. Oto one.

To prawda, że dokumenty strategiczne UE wymagają od państw członkowskich, by upowszechniały edukację, ale dlaczego w Polsce robi się to kosztem jakości? Dlaczego, by pompować statystyki osób ze średnim i wyższym wykształceniem, obniża się progi dostępu do liceów ogólnokształcących i na uczelnie? Jak to możliwe, że absolwent gimnazjum, który według skali rekrutacyjnej zakończył ten etap edukacji z wynikiem 33 punktów na 200 możliwych, co oznacza, że przyswoił około 16 proc. wiedzy, może kształcić się w liceum ogólnokształcącym? Gdzie jest potencjał intelektualny, który powinien otwierać mu drogę do takiej edukacji? Dlaczego system egzaminów zewnętrznych jest parametryzowany w ten sposób, by maturę każdego roku zdawało około 80 proc. uczniów. Skoro uczelnie coraz częściej muszą uruchamiać dla świeżo przyjętych studentów kursy wyrównawcze, to oznacza, że coś tu nie gra.

Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Izrael atakuje Polskę. Kolejna historyczna prowokacja
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Estera Flieger: Zwierzęta muszą poczekać, bo jaśnie państwo z Konfederacji się obrazi
Opinie polityczno - społeczne
Tomasz Grzegorz Grosse: Europejskie dylematy Trumpa
Opinie polityczno - społeczne
Konrad Szymański: Polska ma do odegrania ważną rolę w napiętych stosunkach Unii z USA
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?