"Studenci do nauki, literaci do piór" – wzywał zdrowy żywioł robotniczy podczas wieców poparcia dla Władysława Gomułki w marcu 1968. W podobnym tonie podział zadań wyznaczył w niedawnym tekście w „Rzeczpospolitej" politykom i komentatorom życia publicznego Marek Migalski. Publicyści i dziennikarze mają dociekać prawdy, nie dbając o to, czy czynią w ten sposób dobro. Politycy zaś mogą mieć w nosie prawdę, byle walczyli – w swoim mniemaniu – ze złem.
Moim zdaniem te wskazania byłego politologa (który został działaczem partyjnym, a po tym, gdy przegrał w wyborach, usiłuje znów udawać niezależnego eksperta) są głęboko niemoralne i pokazują, jak bardzo może zdeprawować człowieka parę lat w polityce.
Jak rozumiem, Migalski, domagając się od dziennikarzy stawiania prawdy ponad wszystko, ma na myśli funkcję kontrolną mediów w demokracji. To ważna rola i zgadzam się głęboko, że media mają obowiązek dążyć do przedstawienia prawdy. Ale nie jest to misja nieograniczona wyższymi wartościami. Istotą obu tych profesji – działacza politycznego i dziennikarza – jest bowiem, a przynajmniej powinno być, działanie na rzecz interesu publicznego. I dziennikarz, i polityk mają święte prawo, a nawet obowiązek oceniać i brać pod uwagę to, co jest dobre, a co złe, co szkodliwe, a co pożyteczne. To zresztą prawo przyrodzone, naturalne dla każdego człowieka, przypomniane przez rozsławioną ostatnio lekarską klauzulę sumienia.
Wyobraźmy sobie sytuację, wcale nie abstrakcyjną: dziennikarz śledczy ustalił, że w Polsce działał tajny ośrodek, w którym Amerykanie torturowali arabskich terrorystów. Nie jest bezzasadne pytanie, czy ma dążyć za wszelką cenę do opublikowania tej informacji, czy może ją zataić, aby nie sprowokować zamachu Al-Kaidy w Warszawie.
Oczywiście wiemy, jak wygląda ta sytuacja w praktyce. Są media, które biorąc pod uwagę interes państwa i jego obywateli, zachowują się w tej kwestii powściągliwie i odpowiedzialnie. Ale są też takie, które – nawet gdy nie mają wystarczających dowodów – pragną bez względu na konsekwencje udowodnić, że państwo polskie angażowało się w ten „straszliwy" proceder, jakim było torturowanie terrorystów odpowiedzialnych za śmierć tysięcy niewinnych ludzi.