Decydujący cios Ukrainy

Walki na Ukrainie eskalują, rozejmy nie działają.

Publikacja: 05.07.2014 02:00

Decydujący cios Ukrainy

Tak już będzie, bowiem do zawarcia pokoju potrzeba nie tyle dobrej woli zwaśnionych stron, ile decydującego ciosu zadanego przez jedną z nich.

W interesie Polski, Zachodu i Ukrainy leży, by zrobiła to ona. Warto jej w tym pomóc.

Wojna niskiej intensywności może trwać latami, jak uczy historia konfliktu w Bośni i Chorwacji na początku lat 90. Wysiłki społeczności międzynarodowej, obserwatorzy, rozejmy, zaangażowanie dyplomacji najsilniejszych państw Europy i USA nie pomogły. Problem został rozwiązany dopiero, gdy Chorwaci i Bośniacy zdobyli strategiczną przewagę po wsparciu ich  przez Zachód, przede wszystkim wiedzą wojskową, bo na Bałkanach broni nie brakowało.

Nie inaczej sprawy mają się na Ukrainie, apele o pokój dobrze wypadają w mediach, ale nie przybliżają końca koszmaru. Wojna jest zła, ale jeszcze gorsza jest przedłużająca się wojna.

1

Pytanie brzmi – jak pomóc Kijowowi w zwycięstwie. Na pewno nie dostawami broni, bo ma jej dość. Nie potrzebuje nowoczesnych systemów przeciwlotniczych ani przeciwpancernych, nie walczy wszak z regularną armią rosyjską, tylko z wrogiem stosującym metody walki partyzanckiej.

Wnioski z dotychczasowego przebiegu operacji są niepokojące. Armia ukraińska otrząsa się wprawdzie ze skandalicznej bierności na Krymie, ma nawet pewne sukcesy w działaniach na wschodzie, ale ewidentnie brakuje jej know-how w zwalczaniu mobilnych, nieregularnych sił przeciwnika.

Zresztą od upadku ZSRR w ogóle nie przeprowadziła  zaawansowanych manewrów wojskowych. Amerykański ekspert wojskowy, obserwator ćwiczeń wojska ukraińskiego, z którym autor tego tekstu miał przyjemność rozmawiać, porównywał je do zabawy w paintball. Umundurowani panowie biegali po lesie, chowając się za drzewami, co miało niewiele wspólnego z koordynacją działań bojowych, co dopiero mówić o skutecznej taktyce antypartyzanckiej.

Na Ukrainie trwa przygraniczna rebelia wspomagana przez sąsiednie mocarstwo, takiemu wyzwaniu nie podołają źle wyćwiczone i w gruncie rzeczy amatorskie siły ukraińskie. ?Tu trzeba zawodowców.

2

Dochodzimy do momentu, gdy Polska może się przydać Ukrainie nie tylko jako mentor jej europejskich aspiracji. Nie ma sensu dostarczać Ukraińcom zestawów przeciwlotniczych Grom, jak w wypadku Gruzji walczącej z Rosją w 2008 r., bowiem rosyjskie szturmowce nie atakują jej sił, możemy się za to podzielić sporym doświadczeniem antypartyzanckim zdobytym w Iraku i Afganistanie.

Dla przykładu, jednym z ulubionych zajęć separatystów jest ostrzeliwanie baz ukraińskich, mają w tym niemałe sukcesy. Tymczasem prawidłowo chroniona baza nawet nie musi być obwarowana, by przeciwnik nie miał szans nawet pod nią podejść, wystarczy dobry system obserwacyjny połączony z szybką reakcją artylerii. Takie zabezpieczenia broniły do niedawna polskich obozów w Afganistanie. Siła ognia talibskiej partyzantki wcale nie była mniejsza od separatystów na Ukrainie, a jakoś nie udawało im się zadać Polakom dużych strat w bazach.

Wystarczy podzielić się tą wiedzą i sprzętem obserwacyjnym z Ukraińcami, tak jak swoim doświadczeniem w tym zakresie podzielili się z nami Amerykanie. Niechaj przynajmniej atakowanie baz będzie dla prorosyjskich rebeliantów więcej niż ryzykowne. To krytyczny krok w utrzymaniu obecności w terenie, potem będzie można pomyśleć o jego odzyskiwaniu.

Kolejnym polskim dorobkiem wojennym ostatnich lat są operacje sił specjalnych wyprowadzone z dobrze strzeżonych obozów. Punktowe, skuteczne, paraliżujące dowództwo przeciwnika i jego logistykę. Także tą wiedzą można i warto się podzielić.

3

Powinniśmy pomóc, wykorzystajmy wreszcie do czegoś irackie i afgańskie doświadczenie. Nie musimy zresztą wcale angażować autorytetu państwa polskiego, jest dość byłych specjalistów i żołnierzy sił specjalnych gotowych do wyjechania na Ukrainę, o ile ich dobrze opłacić. Nie inaczej Amerykanie wspomogli Chorwację w wojnę z Serbami. Decydujący cios zakończył ciągnący się latami konflikt. Nie życzmy Ukrainie natychmiastowego pokoju, bo to nierealistyczna i groźna hipokryzja. Życzmy jej szybkiego zwycięstwa, właśnie ono zakończy rozlew krwi.

Autor jest dyrektorem ds. strategii ?w Warsaw Enterprise Institute oraz dyrektorem ds. komunikacji ?w Sikorsky Aicraft/PZL Mielec

Tak już będzie, bowiem do zawarcia pokoju potrzeba nie tyle dobrej woli zwaśnionych stron, ile decydującego ciosu zadanego przez jedną z nich.

W interesie Polski, Zachodu i Ukrainy leży, by zrobiła to ona. Warto jej w tym pomóc.

Pozostało 94% artykułu
Opinie polityczno - społeczne
Robert Gwiazdowski: Dlaczego strategiczne mają być TVN i Polsat, a nie Telewizja Republika?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie polityczno - społeczne
Łukasz Adamski: Donald Trump antyszczepionkowcem? Po raz kolejny igra z ogniem
felietony
Jacek Czaputowicz: Jak trwoga to do Andrzeja Dudy
Opinie polityczno - społeczne
Zuzanna Dąbrowska: Nowy spot PiS o drożyźnie. Kto wygra kampanię prezydencką na odcinku masła?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie polityczno - społeczne
Artur Bartkiewicz: Sondaże pokazują, że Karol Nawrocki wie, co robi, nosząc lodówkę